unexpected request

6.5K 475 241
                                    

- Jeongguk - zaczął Taehyung na drugi dzień, policzkując się mentalnie za to, że tak długo z tym zwlekał.

- Co jest? - zapytał z kuchni brunet, przygotowując dla nich herbatę do śniadania.

Blondyn poczekał, aż mężczyzna usiądzie obok niego przy stole. Ta rozmowa musiała nadejść teraz, bo wieczorem pieniądze miały znaleźć się na koncie chińczyka. Jeongguk spojrzał na niego wyczekująco czując, że coś jest na rzeczy, bowiem chłopak nawet nie tknął jajecznicy.

- Lekarze próbują nowego sposobu, żeby wybudzić moją mamę, ale wiesz... - czuł, jak głos mu się załamuje, a do oczu napływają łzy. Starszy chwycił jego leżąca na stole dłoń i ścisnął pokrzepiająco, na co Taehyung posłał mu wdzięczne spojrzenie. - Wiem, że nie mam prawa cię o to prosić, ale to co chcą zrobić jest naprawdę drogie, więc myślałem, że... No nie wiem, może mógłbyś udzielisz mi jakiejś małej pożyczki? - dokończył ze spuszczoną głową.

- Hej, kochanie. Spójrz na mnie - poprosił, a chłopak zwrócił ku niemu swoje oczy, które były całe zaszklone. - Nie dam ci żadnej pożyczki, opłacę wszystko, nie martw się o to. Grunt żeby twoja mama się w końcu obudziła. Podaj mi numer konta i jeszcze dzisiaj będą mieli pieniądze.

Skończył z lekkim uśmiechem, patrząc na wzruszonego blondyna, który jedynie wstała z krzesła i rzucił się na swojego ukochanego, o mało nie przewracając ich razem z meblem.

- Dziękuję.

(I gdyby tylko Jeongguk wiedział, że to wszystko to tylko jedna wielka intryga).

•••

- Tak Jongsuk, Jeon wysłał im rano pieniądze. Idę się teraz spotkać z jakimś jego łącznikiem - mówił zdenerwowany blondyn z telefonem przyłożonym do ucha. - Ponoć mamy ustalić, jak długo będziemy spłacać resztę forsy.

- Tylko na siebie uważaj. Nie wiemy, na co się piszesz. Nie pyskuj, nie podskakuj, jedynie potakuj, byleby wyjść stamtąd jak najszybciej. I daj mi znać jak już będziesz na chacie.

- No proszę, troszczysz się. To urocze, ale totalnie nie w twoim stylu.

- Bycie miłym i przykładnym chłopakiem też nie jest w twoim stylu, a jednak to robisz. No ale czego się nie robi dla kasy.

- No właśnie, w przeciwieństwie do ciebie coś robię.

- Słońce, ten biznes jest ciężki. W momencie, w którym ty grzejesz dupę w jakimś apartamencie i obciągasz temu jebanemu bogaczowi, ja staram się tworzyć nowe układy, żeby zyskać jak najwięcej hajsu.

- Po pierwsze przyznaj, że jesteś zjarany. Po drugie spierdalaj, a po trzecie jestem pewien, że tylko wpędzisz nas w większe gówno - warknął w telefon chłopak. - Dobra kończę, zaraz wchodzę do środka.

- Nara - odpowiedział mu kumpel i się rozłączył.

Zdenerwowany Taehyung poprawił rozwalone przez wiatr włosy, otworzył drzwi starego budynku i z ciężko bijącym sercem przeszedł przez próg. Nie wiedział, czy ma kogoś zawołać, czy udać się prosto w bezkresną ciemność, która rozciągała się przed nim. Jednak zanim zdążył się zorientować, wielka dłoń złapała go za ramię i pociągnęła do ziemi. Kiedy tak leżał, z twarzą przyciśniętą do podłogi, usłyszał dziwnie rozbawiony głos dochodzący z korytarza:

- Kim Taehyung, naprawdę nie mogłem się doczekać aż w końcu się spotkamy.

Chińczyk.

Chłopak nie odpowiedział, będąc zbyt przerażonym. Bał się, że chociażby jeden wzięty oddech rozdrażni barona narkotykowego. Spojrzał tylko w górę, na tyle, na ile pozwalała wielka łapa trzymająca jego kark. Nie starał się nawet szarpać czy wyrywać, ktoś takich rozmiarów bez mrugnięcia okiem złamałby mu kark. Po chwili dostrzegł wychodzącego z ciemności mężczyznę z zasłoniętą twarzą, trzymającego w rękach laptopa. Nagle na ekranie zauważył znajomą twarz, jednak sama postać bawiła się na obrotowym fotelu. Na widok Taehyunga, znajdującego się w takiej pozycji, żywo zareagował i uśmiechnął się, co przypominało jedynie straszny grymas.

- Takim jesteś tchórzem, że nie mogłeś przyjść osobiście? Pewnie aż tak się bałeś, że skopię ci dupę, no nie? - zapytał blondyn, zanim zdążył ugryźć się w język. Już zaczął w głowie odmawiać wszystkie znane mu litanie, modląc się aby jego oprawca był dzisiaj w dobrym humorze. Chciał odetchnąć, gdy zobaczył, że mina chińczyka nie zmieniła się, jednak przeliczył się, gdy usłyszał jego następne słowa:

- Na fotel z nim. Natychmiast - uśmiech zniknął z jego twarzy, a goryl pociągnął Kima za ubrania. Mężczyzna nie zwracał uwagi, czy chłopak za nim nadąża, więc blondyn czuł, jak szoruje co chwilę kolanami po ziemi. Jeszcze zanim dotarli do pomieszczenia, jego spodnie przetarły się i w tym samym miejscu pojawiła się krew. Nagle poczuł, jak jest rzucany na jakieś twarde krzesło i przywiązywany linami przez dodatkową osobę. Zmęczony tym wszystkim, siedział z głową spuszczoną w dół, jednak wielkie palce brutalnie chwyciły go za włosy. Do oczu oszusta naszły łzy, nie pozwolił im jednak na wypłynięcie. Był pewien, że nie opuści tego budynku zbyt szybko, musiał więc jedynie zacisnąć zęby i przygotować się na wszystkie nieprzyjemności.

- Dostałeś część kasy, więc czym zasłużyłem sobie na to miłe traktowanie? - wysyczał przez zęby.

- Rzeczywiście dostałem. Nie podoba mi się jedynie, że musiałem na nią czekać tak długo. Masz do spłaty jeszcze siedemset milionów. W ratach co tydzień hmm... To daje ci tylko siedem tygodni i będziemy musieli się rozstać - powiedział z udawanym smutkiem. - Na szczęście dzisiaj się tak szybko nie rozstaniesz z moimi misiami.

- Co? Dlaczego? - zapytał zdenerwowany, wiedząc jak jeden z dwóch wielkich kolesi podchodzi do niego z kijem bejsbolowym. Był przerażony, i w obecnym momencie nawet wieczorne siedzenie na kanapie z Jeonggukiem wydawało mu się najlepszą alternatywą.

- Mnie się nie każe czekać. Dodatkowo twój kolega chciał nieźle namieszać, od kilkunastu minut nie mogę namierzyć jego komórki. Podejrzewam, że chciał zwyczajnie uciec, ale najgorsze jest to, że zostałeś z tym wszystkim sam.

I rozłączył się. Taehyung wpatrywał się pusto w czarny ekran monitora, nie chcąc w ogóle myśleć o tym, co zrobią z nim te goryle. Starał się odpłynąć, byleby nie czuć żadnego bólu. To wszystko jednak przestało cokolwiek znaczyć, w momencie w którym postawny mężczyzna wymierzył mu uderzenie kijem w prawe kolano. Krzyknął z bólu, czując jak pierwsze łzy spływają po jego policzkach. Drugi chwycił go za włosy, wysyczał mu jakieś słowa po chińsku w twarz, po czym przyłożył z pięści. Blondyn poczuł krew, wypływającą z obitego nosa, po czym otrzymał dwa kolejne uderzenia. Masakrowali mu twarz, zaraz zabierając się za uderzenia w klatkę piersiową.

Po kilku minutach znudzili się okładaniem skatowanego chłopaka, powiedzieli coś między sobą, rozwiązali Taehyunga i wyszli z pomieszczenia. Blondyn tylko siedział, nie mogąc się nawet ruszyć. Chciał zadzwonić do Jeongguka, jednak ten od razu zacząłby zadawać pytania, jak doprowadził się do takiego stanu. Telefon do Jimina też odpadał, nie chciał narażać przyjaciela. O Jongsuku też mógł zapomnieć, bo najwyraźniej spierdolił, zostawiając go samego jak palec. A zresztą i tak jedyne co by powiedział, to że tak działa ten biznes. Co z tego, skoro tylko on dostaje po dupie.

Zostałem sam...

Z bólem wstał z krzesła, z początku podpierając się o podłokietnik. Odetchnął głęboko, próbując zignorować ból płynący z każdej części ciała. Ruszył w kierunku wyjścia, w głowie wyliczając wszystkie za i przeciw tego, co ma zamiar zrobić. Łzy nadal spływały po jego policzkach, od razu zmywając krew, powoli zasychającą na jego twarzy. Największym plusem podjętej decyzji będzie możliwość zadzwonienia po bruneta, żeby po niego przyjechał. Kulejąc wyszedł z budynku, rozejrzał się dookoła i uśmiechnął smutno pod nosem. Zaczął rozmyślać nad ironią własnego losu, w końcu dopiero teraz zauważył, w jakiej dzielnicy się znajduje. Ruszył w kierunku skrzyżowania, modląc się w duchu, żeby go nie spotkał.

Pora wrócić do domu.

mom meet my Boyfriend • taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz