5

351 27 0
                                    

-Ja...

Bałem się... Mógł mnie zaatakować w każdej chwili.

-No więc?

-Uh, wiesz... Jakby to powie--

W tym momencie złapał mnie za szczękę i szeroko otworzył moje usta. Nie wiem czy wiedział z jaką siłą to zrobił.
Po chwili puścił.

-Wampir, tak?

-AŁA?! 

Trzymałem obolałą buzię. Miał tyle siły w jednym dotknięciu, że na spokojnie mógłby mnie zabić!

-Tak, wampir. Mhhh...

-Wybacz mi jeżeli za mocno złapałem... Jeszcze nie potrafię kontrolować swojej siły.

-Zmiażdżyłeś mi rekę i twarz!

On tylko wzruszył ramionami delikatnie.

-Więc, wiesz kim jestem, ale ja nadal nie wiem kim ty jesteś.

-Ah, wybacz. Faelien.
(Nie wiem jak się odmienia k?)

-Hm? Faelien?? Jesteś więc mieszańcem?

-Dokladnie- uśmiechnął się miło

Odwzajemniłem uśmiech. Po chwili poczułem jak coś ciągnie mnie w tył.

-Co jest?!

Po chwili wisiałem do góry nogami. Ktoś trzymał moją nogę i lekko mną potrząsał.
Starałem się zobaczyć kto to ale nagle mnie puścił.
Wydałem z siebie głośny pisk.

-Ale piszczy.

Co. Szybko wstałem popychając tego kto to powiedział. A przynajmniej chciałem to zrobić ale Valkyon złapał mnie i odciągnął trzymając.
Ujrzałem chłopaka podobnego do niego, lecz jednak całkiem innego.

Krótkie włosy, niebieskie oczy oraz grymas na twarzy.
Nie podobał mi się.

Uspokoiłem się trochę.
Valkyon puścił mnie i przedstawił tego... Kogoś.

-Nevra, to Lance, mój brat- Mówił z uśmiechem.
Byli bardzo różni. Już na pierwszy rzut oka.

-Miło mi. - mówiąc to podałem mu rękę.
Ah, znów moja dłoń była w opłakanym stanie.

Czas mijał na rozmowach i żartach. Dopiero gdy zobaczyłem księżyc w pełni zrozumiałem, że jednak powinienem wrócić.
I tak też zrobiłem.
Pożegnałem się ze znajomymi... Jeżeli można ich tak nazwać... I pobiegłem do domu.

Łatwo się domyślić, nie było kolorowo. Dostałem po głowie i karę na zostanie w pokoju przez miesiąc.
Jakaś kurwa kpina.

Trzy lata później
Środek nocy (około godziny 3: 33)
P. W. Nevra (lat 15)

Obudził mnie trzask na dworze.
Ledwo wstałem z łóżka i spojrzałem za okno.

Nie mogłem uwierzyć...

Złamali mur. Złamali.
Strarz walczyła ze stworzeniami czarniejszymi ode mnie i nocy...
Coś strasznego... 
Szybko podbiegłem do drzwi i je otworzyłem. Moim oczom ukazała się bestia. Ogromna koścista bestia. Chodziła na czterech łapach. Nie miała ani twarzy... Ani pyska... Tylko kły. Zamarłem.

Upadłem na podłogę cały ogarnięty paniką. Nie mogłem się ruszyć...
Nie potrafiłem! Nie wiem nawet kiedy bestia upadła a mój ojciec wyciągnął mnie z pokoju... A raczej mojej komnaty.

Po chwili ja, siostra, mama i ojciec byliśmy w sali głównej. Nie w piżamach a ubraniach przygotowanych do walki.

-Mamusiu co teraz?!- Siostra nie mogła powstrzymać płaczu.
Przytuliłem ją do siebie.

Rodzice spojrzeli tylko na siebie. Wiedziałem co to znaczy.
To koniec...

-Zabierz ich. - Powiedział ojciec.

-Co-- Ojcze!! Trenowałeś mnie całe życie abym walczył!

-To nie jest twoja walka.

Zagotowało się we mnie.
Byłem przygotowany!

-... Moja. Atakują nas nie widzisz?!

-Widzę. Dlatego też wasza matka ukryje was w bezpiecznym miejscu.
Nie jesteście jeszcze gotowi. Jesteście nadal słabi.- Odparł odchodząc...

-Co...

Zanim się zorientowałem, mama prowadziła nas szybko do podziemia.
Kazała nam biec tunelem i nie oglądać się za siebie... Później odeszła.

-Mamo nie możesz! -Chciałem ją zatrzymać.

Odwróciła się...
-Jesteś silny... Kocham was...
Uderzyła mocno w bok ściany, sufit opadł na ziemię blokując wejście do zamku...
Mówiła to z uśmiechem...
Nie bała się...

Rzuciłem się na stertę głazów, kamieni i piasku. Chciałem zrobić przejście... Nie chciałem ich zostawić... Nie w taki sposób...

Moja siostra jednak pociągnęła mnie za rękę. Zmusiła mnie do biegu przed siebie...

Moja rodzina...

~~~~
No witaaaam~
Nie spodziewaliście się co?
Hyhy
Trochę dramatycznie się zrobiło.
Taki był plan òwó
Czekajcie na następną część =w=

Niespodziewana Miłość - Ezarel×Nevra [Eldarya]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz