Rozdział szósty

5.9K 398 125
                                    

Jacques

Liliana zasnęła w moich ramionach, a ja czuję jak powoli przesiąka moim zapachem.
Żaden kutas nie dostanie mojej partnerki.
Alec mi opowiadał o euforii po oznaczeniu Belli, ale ja czuję jedynie spokój. Nie czuję się uskrzydlony, ani nic w tym rodzaju. Czy to znaczy, że jestem gorszy niż mój brat? A może taka euforia występuje dopiero po prawdziwym oznaczeniu? Spoglądam ponownie na moją mate, mając nadzieję, że nie rozumie francuskiego. Bo jak miałbym jej wytłumaczyć to co powiedziałem?
Że dała mi nadzieję, że mogę mieć więcej.
To prawda. Od śmierci Rafaela sądziłem, że już nigdy nie będę się czuł spokojny. Nawet nie marzyłem, żeby być szczęśliwym, ale taki spokój, jaki czuję w tej chwili, również wydawał się czymś nierealnym. A to wszystko zawdzięczam tylko jej, dzielnej kobiecie, która się nie poddaje. Liliana mruczy coś pod nosem i mocniej się we mnie wtula, a ja automatycznie obejmuję ją ramieniem, które do tej pory miałem pod głową. Jej długie rude włosy rozsypują się po całej pościeli, a ja zafascynowany patrzę jak gra na nich światło księżyca. Nawet nie wiem kiedy odpływam w sen i po raz pierwszy od bardzo dawna nie dręczą mnie koszmary, a moje ciało nie przemarza do szpiku kości, ponieważ ona daje mi swoje ciepło.

~***~

Stoję pośrodku mojego starego pokoju zastanawiając się co tu robię. Przecież nie chciałem tu wracać. Nigdy.
– Jacques. – Głos Rafaela dobiega za moich pleców, więc obracam się gwałtownie.
I widzę go, leżącego na łóżku z wyrazem zamyślenia na twarzy.
– Co? – Mój głos jest wyraźny i rozlega się tuż obok mnie.
Podskakuję i spoglądam na drugie łóżko, to które należało do mnie. I widzę siebie, znudzonego, podrzucającej bezmyślnie piłeczkę.
– Co zrobisz jak znajdziesz mate?
Na to młodsza wersja mnie przestaje bawić się piłką i spogląda na Rafe'a. A ja już wiem kiedy to było. Mieliśmy prawie szesnaście lat i coraz poważniej myśleliśmy o czekającym nas życiu, o naszych prawach i obowiązkach.
– Nie wiem. – Drugi ja wzrusza ramionami. – Myślę, że będę ją kochał. I postaram się, żeby zawsze miała dobrze ze mną. I żeby mnie pokochała i była szczęśliwa.
– Wiesz, że tak naprawdę nasze prawo pozwala ci na wszystko, poza zabiciem jej?
– Wiem. Ale nie chcę żeby miała źle. Chcę być taki jak Alec.
– Przecież on nie odnalazł mate.
–Ale jego oficjalną kochanką jest Kim. I pewnie się z nią niedługo sparuje. Przyjrzyj się im. On o nią dba, niczego jej nie brakuje. Może nie jest jego mate, ale się stara. Nie narzeka jak on pieprzy inne, bo on jej to wynagradza.
– Chcesz zdradzać mate?
– Raf, przeznaczona to co innego. Myślę, że żaden z nas nie byłby w stanie zdradzić mate. Z resztą popatrz na rodziców. Tata wielbi ziemię, po której chodzi mama.
Nasze głosy oddalają się, a ja stoję jak zamrożony. Wtedy tak sądziłem, ale to było zanim...
– Dlaczego nie postępujesz tak jak powiedziałeś? – Rafael stoi po mojej prawej i przygląda mi się z naganą.
Wyglada dokładnie tak samo jak w ostatnim dniu przed zniknięciem. Wysoki, postawny, budzący respekt przed wrogami.
– Rafe... ja... po tym wszystkim.... – jąkam się, bo nie wiem co powiedzieć.
– J.B. – Tylko Rafael tak się do mnie zwracał, wszyscy inni korzystali po prostu z mojego pierwszego imienia. Brat patrzy na mnie z miłością, po czym przytula. – Musisz żyć dalej, braciszku. To że będziesz się zadręczał niczego nie zmieni. To była moja decyzja i jej nie żałuję.
– To moja wina, gdybym szybciej cię odnalazł...
– To nigdy nie było twoją winą, bracie. Gdybym miał jeszcze raz podjąć taką decyzję, bez wahania bym to zrobił. Wiesz dlaczego? – Kręcę głową. – Bo Cię kocham. I Aleca. I Bellę. I Maddy. I Melly. I tatę. I mamę. Wszystko co robimy, robimy z miłości, Jacq. Nie możesz się obwiniać o to co się stało, bo to w najmniejszym stopniu nie jest twoja wina.
– Nie wiem jak mam żyć – mówię bezradnie, bo to prawda.
– Pozwól jej.
– Co mam pozwolić?
– Nauczyć cię żyć na nowo. Kochać. Śmiać się. Pozwól jej nauczyć twoje serce bić.

Serce w pustceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz