Liliana
Ze zgrozą wpatruję się w osuwającego się Jacquesa. Nie jestem w stanie zareagować i to Julian podtrzymuje mojego mate. Z piersi wyrywa mi się zbolały okrzyk i rzucam się w jego kierunku.
Co do diabła się dzieje?
Dotykam dłonią czoła Jacquesa i podskakuję, bo jego temperatura jest bardzo wysoka, dużo powyżej naszej normy. Beta kładzie mojego partnera na kanapie, plecami w naszą stronę i od razu możemy zauważyć powód jego choroby. Rany częściowo się zasklepiły, ale gdzieniegdzie wypływa gęsta, brudnożółta i śmierdząca ropa, a skóra dookoła ran przybrała ohydny zgniłozielony kolor. Spoglądam zrozpaczona na Julesa, bo nie mam zielonego pojęcia co może być przyczyną takiego zachowania organizmu mojego mate. Nawet trucizny specjalnie przygotowane do zabijania wilkołaków powinny działać znacznie wolniej.
– Co mu jest? – pyta Alec, a w jego głosie słychać ogrom emocji. – Od kiedy na te rany?
– On nie miał wcześniej tych ran – szepczę. – Powstały, kiedy rzucił się do ochrony syna Alfy Brown. Nie wiem co mu jest, żadna trucizna nie powinna rozwijać się tak szybko.
Drake wciąga głośno powietrze, a wszyscy spoglądają na niego podejrzliwie.
– Gdzie jest ciało mojego ojca? – mówi, wymachując gorączkowo rękoma.
– Zapewne przy stosach pogrzebowych.
Kiedy Alex kończy zdanie, Drake zrywa się i biegnie w kierunku drzwi. Zdezorientowana podążam za nim. Jedynie Jules wyprzedza młodego Alfę, najwyraźniej odgadując tor, jakim podążają jego myśli. Po niecałych pięciu minutach znajdujemy się przy stosach, gdzie faktycznie znajduje się ciało ojca Drake'a. Chłopak kuca przy nim, po czym podnosi rękę, z której wciąż są wysunięte pazury i wącha powietrze. Wszyscy patrzymy na niego zszokowani, kiedy klnie jak szewc i rzuca się z powrotem w kierunku domu. Podążamy za nim, a Jules warczy na każdego, kto próbuje zatrzymać młodego Alfę. Drake wpada do salonu, w którym został mój mate i dopada do Jacquesa, intensywnie wąchając powietrze przy ranie.
– Drake, co ty robisz? – Jules powinien zwrócić się do niego tytułem, ale w tej sytuacji nikt nie zwraca uwagi na ten drobny nietakt.
– Pieprzony skurwiel zakaził pazury! – warczy. – Cud, że Egzekutor jeszcze żyje, ta trucizna zabija w przeciągu pięciu minut, jeśli nie ma się podanej odtrutki.
Blednę, bo od zakażenia minęła ponad godzina. Według tego co mówi Drake, mój mate powinien być martwy.
– Jaka jest odtrutka? – pytam się, a mój głos drży.
– Problem w tym, że odtrutkę trzeba podać przed zatruciem, działa trochę jak szczepionka. I drugi problem jest taki, że przygotowuje ją się trzy dni. Nie ma szans, żeby skrócić ten proces.
– Mówisz, że nie ma sposobu, by uratować mojego brata? – Alec grzmi, a jego głos jest ostry jak brzytwa.
– Na pewno konwencjonalnym sposobem nie da się go uleczyć... – Drake zawiesza głos i niemal widać jak trybiki w jego głowie przeskakują.
– Ale...?
– Możemy czegoś spróbować... Kiedyś podano mi tą odtrutkę, mogę spróbować mu dać moją krew, jeśli nie pomoże mu wyzdrowieć, powinniśmy mieć czas przygotować normalną wersję odtrutki i w ostateczności mu ją podobać.
– Zrób to – warczy Alec. – Zrób wszystko co może uratować mojego młodszego braciszka.
Drake kiwa głową, po czym pochyla się nad Jacques'em i przesuwa go. Z ust mojego mate wyrywa się jęk, a ja cała drżę, bo nie jestem w stanie nic poradzić na jego cierpienie. Młody Brown rozrywa kłami skórę na nadgarstku i przystawia go do ust Jacques'a. Początkowo nic się nie dzieje, ale po chwili mój partner wbija swoje kły w nadgarstek Drake'a i łapczywie połyka gorącą krew. Nie wiem ile mija czasu, ale w pewnym momencie Alec i Jules podchodzą do nich i przerywają połączenie. Początkowo chcę zaprotestować, ale wystarcza jeden rzut oka na szarą z wyczerpania twarz Drake'a, by zrozumieć że dał mojemu partnerowi o wiele więcej krwi niż był w stanie.
– Nie powinieneś się tak wycieńczać – karci go łagodnie Alec i pomaga usiąść na kanapie.
– To przeze mnie jest ranny i przeze mnie zaszło to tak daleko. Gdybym zorientował się szybciej może nic by mu nie było.
– To nie twoja wina – wtrąca się Bella. – Nie umniejszaj jego poświęcenia, swoim zadręczaniem się. Mój szwagier uznał, że jesteś honorowy, odważny i uczciwy, dlatego ocalił Ci życie. Teraz albo go wyleczyłeś, albo kupiłeś mu czas żeby go wyleczyć.
– Dziękuję Luno – mówi cicho i skłania głowę.
– Jeśli jest coś, co możemy dla ciebie zrobić, nie wahaj się o to prosić.
– Właściwie nie chcę nic dla siebie... – zaczyna i zawiesza głos, analizując zapewne jakiś pomysł. – Ale gdybyśmy mogli nawiązać chociaż neutralne stosunki, byłbym w siódmym niebie. Nie chcę wojny między nami.
– Możemy zawiązać sojusz – odzywa się Alec. – Nie chcemy wojny, ale uważam że możemy być sojusznikami. Pokazałeś się jako człowiek honoru, jestem gotów podpisać ugodę.
– Naprawdę? – twarz młodego Browna jest zszokowana, kiedy patrzy to na Aleca, to na Bellę.
– Naprawdę – mój Alfa uśmiecha się lekko. – Ale to wieczorem, zapraszam cię na kolację z moją rodziną. A teraz wybacz, musimy zająć się moim bratem. Clarissa zaprowadzi cię do pokoju, a później kogoś przyślę, żeby wskazał ci drogę.
CZYTASZ
Serce w pustce
WerewolfDruga część serii ,,Wilcze więzi". Liliana Green jest delikatną dziewczyną, która jako dziecko straciła rodziców. Do tej pory żyła w stadzie, które zrobiło z niej Omegę, czyli popychadło dla wilkołaków będących wyżej w hierarchii. Kiedy za decyzją o...