Rozdział jedenasty

5.5K 361 167
                                    

Liliana

Leżę w ramionach Jacquesa i jest mi przyjemnie ciepło. Ta noc może nie była idealna, ale była ogromnym krokiem w naszym raczkującym związku. Żałuję, że została przerwana, ale jeszcze bardziej żałuję tego co się stało i że temu nie zapobiegłam. Odsuwam od siebie wyrzuty sumienia, czując jak mój mate zaciąga się moim zapachem, a potem sztywnieje lekko.
– Witaj braciszku – odzywa się obcy głos.
Cholera! Mam na sobie tylko koszulkę Jacquesa, która na dodatek podjechała mi do góry. Mój przeznaczony błyskawicznie okrywa mnie kołdrą, jednocześnie przyciągając mnie bliżej.
– Alec – warczy wściekle. – Wyjdź stąd!
– Daj spokój braciszku, nawet nie patrzyłem – kpi mężczyzna, a mi przychodzi do głowy, że życie mu chyba niemiłe. – Przyszedłem, bo jest dwunasta, a ty nawet nie raczyłeś przyjść postraszyć nas swoją gębą.
– Śpię, nie widzisz, bałwanie? – Do głosu mojego mate wkrada się rozbawienie.
Chyba nigdy nie słyszałam go takiego swobodnego i radosnego, o ile można to tak nazwać.
– Teraz to raczej ciskasz we mnie gromami. Wrzuć na luz kretynie, mam przecież Bellę.
– Mam ci przypomnieć jak sam się zachowywałeś?
– Byłeś niesparowany i napalony! I rzucałeś w jej kierunku dwuznacznymi tekstami! – Do głosu brata mojego mate wkrada się gniew, zupełnie jakby mówili o wydarzeniu sprzed kilku minut, a nie lat.
– Spierdalaj idioto – odzywa się kulturalnie mój przeznaczony. – Obudzę Lilianę, ubierzemy się i zejdziemy na dół.
Brat Jacquesa już się nie odzywa, a po kilku sekundach słyszę odgłos zamykanych drzwi. Mój mate całuje mnie w czoło, a ja wyczuwam, że się uśmiecha, co jest niezwykle rzadkie jak na niego.
– Dzień dobry, Liliano – mruczy.
– Cześć. – Uśmiecham się i niepewnie go całuję.
– Jak słyszałaś moja rodzina przyjechała.
– Skąd wiedziałeś, że nie śpię?
Mój przeznaczony uśmiecha się kpiąco, ale nie odpowiada. Z drugiej strony moje pytanie było idiotyczne, jesteśmy związani wilczą więzią, a także moją przysięgą, on już zawsze będzie wiedział wszystko co dotyczy mnie. Co przywodzi mi na myśl rozmowę, którą musimy odbyć. Przełykam ślinę, kiedy obserwuję jak mój mate wstaje i zaczyna się ubierać. Ja również się podnoszę i wciągam na siebie dżinsy i bluzkę z długim rękawem. Uśmiecham się niepewnie do Jacquesa, który już na mnie czeka. Mój mate wyciąga do mnie rękę, a ja splatam z nim palce czując jak od razu nabieram pewności siebie. Schodzimy na dół do jednego z salonów, gdzie siedzą cztery osoby. Wysoki, czarnowłosy mężczyzna, który muszę przyznać jest diabelnie przystojny, obejmuje ramieniem śliczną, drobną blondynkę. Na drugiej kanapie siedzą dwie niezwykle podobne do siebie kobiety, tak że bez problemu orientuję się, że są bliźniaczkami. Jedną z nich poznałam na początku mojego pobytu tutaj. Siostry Jacquesa uśmiechają się do mnie promiennie, tak samo jak blondynka siedząca obok brata mojego mate.
– Alex, Izzy, dobrze was widzieć – odzywa się mój przeznaczony. – Poznajcie moją mate Lilianę.
Oboje wstają, a Izzy mnie obejmuje. Od razu czuję siłę i potęgę od niej płynącą i dopiero teraz orientuję się, że mam przed sobą parę Alfa, a ja zachowuję się, jakby byli mi równi.
Ukarają mnie za taką bezczelność?
– Alfo, Luno. – Pochylam głowę w poddańczym geście, modląc się, żeby nie wymyślili nic zbyt bolesnego.
– Daj spokój, Liliano – odzywa się Alfa. – Dla ciebie jestem po prostu Alex. Witaj w rodzinie, siostro.
On również mnie przytula, ignorując ciche warknięcie, jakie wydobywa z siebie Jacques.
– Na litość boską Jacques, jestem twoim bratem, Alfą i przyjacielem. Mam też mate, którą kocham. Nie musisz na mnie warczeć na każdym kroku – odzywa się ponownie Alec, ale wyczuwam że jest bardziej rozbawiony niż zły.
– Muszę kiedy pchasz łapy tam gdzie nie powinieneś – odpowiada naburmuszony Jacques i przyciąga mnie do siebie, tak że opieram się plecami o jego klatkę piersiową. – Maddy, sourette, to moja przeznaczona Liliana.
– Miło w końcu cię poznać, Liliano.
– Ciebie również. Wiele o tobie słyszałam. I proszę mów mi Lulu.
– Juliana z wami nie ma? – pyta się mój przeznaczony.
– Nie. – Alex zaciska usta w gniewnym grymasie. – Wiesz doskonale, że usypiamy go podczas pełni. Nie możemy ryzykować, że zgwałci Madeleine, a jakby poszedł do innej to urwałbym mu jaja. Po za tym znasz go, on nie chce żadnej innej, ale pełnia działa na nas zbyt mocno.
– Wiem. – Jacques pochmurnieje i wiem, że jego myśli biegną w kierunku Caroline.
Gdybym tylko mogła cofnąć czas...
– Alec zdajesz sobie sprawę, że ja pragnę sparowania – wtrąca się Maddy.
- Dopóki nie ukończysz szesnastu lat o żadnym sparowaniu nie ma mowy, Madeleine. I to nie podlega dyskusji, sourette.
– Mam już prawie szesnaście lat! – odpowiada podniesionym głosem, ewidentnie wyprowadzona z równowagi.
– Prawie. Czekaliście ponad półtora roku, to pozostałe pięć miesięcy również możecie poczekać, zwłaszcza że Jules robi wszystko, żeby żyć honorowo. Walczy dla ciebie siostro, a chyba nie chcesz tego zaprzepaścić? Zdajesz sobie sprawę, że sparowanie przed szesnastym rokiem życia uznawane jest w naszym świecie za coś haniebnego.
Madeleine zwiesza ramiona w bezsilnym geście, a ja odnoszę wrażenie, że już niejednokrotnie toczyli podobną dyskusję. Podchodzimy do kanap i siadamy na nich.
– A więc, Lulu powiedz nam jak się poznaliście? – Pytanie zadaje Bella. – Jacques był bardzo skryty w tej sprawie.
Niepewnie spoglądam na mojego mate, bo nie wiem, czy chce by inni poznali takie szczegóły, ale kiwa głową, a ja zauważam jak kąciki jego ust unoszą się ku górze. Przenoszę uwagę na Lunę i opowiadam jej wszystko, co chce wiedzieć.

Serce w pustceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz