Niestety nie znalazłam z polskim tłumaczeniem :/.
Jacques
Spoglądam z zadumą na Lilianę, która leży w moich ramionach. Od czasu spotkania z Kim i późniejszego odnalezienia przez nią mate jest wyjątkowo milcząca. Wpatruje się w sufit, a na jej pięknej twarzy gości grymas wykrzywiający jej pełne usta.
– Co się dzieje, chérie? Wyglądasz na zaniepokojoną.
– Kochałeś ją? – pyta się zupełnie zbijając mnie z pantałyku.
– Mówisz o Kim? – upewniam się.
Moja mate potakuje i przekręca się w moich ramionach tak żeby widzieć moją twarz.
– Nie. Nigdy jej nie kochałem. Właściwie – dodaję – nawet nie czuję do niej jakiejś wielkiej sympatii. Można powiedzieć, że ją lubię, jest mi jej żal, ale to wszystko odczuwam tylko dzięki tobie, mon petit amour.
– Ale byłeś taki wściekły, kiedy powiedziała o dziecku...
– Byłem wściekły, że mi nie powiedziała. Byłem wściekły, że jej nie ochroniłem i straciliśmy dziecko, chociaż nawet o nim nie wiedziałem. Byłem wściekły, że tu przyszła i mówiła ci o tamtym co było między nami. Nie potrafię wyobrazić sobie tego co czujesz, ale jestem pewny, że gdyby przyszedł tu jakiś twój były kochanek to zapierdoliłbym chuja na miejscu. Dlatego też tak bardzo się cieszę, że byłaś dziewicą – pocieram swoim nosem o jej.
– Jedynym z którymkolwiek coś robiłam był Jason, ale on mnie do tego zmuszał. Chciałam zachować dziewictwo dla partnera, chociaż wiedziałam, że między nami może nie być kolorowo. A dostałam ciebie, najwspanialszego mężczyznę na ziemi.
– Och mon petit amour, to ja dostałem najwspanialszą kobietę na ziemi. Tylko ty byłaś w stanie dostrzec coś pod moją skorupą i wydobyć ze mnie resztki dobra.
– Ty jesteś dobry, Jacques. Straszliwie cierpiałeś i nie było nikogo, kto mógł to zrozumieć w takim stopniu jak ja, bo każdego od siebie odpychałeś.
– Ciebie też odpychałem...
– Tak – uśmiecha się tym tajemniczym uśmiechem, który sprawia, że pragnę rzucić jej cały świat do stóp. – Ale ja wyczuwałam twoje emocje, co pozwoliło mi zorientować się czego naprawdę potrzebujesz. Myślę, że kochałam cię już wtedy, kiedy po raz pierwszy obudziłam się w twoim domu.
– Mon Dieu, Liliano – szepczę i całuję ją w czoło.
Nie wiem jakim cudem dostałem tak niesamowitą partnerkę, ale każdego dnia będę dziękował za nią Księżycowi. Przyciskam ją mocniej do siebie, ale naszą piękną chwilę przerywa pukanie do drzwi.
– Proszę! – wołam, jednocześnie modląc się, żeby to było coś ważnego, bo inaczej zamorduję osobę po drugiej stronie drzwi.
Do pokoju wchodzi Lucas, który rozgląda się niespokojnie, zanim jego spojrzenie pada na mnie i moją mate, która ufnie wtula się w moją pierś, niemal ukrywając się przed wzrokiem mojego przyjaciela. Delikatnie gładzę jej plecy, bo nie pozwoliłbym żeby jakikolwiek samiec oglądał moją partnerkę w sytuacji, gdzie pokazuje więcej niż powinna. Ale Lucas nawet na nią nie spogląda, tylko koncentruje się na mnie. I po raz pierwszy dziękuję w duchu Alecowi, że wysłał do mnie właśnie tego Deltę. Jest zapatrzony w swoją mate jak w obrazek i wie jak się zachowywać w takich sytuacjach, co sprawia, że moja bestia śpi spokojnie, obłaskawiona obecnością Liliany.
– Jacques – mówi cicho, ale wyłapuję w jego tonie desperacką nutę. – Mam problem, potrzebujemy twojej pomocy.
– O co chodzi?
– Nie jestem pewny czy to dobre miejsce na takie rozmowy– mówi rzucając okiem na moją mate, a ja początkowo cały się jeżę.
Na litość boską to moja partnerka! Doskonale wie kim jestem i co robię. Chyba, że Lucas mówi o...
– Mów – wzdycham, bo teraz i tak jest już za późno.
Liliana już zesztywniała w moich ramionach i jestem pewien, że zorientowała się, że Lucas nie chciał mówić przy niej. Całuję ją w czoło, nie przejmując się jego obecnością, bo pragnę żeby się rozluźniła. Nie mam przed nią tajemnic, a jeśli czegoś nie wie, to tylko dlatego, że dowie się później. Nie chcę by cokolwiek nas rozdzielało, nawet coś powinno być moją tajemnicą, bo dotyczy spraw stada, do których jako Egzekutor mam dostęp.
– Są dwie sprawy. Paul dyszy chęcią zemsty na ojcu Kim i ledwie go kontroluję. Jeśli tak dalej pójdzie będę musiał go zamknąć w piwnicy, a uwierz nie chciałbym robić tego własnemu guerrerio.
– Nie będziesz musiał. Powiedz mu, że ma się opanować i przestać demolować mój dom...
– Przepraszam, nie sądziłem, że będziesz wiedział. Nie dałem rady go opanować.
– Ciężko było go nie słyszeć, Luke. Nie martw się, nie ukarzę go. Sam w wściekłości nie raz niszczyłem wszystko po drodze. W każdym razie przekaż mu to i powiedz, że jeśli się nie opamięta to ja go zamknę, a to będzie znacznie mniej przyjemne i zrobię to niezależnie od tego, czy będę musiał z tobą walczyć.
– To mój guerrerio, Jacques. Nie mogę stać bezczynnie.
– Nie jesteście jeszcze związani, Luke. Po za tym on dawno przekroczył granicę. Gdyby nie Liliana już dawno bym go ukarał, ale dzięki niej zaczynam rozumieć jak się czuje samiec przy swojej mate. Nie mogę rozpocząć nagonki na ojca Kim bez zgody Aleca, a on takiej nie udzielił. Będzie tu dzisiaj i jestem przekonany, że rozkaże mi na niego zapolować, ale do tej pory mam związane ręce.
– Wiem, przepraszam Jacques. Postaram się mu to wytłumaczyć – mówi, nieco zawstydzony, a ja posyłam mu pokrzepiający uśmiech, bo zupełnie nie chodziło mi o to, żeby wytykać mu oczywistości, o których powinien pamiętać. – Jest jeszcze jedna sprawa. Zaufani ludzie donieśli mi, że dookoła naszych granic zaczynają kręcić się ludzie z watahy Srebrnej Rzeki. Na razie nie próbowali przekroczyć granicy, ale już sama ich aktywność jest niepokojąca. Zazwyczaj wszystkie wilkołaki trzymają się z daleka od naszych terenów.
Liliana sztywnieje przerażona, a ja wydobywam z siebie dziki warkot. Moje oczy rozbłyskują złotem i nie jestem w stanie na to nic poradzić. Wściekłość opanowuje mnie całego, niemal pochłaniając wszystko co odczuwam dobrego przy Lilianie. Dopiero drżące dłonie mojej mate, która mimo własnego strachu, próbuje załagodzić targające mną emocje, nieco mnie otrzeźwiają.
– Zajmiemy się tym po przyjeździe Aleca. On zorganizuje spotkanie z Alfą Srebrnej Rzeki i jego Betą. Mam nadzieję, że również z synalkiem Bety – mój głos bardziej przypomina warkot, ale nie jestem w stanie na to nic poradzić.
– Wedle rozkazu – Lucas uderza w formalny ton, kłania się i wychodzi.
Moja przeznaczona spogląda na mnie niespokojnie, próbując wybadać sprawę. Jej drobne dłonie cały czas gładzą moje ramiona, co sprawia, że w końcu się rozluźniam.
– Co chcesz zrobić? – pyta się cicho, drżącym głosem.
- Spójrz na mnie, chérie – mówię, a kiedy wykonuje polecenie kontynuuję. – Nie masz się o co martwić. Ten skurwiel, ani nikt z tej pieprzonej watahy nie położy na tobie łap. Żaden samiec nie dotknie sparowanej samicy bez zgody jej partnera, zwłaszcza jeśli ona jest jego mate. A już zwłaszcza nikt nie dotknie mojej partnerki. Liliano – chwytam delikatnie jej podbródek, a kciukiem gładzę policzek. – Nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić. Nie mam nikogo ważniejszego od ciebie. Jesteś moim światem, a jeśli ktoś czegokolwiek spróbuje wyda na siebie wyrok śmierci.
– Chcesz zabić Jasona?
– Nie, chérie – uśmiecham się, ale jestem przekonany, że bardziej wygląda to jak szczerzenie kłów. – Ja tego nie chcę, ja to po prostu zrobię. I zrobię to z uśmiechem na ustach.
– Wiesz, że on wtedy miał prawo zrobić mi to co zrobił?
– Nie miał – warczę. – Jeśli ktokolwiek miał wtedy do ciebie prawo to William. Tak naprawdę on też może zażądać wydania Jasona. To nawet nie jest taki zły pomysł.
– Co ty chcesz zrobić?
– Zamierzam doprowadzić do sytuacji, w której nie będą mieli wyboru i będą musieli skazać tego skurwiela – mówię złowrogo oczami duszy widząc tortury jakie mu zafunduję.
![](https://img.wattpad.com/cover/179980432-288-k512118.jpg)
CZYTASZ
Serce w pustce
WerewolfDruga część serii ,,Wilcze więzi". Liliana Green jest delikatną dziewczyną, która jako dziecko straciła rodziców. Do tej pory żyła w stadzie, które zrobiło z niej Omegę, czyli popychadło dla wilkołaków będących wyżej w hierarchii. Kiedy za decyzją o...