Houston, mamy problem.

48 5 5
                                    


🖤🖤🖤 Lena

Przez resztę dnia w szkole Lea nic nie mówiła. Była jakaś cicha, a Lea zawsze się udziela w rozmowach. Zawsze. Lexi starała się z nią jakoś pogadać, ale cały czas mówiła, że wszystko w porządku.

Wraz z dzwonkiem oznaczającym koniec lekcji, zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z klasy u boku Lei. Ustaliłyśmy, że pójdziemy do mnie, by obejrzeć jakiś film. Przez całą drogę rozmawiałyśmy na luźne tematy.

- Jak idą przygotowywania do konkursu? - zapytałam.

Dziewczyna od razu się ożywiła.

- Bardzo dobrze. Przeszliśmy już kolejny etap. Teraz chłopcy muszą się wykazać, byśmy dostali się do finału.
A tobie i Minho jak idą treningi?

- Dobrze, chociaż strasznie męczą. Nawet nie wiesz jak jestem po nich padnięta. Mięśnie mam całe obolałe. Pamiętam, że po pierwszym treningu rano nie mogłam się podnieść z łóżka - zaczęłam narzekać, a Lea się tylko uśmiechała pod nosem - Hej! Ja mówię poważnie!

Gdy byłyśmy już u mnie w domu okazało się, że nikogo nie ma. Na początku poszłyśmy do kuchni, by zrobić coś do jedzenia, bo jak zwykle jestem głodna. Po zjedzeniu przepysznych kanapeczek, ruszyłyśmy do mojego pokoju. Weszłyśmy i wygodnie ułożyłyśmy się na moim łóżku. Włączyłam laptopa i zaczełyśmy oglądać "Niezgodną".

🖤🖤🖤 Thomas ( w tym samym czasie)

Wracałem wraz z Newt'em do domu. Minho stwierdził, że musi jeszcze coś po drodze załatwić, dlatego go z nami w tej chwili nie ma.

- Padnij! - nagle usłyszałem Newt'a i poczułem szarpnięcie za ramię w dół. Schowaliśmy się za małym murkiem, który oddzielał park od drogi. Ludzie przechodzący obok patrzyli na nas jak na wariatów.

- Co ci odbiło?! - zapytałem trochę zdenerwowany.

- Wrócili.

Spojrzałem na niego jak na idiotę nie rozumiejąc tego, co mi przed sekundą powiedział. Miodowo włosy tylko kiwnął w stronę murku. Ostrożnie się podniosłem z ziemi. Kucnąłem i wychiliłem delikatnie głowę. Własnym oczom nie mogłem uwierzyć w ten widok. Jakieś kilka metrów ode mnie stał wielki "samolot"? Nie wiem jak to nazwać, ale wiem, że jest to transport DRESZCZ'u. Parę strażników otaczało pojazd. Byli ubrani w czarne kombinezony i kaski, przez co nie było widać ich twarzy, a w rękach trzymali broń.

- Cholera - to były pierwsze moje słowa po zobaczeniu statku i tych ludzi.

Spowrotem usiadłem na ziemi i spojrzałem na Newt'a.

- Stary, mamy problem. I to wielki. - skierowałem słowa do chłopaka.

- My jak to my. Zawsze się wpakujemy w jakieś gówno, ale wyobraź sobie, co będzie jak się dowiedzą, że dziewczyny mają supermoce.

Po jego wypowiedzi zrobiłem wielkie oczy. Siedemnastolatek zareagował dokładnie tak samo jak ja, gdy tylko zrozumiał swoje słowa.

- Dziewczyny! - krzykneliśmy w tym samym czasie.

- Dzwoń do Leny! Natychmiast!

Zrobiłem tak jak powiedział czekoladowooki.

- Cholera! Nie odbiera!

- Dzwoń jeszcze raz! - nakazał mój przyjaciel.

Strasznie się denerwuje. Co jeśli dziewczyną już się coś stało?

- Dobra, pomyślmy. Lena mówiła, że po szkole przychodzi do niej Lea, więc powinny być teraz razem, ale gdzie w takim razie jest Lexi? - spytałem.

- Ty leć do dziewczyn, a ja napiszę do Minho i zobaczę czy Lexi przypadkiem nie jest w domu. Później spotkamy się w kawiarni tej co zawsze.

Pokiwałem głową na znak, że rozumiem i ruszyliśmy w różne strony. Biegłem najszybciej jak potrafiłem, przepychając się przez ludzi, ale również uważałem, by żaden uzbrojony facet mnie nie zauważył. Podczas drogi próbowałem się dodzwonić, do którejkolwiek z blondynek, ale na marne. Po około dziesięciu minutach byłem na miejscu. Drzwi były otwarte, więc wszedłem. Wszystko wydawało się być w porządku, ale i tak się trochę bałem. Wparowałem do pokoju mojej dziewczyny. Zastałem tam Leę i Lenę oglądające jakiś film.

- Hej Tom... - zaczeła Diggory lecz jej przerwałem.

- Czemu nie odbierałyście? Myślałem, że coś się wam stało.

- Stało? Co się niby miało stać? - spytała lekko zdziwiona Salvatore.

Ja za to zlałem jej pytanie. Nie mamy teraz na to czasu. Strażnicy mogą tu przyjść w każdej chwili.

- Chodźcie musimy już iść. Natychmiast!

Dziewczyny podniosły się z łóżka. Ich miny wyrażały niepokój i dezorientację. Pociągnołem obydwie za ręce, ale się wyszarpneły.

- Thomas, co się dzieje?

Nagle było słychać otwieranie drzwi. Przyłożyłem sobie palec do ust, by przekazać szesnastolatką żeby były cicho. Usłyszałem głos jakiegoś mężczyzny.

- Szefie zgłoś się.

- Zgłaszam się - to był głos, którego nienawidziłem najbardziej na świecie.

- Jesteśmy już w domu.

- Dobrze. Pamiętajcie tylko, że są nam potrzebne żywe. Bez odbioru.

Wystraszyłem się. Nie wiedziałem, co mam robić.

- Jest już za późno - wyszeptałem do towarzyszek. - Znaleźli nas.

- Thomas, powiesz o czym ty mówisz? I kto nas znalazł?

Oj Lea. W szkole to się nie odzywałaś, a teraz to, co sekunda zadajesz mi pytania? Serio?

- Nie mamy czasu. Powiem wam wszystko jak spotkamy się z resztą.

Przez chwilę zastanawiałem się jak możemy uciec. Nagle w oczy rzuciło mi się duże okno w pokoju mojej dziewczyny. Podszedłem do niego i otworzyłem. Na szczęście pokój Leny znajduje się na parterze, więc nie trzeba skakać. Jako pierwszy wyszedłem przez okno.

- Ruszcie się, no już!

Dziewczyny wyszły z mieszkania zaraz po mnie. Zacząłem biec a moje przyjaciółki za mną. Biegliśmy tak około 3 minut dopóki nie usłyszałem:

- Thomas zatrzymaj się. Thomas!

- Co?! - krzyknąłem na Lenę, która się zdziwiła moim zachowaniem. Milczała, dlatego odezwałam się Lea.

- Gdzie my w ogóle biegniemy?

- Do Coffe and Pancake. Prawdopodobnie Lexi z chłopakami już tam jest.

Wróciłam! Mam nadzieję, że się w miarę podoba

To Jeszcze Nie Koniec - Więzień labiryntuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz