7. Warunki nie do osiągnięcia

153 11 1
                                    

*Kate*

- Chwila moment, pani nie może wyrzucić Franky ze szkoły. - powiedział Eric, a ja natychmiastowo go poparłam. 

- To ja jestem tutaj dyrektorem, więc owszem, mogę. 

- Pani dyrektor, ja w pełni rozumiem pani argumentację. Zależy pani na bezpieczeństwie uczniów. Uważam, że to fantastycznie, ale mogę panią zapewnić, że Franky nie stanowi żadnego zagrożenia. 

- A zatem, jak pani wytłumaczy to dzisiejsze zajście? - dyrektorka pozostawała nieugięta. 

- To był zwykły wypadek, których będzie coraz mniej. Osobiście tego dopilnujemy. - zapewniłam, licząc na to, że kobieta w końcu zmieni zdanie. 

- Mogę zapytać, w jaki sposób? - dyrektorka wyglądała na nieprzekonaną. 

- Franky korzysta z pomocy psychologa. Pani Eveline White jest najlepszym psychologiem w całym Amsterdamie i to właśnie ona zajmuje się Franky. Jestem pewna, że terapia z nią poskutkuje i nie będzie już żadnych tego typu problemów. 

- Dobrze, a zatem, jeśli pani White wyda opinię, która oświadczy, że Franky może chodzić do szkoły, nie narażając przy tym uczniów na niebezpieczeństwo, nie wyrzucę jej. 

- Niech się pani nie martwi, dostarczymy tę opinię jutro z samego rana. - uśmiechnęłam się zadowolona z takiego obrotu sprawy. Nawet bym nie przypuszczała, jak mało osiągalny okaże się ów warunek.

*Franky*

Od razu po przyjściu ze szkoły, udałam się do swojego pokoju z zamiarem zostania w nim już na zawsze. Wiem, wiele razy już to mówiłam, ale tym razem naprawdę. Nie mogę przeboleć myśli, że mało co nie skrzywdziłam niewinnego człowieka. Jasne, Pit zamierzał pobić Freddy'ego, ale ja nie powinnam aż tak gwałtownie reagować. Przecież Pit to tylko zwykły licealista, a ja jestem chodzącą maszyną do zabijania. On nie miałby ze mną najmniejszych szans. Dobrze, że moje rodzeństwo w porę zadziałało, bo wolę nie myśleć, co by się stało z Pitem. 

- Franky? - do mojego pokoju weszła mała Evie. - Dlaczego jesteś smutna? Powinnaś być wesoła. - posłałam siostrzyczce ciepły uśmiech. Dziewczynka nie wiedziała o niczym, co wydarzyło się w szkole i najlepiej niech tak zostanie. 

- A co ty tu robisz, mała? Myślałam, że poszłaś bawić się z Aniką. 

- Ona właśnie szuka kryjówki, żeby ukryć Rysia, mojego pluszaka, a ja będę go potem szukać. To fajna zabawa. 

- To... brzmi super. - starałam się ze wszystkich sił ukryć, że coś jest nie tak i chyba blondynka to kupiła.

- A wiesz, jak będzie jeszcze fajniej? - spytała uradowana, a ja posłałam jej pytające spojrzenie. Dziewczynka przytuliła mnie od tyłu, przez co momentalnie się cofnęłam. 

- Mała, lepiej nie podchodź. - ostrzegłam ją, ponieważ nie chciałam zrobić jej krzywdy. Chociaż nadal miałam na sobie kajdanki, wolałam nie ryzykować. 

- Co się stało? Chciałam, żebyś wzięła mnie na barana i polatała ze mną po domu, tak jak zawsze się bawiłyśmy. Czemu znowu nie chcesz się do mnie przytulać? - spytała, robiąc smutne oczka. Momentalnie poczułam, jak mięknę, a jednocześnie dopadło mnie poczucie winy, że zraniłam uczucia niewinnej siostrzyczki, nawet jeśli kierowałam się przy tym jej bezpieczeństwem. 

- To nie o to chodzi, Evie. Po prostu musisz na mnie trochę bardziej uważać, żebym nie zrobiła nic złego, rozumiesz? - spytałam łagodnym głosem. Dziewczynka zmarszczyła brwi, zupełnie jakby właśnie zaczęła się nad czymś intensywnie zastanawiać. 

Hunter Street : Łączy nas jednoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz