16.03.1983 r.
*MichaelCzy to możliwe, że w moim pokręconym życiu nastąpiła jakaś mała stabilizacja? Wydawało się, że w końcu... będzie dobrze. Gdy zerkałem na podarte dokumenty, które od wczorajszego wieczoru leżały na podłodze, czułem, jakby cały świat się zatrzymał. Jakby wszystkie inne problemy nagle zrobiły się błahe, nieznaczące, bo był obok mnie ktoś, kto kochał mnie bezwarunkowo i kogo ja kochałem ponad życie. Jakbym złapał Pana Boga za nogi i wygrał coś, co jest warte więcej niż wszystko, co posiadam jak sława, pieniądze, kariera. Dlaczego tak późno to doceniłem...? Na szczęście nie za późno. Ktoś chciał iść ze mną przez życie mierząc się z każdą przeciwnością, być, jakby wbrew całemu światu. Miłość, ta prawdziwa jest czymś najpiękniejszym w życiu, nie opiszą jej żadne słowa, żaden wiersz, żadna piosenka. Kiedy ktoś decyduje się po prostu być obok i akceptować cię takiego jakim jesteś, bez żadnych ''ale '' i ''jeśli''. Vanessa wydawała się pogodzona z każdą zmianą, która teraz nastąpi, nawet jeśli sam nie wiedziałem co się stanie. To, że teraz daliśmy sobie szansę, nie gwarantowało, że tak już będzie zawsze, byłem tego świadomy, ale nie chciałem o tym myśleć zbyt długo. Wolałem skupić się na tym, aby każdego dnia nasza relacja stawała się coraz lepsza i silniejsza.
— To ty? — spytała Eva, gdy przeglądaliśmy album, jedyny, który zabrałem ze sobą z Gary i do dzisiaj kurzył się w jednej z szuflad. Po tym całym armagedonie uczuć nabraliśmy ochoty na odgrzebanie kilku wspomnień.
— Mhmm, a to wujkowie Tito, Jackie, Marlon, Randy i Jarmain — wskazywałem na kolejne osoby na zdjęciu. Ona z zainteresowaniem przyglądała się każdemu z osobna. Zdjęcie akurat pochodziło z koncertu w dniu, kiedy dowiedziałem się, że Vanessa jest w ciąży.
Z pewną nostalgią wspominałem tamten wieczór. Jak mało wtedy wiedzieliśmy...o życiu, o czymkolwiek. Ale moja radość była prawdziwa. Mimo że zanim pokochałem Vanessę jedynym o czym marzyłem była scena, na której mógłbym dosłownie spać, i która była jedynym miejscem, gdzie byłem szczęśliwy, a o rodzinie myślałem jak o czymś oczywistym, ale gdzieś w dalekiej przyszłości. Nawet nie rozmawialiśmy jeszcze o dzieciach, kompletnie o tym nie myśleliśmy...*Kiedyś
Światła zgasły. Wszyscy zeszliśmy ze sceny, po całkiem dobrym koncercie. Odbywał się w Chicago i był ostatnim koncertem w tym tygodniu, więc jeszcze tego samego dnia chciałem koniecznie wrócić do Gary. Rano rozmawiałem z Vanessą, wydawała się czymś zdenerwowana, ale nie chciała o tym mówić przez telefon. Martwiłem się, bo od tygodnia wspominała, że czuje się gorzej. Nie przechodziło jej więc wczoraj była u lekarza. Powiedziała, że to nic poważnego, ale miałem przeczucie, że nie mówiła mi całej prawdy. Dlatego tymbardziej chciałem wracać jak najszybciej, mimo że wszyscy byli zmęczeni po występie. Koniec końców razem z Josephem spakowaliśmy nasze rzeczy i ruszyliśmy w drogę do domu, a bracia zostali w hotelu. Nie cała godzina drogi minęła dość szybko. Gdy byliśmy już na miejscu tylko pospiesznie przywitałem się z mamą, która się nas dzisiaj nie spodziewała i poleciałem prosto do Vanessy. Zapukałem do drzwi i otworzył mi trochę zdziwiony jej ojciec, ale od razu mnie wpuścił. Była już w pokoju i szykowała się do snu. Wszedłem do jej sypialni bez pukania. Siedziała na łóżku i lekko się wzdrygnęła, gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Jednak kiedy zobaczyła, że to ja, rzuciła mi się w ramiona.
— Myślałam, że zobaczymy się dopiero jutro.
— Niespodzianka — pocałowałem ją. Poczułem się, że się uśmiecha i odwzajemnia pocałunek, przedłużając go. — I martwiłem się. — dodałem po chwili patrząc na nią.
— Przepraszam, nie chciałam żebyś się denerwował.
— A jak się czujesz?
— Teraz w porządku — zaczęła nerwowo ściskać swoją koszulkę. Zauważyłem, że unika mojego wzroku.
— Denerwujesz się czymś? — wziąłem ją za rękę i pociągnąłem, aby usiąść na łóżku. Chyba pierwszy raz to ona się bała i ewidentnie nie chciała o czymś mi powiedzieć. — Wiesz, że możemy porozmawiać o wszystkim. — ucałowałem jej dłoń, z nadzieją, że poczuje się pewniej. Jednak obserwując ją niepokoiłem się coraz bardziej, co wyniknie z tej rozmowy. Nie chciałem na nią naciskać, ale jednocześnie takie zachowanie całkiem nie było w jej stylu. Przeważnie jeśli coś się działo, albo coś jej nie pasowało to nie potrafiła dusić tego w sobie tak długo. To ja byłem tym, którego trzeba było ciągnąć za język. To zachowanie świadczyło o tym, że może to być coś poważnego.
— Możemy porozmawiać o tym jutro? — spytała w końcu uparcie wpatrując się w podłogę.
— W porządku — uniosłem lekko jej podbródek, zmuszając, aby na mnie popatrzyła. — Kocham cię.
— Ja ciebie też — lekko się uśmiechnęła — Zostaniesz ze mną? Stęskniłam się za tobą. — sama z siebie tak po prostu mnie przytuliła.
— Zostanę, też za tobą tęskniłem — gdy to usłyszała spojrzała na mnie na chwilę po czym niespodziewanie pocałowała. Atmosfera od razu się zmieniła. Jednak nie byliśmy sami, a jej ojciec by mnie chyba zabił, gdyby nas przyłapał. Musiałem to przerwać do póki myślałem jeszcze trzeźwo. Jej ani moi rodzice nie mieli nic przeciwko, kiedy nocowaliśmy u siebie, bo właściwie nie było to niczym nowym. Ale wolałem nie nadużywać ich gościnności. Chociaż zdażało nam się czasami bardziej ryzykować...
— Nie chcesz? — była widocznie zdezorientowana i jakby...smutna?
— Twoi rodzice przecież są w domu
— Ach... no tak — położyła się na łóżku i przykryła kołdrą. Przyglądałem się jej przez chwilę po czym sam położyłem się obok i zgasiłem lampkę. Poczułem, że przysunęła się do mnie i przytuliła. Nie przeszkadzało mi to, bo lubiłem kiedy była tak blisko, ale coś było nie tak. Cały czas to czułem i nie dawało mi to spokoju. — Śpisz? — miałem wrażenie, że minęło sporo czasu, gdy usłyszałem jej głos.
— Nie, coś się stało?
— Tylko tak pytam — Naprawdę zachowywała się jak nie ona.
— Na pewno nie chcesz porozmawiać?
— Nie, sama nie wiem, chyba nie zasnę
— Może jednak? — zaświeciłem ponownie lampkę. — Widzę, że coś cię dręczy.
— Boję się, że mnie zostawisz
— Dlaczego bym miał? — Nie rozumiałem całkiem skąd wzięła się ta obawa. Czy w jakiś sposób ją zaniedbałem? Czy o coś mnie podejrzewała? — Kocham cię i nie widzę nikogo innego w swoim życiu.
— Jestem w ciąży — podkuliła kolana pod brodę i ukryła w nich twarz. Myślałem, że coś źle usłyszałem. Jednak z każdą minutą to do mnie docierało. Nie takiej informacji się spodziewałem. Ale, gdy już pierwszy szok minął poczułem pewnego rodzaju... szczęście.
— Jesteś w ciąży — powtórzyłem za nią cicho, ale nie na tyle, żeby nie usłyszała. Ona podniosła na mnie wzrok.
— Jesteś na mnie zły?
— Zły? — złapałem ją za ręce — Nigdy, nawet, chyba się cieszę.
— Cieszysz? Nie boisz się, że sobie nie damy rady? Ty masz karierę... — Nie czekając aż skończy porwałem ją na ręce i okręciłem się wokół własnej osi.
— Poradzimy sobie — powiedziałem pewnie. Dopiero później zdałem sobie sprawę, że przed nami zostało jeszcze poinformowanie o wszystkim rodziców.
CZYTASZ
Ostatnia Szansa | MJ | ZAKOŃCZONE |
Fanfiction"...jestem pewny, że jeszcze nie wszystko stracone. Jeśli te wszystkie lata cokolwiek dla ciebie znaczą, to daj mi ostatnią szansę. Proszę tylko o miesiąc, 30 dni i ani dnia dłużej." Czy miesiąc wystarczy, aby na nowo rozpalić uczucie, które kiedyś...