Dzień 9

345 30 11
                                    

23.02.1983 r.
*Michael

Tej nocy wyjątkowo dobrze mi się spało. Miałem wrażenie, że będzie już tylko lepiej. Zauważyłem, że to była chyba pierwsza noc, odkąd przyjechały, kiedy poszliśmy spać w zupełnej zgodzie. I to mnie w jakiś sposób uspokoiło. Budząc się przy niej miałem świadomość, że musi jeszcze minąć wiele czasu, zanim powrócimy do tego co było kiedyś. Chciałem, aby każdy poranek już taki był. Żałowałem, że resztę dnia będę musiał spędzić w pracy. Miałem zamiar wziąć ją ze sobą, chociaż zdawałem sobie sprawę, że jest znudzona kilkugodzinnym przyglądaniem się próbom. Mimo to zostawiać jej samej też nie chciałem. Byłem pewien, że Bruno skorzysta z okazji i mimo moich...ostrzeżeń będzie dotrzymywał jej towarzystwa. Tak źle i tak niedobrze. Nie sądziłem, że pogodzenie obowiązków z życiem rodzinnym będzie takie trudne.
Powoli podniosłem się z łóżka i podszedłem do okna, aby odsunąć zasłony i wpuścić trochę światła. Luty powoli zbliżał się ku końcowi i miałem nadzieję, że będzie coraz więcej słonecznych dni. Nie mogłem sobie pozwolić na dłuższe wpatrywanie się na pogodę za oknem, bo czas gonił i niedługo powinienem być już w drodze na próbę. Ten dzień jeszcze planowałem poświęcić na doszlifowanie układu z choreografami. W końcu jeśli mieli poźniej uczyć tancerzy, musieli umieć go perfekcyjnie. Na początek planowaliśmy podzielić wszystkich, którzy przeszli casting, na mniejsze grupy, aby nauczyć ich kroków. Dopiero kiedy będą one opanowane zaczniemy próby w pełnym składzie.

-Vanesso-podszedłem do łóżka, aby ją obudzić. Ująłem jej dłoń i przesunąłem palcem po obrączce, którą nosiła niezmiennie od kilku lat-Wstawaj

Jednak same słowa nie wystarczyły. Dopiero, gdy kilkukrotnie potrząsnąłem ją za ramię, zaczęła otwierać oczy.
-Dlaczego codziennie musisz przerywać mi takie piękne sny?-Przyciągnęła się i przekręciła na drugi bok, tak że przed oczami zostały mi jej plecy. Przeszedłem nad nią i położyłem się obok w sposób jaki umożliwiał mi patrzenie się w jej twarz.
-A co ci się śniło?-na to pytanie przemknęła oczy i przytuliła się do poduszki, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech.
-Coś-odpowiedziała krótko
-Odpowiedz jak grzecznie pytam-Dźgnąłem ją w żebra na co od razu otworzyła oczy.
-A nie mieliśmy czasami wstawać?-spytała i podniosła się do pozycji siedzącej.
-Za chwilę-pociągnąłem ją, tak że gdyby nie podparła się rękami, wylądowałaby prosto na mnie-W harmonogramie przewidziałem czas na zabawy w łóżku-poruszyłem brwiami na co ona tylko przekręciła oczami.
-Marzy ci się Jackson
-A tobie nie pani Jackson?-powiedziałem z naciskiem na ostatnie słowo.
-Oj Michael, Michael-poczochrała mnie po włosach i wstała.
-Coś się stało?-Spytałem widząc jej wyraz twarzy, który się zmienił.
-Nie, nie, po prostu...-przerwała na chwilę-trudno mi się przestawić, że po tak długim czasie znowu jesteś obok i budzę się przy tobie...-zauważyłem, że jej oczy się zeszkliły.
-Ale nie płacz, tak może być już zawsze...jeśli tylko mi pozwolisz-przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem. Po chwili przetarła dłonią oczy i odsunęła się ode mnie.
-Pójdę się ubrać-Wyminęła mnie i wyszła z sypialni. Naprawdę czasami jej nie rozumiałem. Najpierw się śmieje, żartuje, później prawie płacze, a na końcu obojętnieje i wychodzi. A ja w końcu nie mam pojęcia co zrobiłem nie tak. Postanowiłem zostawić ją narazie w spokoju i sam zająłem się poranną rutyną. Gdy byłem już gotowy zszedłem na dół, gdzie zastałem ją w kuchni, opartą o blat. Miała na sobie jeansy i obcisły, czarny golf, który podkreślał to co trzeba. Gdy mnie zauważyła podeszła i tak po prostu się przytuliła. Teraz już całkowicie nie rozumiałem co się dzieje.
-Przepraszam Mike, nie czuję się dzisiaj za dobrze-po tych słowach już zaczynałem się domyślać o co może chodzić.
-Boli cię coś?-pogłaskałem ją po głowie.
-Wszystko, ale wzięłam tabletkę, zaraz powinno przejść-odsunęła się ode mnie, kiedy odezwał się dźwięk czajnika-Wolisz herbatę czy kawę?
-Herbatę, masz ochotę na kanapki?-spytałem podchodząc do lodówki
-Chętnie, pomóc ci?-postawiła kubki z parującą herbatą na stole.
-Poradzę sobie-uśmiechnąłem się lekko w jej stronę na potwierdzenie swoich słów.

Ostatnia Szansa | MJ | ZAKOŃCZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz