19.02.1983 r.
*MichaelTa noc była jedną z najgorszych w moim krótkim życiu. Przez lata naszej znajomości zdarzały się kłótnie, ale nigdy takie ostre. Przez resztę wczorajszego dnia nie opuściłem pokoju. Trudno mi było zasnąć, a kiedy już się to udało sen był niespokojny i płytki. Budziłem się szybko wyrwany przez najcichszy szelest. Podniosłem się z łóżka dopiero o świcie. Zrobiłem kilka okrążeń wokół pokoju i skierowałem się do drzwi. Gdy stanąłem w łazience przed lustrem, prawie sam siebie nie poznałem. Moje oczy były zaczerwienione i podkrążone. Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył mógłby się przestraszyć. Obmyłem twarz zimną wodą jednak niewiele to dało. Gdy już załatwiłem wszystkie potrzeby wróciłem do sypialni. Wziąłem do ręki dokumenty, które wczoraj pod wpływem emocji podpisałem. Minęło zaledwie kilka dni...tylko tyle wystarczyło, abym zrezygnował z dalszej walki. Jaki to miało sens, skoro ona uważa, że ją zdradziłem i nie chce słuchać żadnych wyjaśnień. Może jak trochę ochłonie... Może wtedy uda mi się jej na spokojnie wszystko wyjaśnić.
Po co się oszukuję.
Odłożyłem wydruk z powrotem do szuflady i zszedłem do kuchni. Początkowo miałem zamiar napić się wody, ale mój wzrok powędrował w kierunku niewielkiego barku. Alkohol piłem znacznie rzadziej niż go dostawałem więc za szybą było kilkanaście butelek różnych trunków. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Jack Daniels. Spojrzałem na zegarek. 4:30. Mówi się, że dżentelmeni nie piją przed południem. Ale dzisiaj nie musiałem być dżentelmenem. Wyciągnąłem szklankę i nalałem sobie brązowego płynu. Pociągnąłem pierwszy łyk. Przypomniało mi to dlaczego tak rzadko sięgam po alkohol. Smak był okropny, ale po opróżnieniu dwóch szklanek przestało mi to przeszkadzać. Nie upłynęła nawet godzina, kiedy byłem już nieźle wstawiony. W butelce zostało już niewiele napitku. Chwiejąc się wstałem powoli z krzesła i niepewnym krokiem ruszyłem do salonu. Jedną ręką popierając się ściany, a w drugiej trzymając prawie pustą flaszkę ledwie udało mi się dojść do kanapy. Jednak po drodze zdążyłem jeszcze zwalić na podłogę szklany flakon, który z hukiem rozbił się na tysiące drobnych kawałków. Do tego woda, która się z niego wylała zmoczyła moje spodnie i część podłogi. Nie przejąłem się tym tylko powędrowałem dalej i z impetem owaliłem się na sofę przy okazji rozlewając na swoją koszulę resztki whysky. Alkohol umorzył mój wewnętrzny ból i mogłem w końcu zasnąć spokojnym, pijackim snem. Jednak zanim w pełni straciłem świadomość, jak przez mgłę usłyszałem kroki. Ich dźwięk wydawał się coraz głośniejszy. Ktoś się zbliżał. Otworzyłem oczy i spróbowałem się podnieść, jednak mało brakowało, a runąłbym prosto na dywan. Zobaczyłem stojącą nade mną Vanessę, która rozglądała się po salonie po czym skierowała wzrok na mnie.
-Co ty najlepszego odwalasz?-spytała opierając ręce na biodrach
-Piiijem sobieeem-odpowiedziałem-A czo?-Popatrzyła na mnie z politowaniem.
-Zachowujesz się jak nieodpowiedzialny kretyn, pomyślałeś o tym, że Eva mogłaby zobaczyć cię w takim stanie?
-Niech się uczczy dziecccko jak żyyycie wygląda-Burknąłem pod nosem i z trudem podniosłem się do pozycji siedzącej.
-Idziemy na górę-powiedziała stanowczo.
-Niigchdzie stąd nie idem-Nawet mnie nie słuchała tylko szarpnęła, abym wstał. Nie opierałem się długo. Z pomocą jej ramienia i ściany zacząłem powoli wchodzić po schodach-Mów do mnie coś-Wręcz rozkazałem, gdy nie odezwała się ani słowem od dłuższego czasu.
-Nie mam ci nic do powiedzenia
-Ale ja ci maaam koochanie-Widziałem jak zagryzła wargi, gdy to usłyszała. Jednak nie wysiliła się na żaden komentarz. Gdy szliśmy tak korytarzem w pewnym momencie jedne drzwi się otworzyły. Vanessa zamarła i wpatrywała się w malutką osóbkę, która przecierała zasapane oczy.
-Co się stało?-zapytała przyglądając się nam uważnie i mocniej przytuliła dużego misia, którego wcześniej ode mnie dostała.
-Tata się trochę źle poczuł, wracaj do łóżka, jest jeszcze bardzo wcześnie, zaraz do ciebie przyjdę
-To przez to, że twoja mama mnie nie kocha-wypaplałem bezmyślnie. Poczułem mocniejsze szarpnięcie i chcąc nie chcąc musiałem pójść dalej.
-Czyli znowu nie będę miała taty?-Kątem oka zobaczyłem, że twarz Evy się marszczy i oczy wypełniają się łzami.
-Możesz sobie pogratulować-Vanessa warknęła do mnie cicho i wypuściła mnie. Na szczęście w ostatniej chwili zdążyłem złapać się ściany. Gdy spojrzałem w ich kierunku mała istotka znajdowała się już w objęciach mamy. Chciałem podejść lecz, gdy tylko Vanessa dostrzegła moje zamiary od razu mnie powstrzymała.
-Nawet się nie zbliżaj w takim stanie-Stanęła przed Evą jakby chciała ją przede mną ochronić. Czy naprawdę sądziła, że mógłbym ją skrzywdzić? Nawet będąc pijanym nie dopuściłbym się czegoś takiego. Ona jednak zaprowadziła małą do pokoju. Zaczekałem na korytarzu z nadzieją, że jeszcze je zobaczę. Po kilkunastu minutach niezgrabnie osunąłem się na ziemię i oparłem głowę o kolana.

CZYTASZ
Ostatnia Szansa | MJ | ZAKOŃCZONE |
Fanfic"...jestem pewny, że jeszcze nie wszystko stracone. Jeśli te wszystkie lata cokolwiek dla ciebie znaczą, to daj mi ostatnią szansę. Proszę tylko o miesiąc, 30 dni i ani dnia dłużej." Czy miesiąc wystarczy, aby na nowo rozpalić uczucie, które kiedyś...