17.02.1983 r.
*MichaelNie ma nic lepszego niż rozpoczęcia dnia od telefonu z pracy. Quincy dobijał się do mnie już od samego rana. Gdy w końcu jeszcze zaspany podniosłem słuchawkę usłyszałem jego zdenerwowany głos.
-Gdzie ty jesteś?! Miałeś być godzinę temu?!
-Q o co chodzi? Gdzie miałem być?
-Jak to gdzie?! Masz dzisiaj wybierać tancerzy do ,,Thrillera"
-Przecież mówiłem ci, że w najbliższym czasie jestem zajęty-przekręciłem się na drugi bok naciągając sprężynę od telefonu i schowałem twarz w poduszkach-Nie można tego przełożyć?
-Mówiłem ci, że to niemożliwe, to było zaplanowane już dawno, przyjechali ludzie z całej Ameryki i nie tylko, wszyscy czekają na ciebie-westchnąłem głośno do słuchawki i podniosłem się z łóżka.
-Naprawdę to konieczne żebym był?
-Żartujesz sobie?!-musiał być nieźle wkurzony bo krzyczał do słuchawki-To twój teledysk, chcesz żeby ktoś wziął na siebie odpowiedzialność wybierania do niego tancerzy?
-Ehh, postaram się być jak najszybciej-Odłożyłem słuchawkę zanim zdążył odpowiedzieć. Przeciagnąłem się i przetarłem oczy, w których jeszcze były śpiochy. Ubrałem się szybko w czarne spodnie i białą koszulkę z klawiaturą pianina po czym poszedłem do łazienki. Po wykonaniu wszystkich rutynowych czynności miałem już wychodzić, ale przypomniałem sobie o Vanessie i o tym, że powinienem jej powiedzieć. Czułem, że może nie być zadowolona. Naprawdę chciałem spędzić z nimi jak najwięcej czasu, ale miałem też inne zobowiązania, od których nie mogłem uciec. Skierowałem się do ich sypialni i zbliżyłem do łóżka. Kucnąłem i pogłaskałem ją po policzku. Spała twardo, spokojnie oddychając. Mógłbym na nią tak patrzeć cały czas, ale niestety musiałem ją obudzić.
-Vanesso-na dźwięk mojego głosu poruszyła się, ale nie obudziła. Nie chciałem mówić zbyt głośno, aby nie obudzić śpiacej po drugiej stronie łóżka Evy-Vanesso obudź się-dopiero, gdy delikatnie potrząsnąłem jej ramiona otworzyła zaspane oczy.
-Coś się stało?-patrzyła na mnie-dlaczego mnie budzisz?
-Muszę wyjść na kilka godzin-odpowiedziałem wyczekując jej reakcji. Jej wyraz twarzy nie był zbyt pocieszający.
-Gdzie?
-Muszę wybrać tancerzy do teledysku-westchnęła-Jesteś zła?-pokręciła głowa.
-Co mam ci powiedzieć Michael? Nie zabronię ci pracować
-Postaram się wrócić szybko-cmoknąłem ją w czoło i wyszedłem z pokoju. Zanim zamknąłem drzwi jeszcze raz na nią spojrzałem. Nasze oczy na moment się spotkały, ale szybko odwróciła wzrok. Zamknąłem drzwi i zgarnąłem jednego z ochroniarzy do kierowania samochodem. Sam nie byłem zbyt dobrym kierowcą....lekko ujmując. Kiedy nie musiałem nie prowadziłem samochodu. A na szczęście zbyt często nie musiałem tego robić. Gdy dotarliśmy na miejsce zobaczyłem kolejkę, która wydawała się ciągnąć w nieskończoność. W środku budynku, w poczekalni tłoczyło się mnóstwo osób. Na szczęście udało nam się przemknąć do tylnego wejścia. Byłem zszokowany, że tak wiele osób chce wziąć udział w tworzeniu,,Thrillera". Jak z takiej ilości ludzi można wybrać tych najlepszych? I co więcej... ile to może potrwać.
Gdy tylko wszedłem do środka przywitał mnie Quincy. Jeśli oczywiście przywitaniem można nazwać opieprz przy wejściu.
-No w końcu się zjawił nasz król-burknął sarkastycznie
-Przepraszam Q, naprawdę o tym zapomniałem-Musiałem mu nieźle podnieść ciśnienie, bo nigdy nie zwracał się do mnie takim tonem.
-Do cholery Jackson, chcesz żeby ktokolwiek traktował cię poważnie czy nie?
-Tylko się trochę spóźniłem, a ty zachowujesz się jakbym conajmniej kogoś zabił-skrzyżowałem ręce. Moim zdaniem przesadzał i niepotrzebnie się aż tak denerwował.
-Trochę?! Prawie dwie godziny spóźnienia to według ciebie trochę?!-przekręciłem oczami i wolałem się już nie odzywać na ten temat.
-Może zacznijmy już zamiast stać i niepotrzebnie tracić czas-Burknął coś pod nosem i poszliśmy do sali, w której jedynym oświetlonym miejscem była scena. Tam dołączył do nas jeszcze John Landis, który reżyserował to przedsięwzięcie oraz mój menadżer Frank i dwóch tancerzy, którzy wraz ze mną zajmowali się choreografią. Rozsiedliśmy się na miejscach dla widowni i ktoś zaczął po kolei prosić kandydatów. Niektórzy tańczyli lepiej, inni gorzej i udało mi się wychwycić kilka perełek. Jednak około południa musieliśmy zrobić przerwę. Mimo kilku godzin castingu kolejka na zewnątrz wydawała się nie skrócić ani o centymetr. Poprosiłem kogoś, aby rozdał czekającym wodę, a sam poszedłem zjeść obiad i omówić wnioski z tego co do tej pory się zdarzyło. Każdy miał swoje typy, ale ostateczna decyzja należała do mnie. Wysłuchując tego co mają do powiedzenia moi towarzysze po części myślami byłem już gdzieś indziej. Wiedziałem, że dzisiaj wszystko potrwa do późnego wieczora, a być może jeszcze na jutro zostanie trochę osób. Później trzeba będzie zacząć przygotowania choreografii, próby, dopracowanie scenariusza, charakteryzacje... szykowało się mnóstwo roboty w najbliższym czasie. Miałem coraz większe wątpliwości czy dam radę pogodzić moją pracę z rodziną. Nie chciałem ich znowu zawieść. Może powinienem od razu zgodzić się na rozwód? Może tak byłoby lepiej zamiast codziennie udowadniac im, że nie mam dla nich czasu. To co robię ma to do siebie, że nie ma wyznaczonych godzin pracy. Czasami bywa, że mogę przsiedzieć cały dzień w domu, a czasami od rana do późnej nocy nie wychodzę ze studia.
-Mike-moje rozmyślania przerwało głośne klaśnięcie tuż przed moim nosem.
-O co chodzi?-spojrzałem na mężczyznę po mojej prawej stronie. Był to Edward, jeden z choregrafów.
-Słuchasz nas?-poprawił rękawy w swojej pstrokatej koszuli.
-Słucham, słucham-odpowiedziałem automatycznie, zbyt długo się nie zastanawiając.
-I zgadzasz się?-Otwarłem szerzej oczy i zawahałem się przy odpowiedzi. Oni tylko popatrzyli po sobie znacząco-Nie wiesz o czym mówimy, prawda?
-Wybaczcie, zamyśliłem się
-Zakochałeś się czy jak?
-Nie...to znaczy...- próbuję tylko ratować rodzinę dopowiedziałem sobie w myślach, jednak nie odważyłem się powiedzieć tego na głos.
-Musisz się skupić-dodał John-Bo w końcu nie wybierzemy nikogo-wziąłem do ręki stosik kartek ze zdjęciem i informacjami o uczestnikach. Szybko wyszukałem tych, które najbardziej mnie urzekły i wyłożyłem na stół.
-Ta czwórka była najlepsza jak narazie-podałem im odpowiednie arkusze-ewentualnie jeszcze tych dwoje-resztę kartek odłożyłem na bok. Przeglądnęli uważnie dane o osobach, które wybrałem. I po chwili zupełenej ciszy odłożyli je na oddzielny stos.
-Dobrze panowie, wracajmy, bo jeszcze nie widać końca-odezwał się Q wstając z miejsca. Zgodnie ruszyliśmy na widownię.
-Ola Ray zgodziła się na współpracę z tobą-usłyszałem przy uchu, kiedy już rozsiedliśmy się na miejscach, ale jeszcze żaden uczestnik się nie pojawił.
-Kto?-spytałem trochę zdziwiony, bo to nazwisko nic mi nie mówiło.
-Ta dziewczyna, która ci się spodobała jak przeglądałeś ,,Playboya"
-Co? Przecież ja jej nie składałem żadnej oferty
-Mówiłeś, że chciałbyś, aby zagrała w teledysku-zanim zdążyłem odpowiedzieć pierwszy uczestnik wszedł już na scenę i wszyscy zamilkliśmy. Jakieś szepty mogłyby rozpraszać, dlatego oprócz muzyki na sali panowała cisza.
CZYTASZ
Ostatnia Szansa | MJ | ZAKOŃCZONE |
Fanfic"...jestem pewny, że jeszcze nie wszystko stracone. Jeśli te wszystkie lata cokolwiek dla ciebie znaczą, to daj mi ostatnią szansę. Proszę tylko o miesiąc, 30 dni i ani dnia dłużej." Czy miesiąc wystarczy, aby na nowo rozpalić uczucie, które kiedyś...