Jak (NIE) oduczać psa zachowań

151 25 17
                                    

Przez ostatni tydzień byłam na spływie kajakowym. Wiecie, płynięcie cały dzień w kajaku, oglądanie przyrody nadrzecznej od drugiej strony, spanie w namiotach, zero ciepłych pryszniców czy cywilizowanej toalety. Warunki do przeżycia.
W któreś piękne, słoneczne popołudnie przybiliśmy do pola namiotowego żeby odpocząć od wiosłowania. Oprócz nas na polu były ze trzy znajome sobie rodzinki z dziećmi i dwoma psami. Nie wyrobiła sobie o nich dobrego zdania. Siedzą paląc grilla i śmiecą gdzie popadnie, do tego ich głośne zachowanie nie pomaga zmienić mojego zdania, że to snoby.

W pewnym momencie rozmowa dorosłych zeszła na ich pupili. I tu potwierdziła się moja opinia o nich. Zaczęli się między sobą przechwalać "ile oni to nie zapłacili za rodowodowego psa". O ile na moje oko ONek mógł być rasowy, o tyle pierwszy raz widziałam biszkoptowo-złotego maltańczyka z rodowodem... Cóż, chyba ktoś tu przepłacił. Nic, mi do tego. Dopiero chwilę później miałam ochotę "dać komuś w łeb" (wcale nie jestem agresywna).

Gdy właściciel owczarka wracał od grilla z talerzem pełnych kiełbasek, podbiegł do niego jego pies i lekko na niego naskoczył. Bardziej w stylu "pokaż co tam masz"  niż żeby przewrócić. Ot, zwykłe zachowanie młodego, pełnego energii zwierzaka. Złota rada jednego z obecnych?

- Daj mu parę razy z kolana jak naskakuje, w końcu zapamięta, że nie wolno.

Dobrze, że szybko odpłynęliśmy stamtąd i nie nocowaliśmy na tym polu razem z nimi. Tylko żal mi ich psów, że muszą żyć z takimi bezmózgimi właścicielami.

Reksio dla atencji.

Reksio dla atencji

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ave

Zaufaj mi, jestem technikiem weterynariiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz