– Gdzie jesteś? – pytam, kiedy Lena odbiera telefon.
– Obroki. A ty? Masz coś?
– Dwie rzeczy. W opuszczonym budynku przy torach jest wilkołakiel, a w blokach na Wolnego narwana wampirzyca z narwaną przyjaciółką. Zostawiłem znak na drzwiach.
– Pogadałeś z nią?
– Rzuciła się na mnie. Najpierw ona, a potem dziewczyna z miotłą. Niewiele mogłem zrobić. Wracam do siedziby.
– Okej. My też. Do zobaczenia.
Jestem pierwszy w siedzibie. Wchodzę do gabinetu i siadam na krześle, ciesząc się, że wreszcie nie muszę siedzieć na podłodze. Nie na długo. Lena i Emil przychodzą kilka chwil później.
– Macie coś? – pytam.
Lena kręci głową.
– Teraz trzeba poczekać, aż wampirzyca nie odpowie na wezwanie – mówi Emil.
– Fajnie. Dobrze, że każdy magiczny może nas do woli ignorować, a my nie możemy nic zrobić – mruczę gniewnie.
– A co byś chciał zrobić, Jack? Bo mam wrażenie, że najchętniej to w ogóle byś nie pracował!
– O co ci chodzi, co? – pytam, patrząc na Emila ze złością. – Nie prosiłem się o zostanie łowcą, już to kiedyś mówiłem. A jak już muszę tu być, dawać się pomiatać małolacie i ścigać się ze zmutowanym wilkołakiem po wielkiej hali to wolałbym mieć z tego coś więcej niż darcie mordy Dowódcy albo twoje!
– Coś ty powiedział?! – Emil zaciska zęby i zwija dłonie w pięści. Robi krok w moją stronę. Jestem tak zły, że mam ochotę przyłożyć mu teraz, zaraz nie patrząc na to, że jesteśmy w siedzibie i że Lena jest obok.
– Chłopaki – odzywa się Lena. – Uspokójcie się albo ja was uspokoję.
Jej ton jest spokojny, ale wiem, że nie zawahałaby się użyć na nas czarów.
– Wszyscy jesteśmy zmęczeni tą sytuacją, ale to nie powód, żeby do siebie skakać – kontynuuje czarownica. – Lepiej zobaczcie, co znalazłam.
Nie zwróciłem uwagi na to, że Lena zdążyła usiąść przy komputerze i coś zaczęła na nim sprawdzać. Emil i ja nachylamy się nad ekranem, rzucając sobie wrogie spojrzenia za plecami czarownicy.
– Co sprawdzasz?
– To baza danych Międzyświatowego Biura Demografii i Edukacji.
– Skąd masz do niej dostęp?
– Napisałam kiedyś odpowiednie pismo, a jest ważne bezterminowo. Nieistotne. – Lena kręci głową. – Chciałam zobaczyć, jak to wygląda, w jaki sposób wprowadza się tam dane.
Strona MBDiE w gruncie rzeczy składa się z jednej wielkiej tabeli, zawierającej dane osób wyrzuconych z klanów i innych gromad.
– Czyli co? – zaczynam, przesuwając oczami po nazwiskach i rasach. – Każdy magiczny wyrzucany z klanu czy czego tam musi być tu wpisany, ale nic poza tym? Nikt nie dba o to, co się dzieje z nim dalej? Nie ma tu żadnych adresów.
– Na to wygląda.
– Czyli nasz mag też musi mieć dostęp do tej bazy. Znajduje sobie kogoś, śledzi go i zabija – podsumowuje Emil. – Nikt nic nie wiedział, nikt nic nie wie. Sprawy nie ma.
– Idealni zabójcy i ich idealne ofiary. – Patrzymy na siebie przez chwilę, a potem z powrotem wlepiamy wzrok w ekran.
– Jest Artur. – Lena przesuwa kursor na odpowiedni rząd w tabeli i klika, podświetlając dane elfa – Ród Słoneczników, wyrzucony za szpiegostwo. Zanim zdążę się zastanowić, co oznacza szpiegostwo w elfim rodzie mój wzrok pada na dane innego magicznego wpisane poniżej, które są identyczne z tymi wpisanymi w rubrykę Artura. Oprócz imienia, nazwiska i płci. W mojej głowie pojawia się obraz tajemniczej elfki z bloku Artura. Prostuję się gwałtownie.
CZYTASZ
Dezercja z miejsca zbrodni
FantastikWiecie skąd pochodzi nazwa tego miasta, Katowice? Pierwszy człon „Kato" pewnie dobrze się wam kojarzy, chodzi po prostu o kata. Natomiast druga część słowa, zwykle ignorowana przez zajmujących się toponimią, to skrót. Po rozwinięciu brzmi on „wilkoł...