Rozdział VII

7.4K 368 468
                                    

Otworzyłem drzwi najciszej jak tylko mogłem i zdjąłem buty próbując nie wydawać z siebie żadnego dźwięku. Wiedziałem, że mój ojciec wrócił już z pracy. Nie chciałem z nim rozmawiać, bo wiedziałem, że znowu doszłoby do kolejnych kłótni. Chciałem przejść przez korytarz na palcach, a potem wbiec na górę i zamknąć się w pokoju. Ruszyłem przed siebie.

- Cześć - usłyszałem cichy, znużony ton.

Jak zwykle wszystko mi się idealnie udało.

Nie wiedziałem, co opowiedzieć. Zatrzymałem się z nadzieją, że coś mi się przesłyszało.

- Nie udawaj, że nie istnieję. Chcę z tobą normalnie porozmawiać.

- Ja nie chcę - odparłem.

- Wiem, że przesadziłem ostatnio. Zawsze chciałem, żeby moje dzieci poszły w kierunku religijnym, jak ja. Mam nadzieję, że przez ten ostatni rok przekonasz się, że to dla ciebie najlepszy wybór.

- Nie przekonam - powiedziałem bez emocji i uciekłem do pokoju.

Nie chciałem mieć z nim jakiegokolwiek kontaktu. Zawsze uważał, że powinienem robić, mówić i myśleć tak jak on chce i to co on chce. Nie dopuszczał myśli, że mogę mieć inne poglądy, upodobania czy plany na życie. A tu jeszcze większe zaskoczenie - jestem gejem.

Straciłem ochotę na wszystko. Położyłem się na łóżku i postanowiłem zadzwonić do Very.

- Stęskniłeś się przez te pół godziny? - zaśmiała się.

- Nie za bardzo, za to trochę się wydarzyło.

- W sensie? Co się wydarzyło.

- Napisał do mnie Alex.

- Czekaj, co? Alex? Po co? Co ci napisał?

- Przeprosił za swoje zachowanie rano, podziękował za to na fizyce i... zaproponował, żebyśmy się jeszcze raz spotkali.

- Mam nadzieję, że się nie zgodziłeś.

- Zgodziłem, a czemu nie? Szkoda mi go trochę, nie zna tu nikogo...

- No właśnie. Nie zna nikogo, nie ma co robić, to napisał do ciebie... Pewnie chce ci jakoś wynagrodzić pomoc mu na kartkówce.

- Może masz rację... Nie ważne. Spotkam się z nim jutro, po szkole.

- Rób jak uważasz... I to wszystko co się wydarzyło?

Czyta mi w myślach.

- Nie... Rozmawiałem z ojcem. Znaczy, tak jakby rozmawiałem.

- Co to znaczy "tak jakby"?

- Powiedział mi, że przekonam się, że teologia jest dla mnie najlepszym wyborem.

- I co mu odpowiedziałeś?

- Że się nie przekonam. I uciekłem.

- Jesteś mistrzem w niszczeniu sobie relacji z rodziną. Porozmawiaj z nim normalnie, powiedz, że nie masz zamiaru robić tego co on chce, bo to twoje życie i sam o sobie decydujesz.

- Gdyby to było takie proste...

- Dobra, mama woła mnie na obiad. Do jutra.

- Cześć.

Z powrotem położyłem się na łóżku. Po krótkiej chwili przeglądania Facebooka, dostałem wiadomość.

Od: Alex

cześć, może wyjdziemy do tej pizzerii za szkołą?

Nie wiedziałem co odpisać. Miałem mętlik w głowie. Z jednej strony, myślałem o tym, co powiedziała Vera. Z drugiej strony, nadal było mi go trochę szkoda - musiał pewnie z dnia na dzień zrezygnować ze wszystkiego co miał. No i nadal mi się trochę podobał.

Alone Together [bxb]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz