- Jestem! - usłyszałem krzyk Very z przedpokoju - Coś się w twoim życiu zmieniło przez te dwie godziny?
- Tylko się pogorszyło od kiedy przyszłaś - odparłem, przełączając kanał w telewizji.
- Więc pora je polepszyć - zawołała wesoło - Idziemy dzisiaj na imprezę do Ricka.
- Co? Nie mam zamiaru iść na żadną imprezę - rzuciłem szybko i wróciłem do oglądania kolejnego odcinka Britain's Got Talent.
- O matko, pozwoliłam ci już spierdolić z dwóch ostatnich wf-ów, ale nie będziesz siedzieć bezczynnie w domu, kiedy wszyscy twoi znajomi będą się dobrze bawić.
- Wszyscy znajomi oprócz jednego - odpowiedziałem, po czym znowu poczułem chęć płaczu. Dopóki nie myślałem o Alexie, czułem się tylko źle, ale gdy tylko znowu sobie o nim przypominałem, czułem się okropnie. A myślałem o nim prawie cały czas. Chwilę później poczułem uścisk dziewczyny - Poza tym, mam już plany.
- Jakie niby?
- Idę na rozmowę kwalifikacyjną.
- Serio? To świetnie! - ucieszyła się dziewczyna - Gdzie będziesz pracował?
- Czekaj, czekaj, nie nakręcaj się tak. Jeszcze nie wiem czy się dostanę, a niestety tak szybko się mnie nie pozbędziesz. To praca kelnera w tej pizzerii obok szkoły, wstępna pensja to 8 funtów za godzinę, więc bez szału, ale jak trochę uzbieram, to może dam rade wynająć jakąś chujową kawalerkę.
- Moi rodzice na pewno ci pomogą - odparła Vera, myśląc, że mnie to zadowoli.
Nie zadowoliło.
Nie chciałem być znowu od kogoś zależny. Mimo tego, że teoretycznie zostałem bez niczego, przynajmniej czułem, że wreszcie mogę robić co tylko chcę. Problem był jednak w tym, że najbardziej na świecie chciałem być z Alexem.
- Nie ma takiej potrzeby - odpowiedziałem po dłuższym namyśle - Postanowiłem sprzedać laptopa, jest całkiem nowy, za jakieś 800 funtów powinien pójść. To powinno starczyć.
- O której masz tą rozmowę?
- Siedemnasta.
- To idealnie! Impreza zaczyna się o osiemnastej, zgarnę cię spod restauracji!
- Ehh... Niech ci będzie.
---
- A więc, jeszcze jedno pytanie, panie Patterson. Dlaczego chciałby pan u nas pracować? - zapytał szef pizzerii. Bałem się strasznie przed tą rozmową, że zrobię z siebie idiotę, albo właściciel okaże się chamem. Ostatecznie okazało się, że pizzeria należy do sympatycznego, starszego pana, który nie miał problemu ani z moim brakiem doświadczenia, ani z moim wiekiem.
- Przez, nazwijmy to, problemy osobiste, musiałem wyprowadzić się z miejsca w którym wcześniej mieszkałem i teraz muszę jakoś opłacić nowe mieszkanie.
- Rozumiem. No to chyba nie mam zbytnio nad czym się zastanawiać. Może mnie pan nazywać szefem.
- Naprawdę? - krzyknąłem z radości, po czym uświadomiłem sobie, jak bardzo żenująco musiało to wyglądać - Znaczy... bardzo dziękuję. Od kiedy zaczynam?
- Od poniedziałku. Tak jak mówiliśmy, od 16 do 20 w poniedziałki i wtorki i od 10 do 20 w weekendy.
- Zgadza się. W takim razie do widzenia... szefie.
- Do widzenia, Patterson.
Podniosłem się z krzesła i wyszedłem z pizzerii. Nie przejmowałem się tym, że układ godzin powoduje, że praktycznie w ogóle nie mam wolnego czasu.
Przynajmniej miałem mniej czasu na myślenie o Alexie.
Przed pizzerią czekała już na mnie Vera.
- I jak? Dostałeś tą pracę?
- Dostałem.
- To świetnie! Gratuluję - ucieszyła się Vera - Trzeba teraz to opić.
Westchnąłem delikatnie. Poszedłem za przyjaciółką i słuchałem jej opowieści o tym, jak bardzo idealnie będzie na tej imprezie. Z każdą minutą, w której ta się bardziej nakręcała, ja coraz bardziej chciałem wrócić do domu. Całą drogę zastanawiałem się, co w tym momencie robi Alex. Pewnie siedział w tym momencie w pokoju, bez dostępu do świata zewnętrznego. Zastanawiając się, co robię ja.
- Ziemia do Dana - krzyknęła do mnie Vera, a ja momentalnie się ocknąłem - Jesteśmy.
Wszedłem do domu Rebecci i zastałem grupę ludzi ze szkoły i nie tylko. Większość była już lekko pijana, reszta mocno. Nie zastanawiając się długo, zanim jeszcze zdążyłem się z kimkolwiek przywitać, wziąłem z blatu drinka i wypiłem jednym łykiem. Mocne najebanie się było jedynym, co mogło mi pozwolić na przetrwanie tej nocy.
- Ooo, Dan, jednak przyszedłeś! - zawołał Rick, podając mi rękę.
- No, przyszedłem.
- Podobno znalazłeś sobie pracę.
- Znalazłem. Od dzisiaj będę zapierdalał w pizzerii obok szkoły jako kelner i zarabiał niecały tysiąc funtów miesięcznie. Na jakąś podrzędną kawalerkę starczy.
- Spokojnie. Dobra, starczy tego pierdolenia, chodźmy się napić.
- Bardzo mi to pasuje.
Odwróciłem się w stronę Ricka i podążyłem za nim. Po przeciśnięciu się przez tłum nastolatków, znalazłem Verę, rozmawiającą z Maxem i Rebeccą. Na mój widok, cała trójka się ucieszyła i mnie przywitali. Przez kolejne kilkanaście minut próbowali mi poprawić humor i, choć z początku było to bezskuteczne, w końcu po kilku żartach (i kilku drinkach) zacząłem się dobrze bawić. No, może do pewnego momentu.
- Tak w ogóle, to co się dzieje z Alexem? - zapytała Rebecca.
Mimo tego, że starałem się to ukryć, szybko posmutniałem. Czułem się, jakbym robił coś źle, bawiąc się bez niego. Naprawdę, jedyne, czego w tamtym momencie mi brakowało, poza posiadaniem własnego kąta, był Alex.
- Wiesz, on... miał pewne problemy osobiste - zaczął Max - Musiał wyjechać z miasta.
- Ah, rozumiem. A kiedy wróci?
W tamtym momencie nie powstrzymywałem już smutku. Powstrzymywałem płacz.
Sam nie wiedziałem, kiedy wróci. Nie wiedziałem czy w ogóle wróci. A co jeśli jego rodzice się przeprowadzą? Co jeśli uzna, że jednak związek ze mną był pomyłką? A co jeśli nie wytrzyma tej terapii i w ogóle nie wróci?
- Hej, dobrze się czujesz? - zapytała Vera.
- Ja... muszę iść do łazienki.
Mimo zdziwienia na twarzy Rebecci i przejęcia na twarzy reszty przyjaciół, uciekłem szybko do toalety, zamknąłem się na klucz, usiadłem na podłodze i zacząłem płakać. Z przerażenia. Bezsilności. Tęsknoty. Wiedziałem od początku, że pójście tam tylko pogorszy mój stan.
- Dan, jesteś tam? - usłyszałem Vere zza drzwi - Dan, otwórz mi.
Wstałem ociężale i przekręciłem zamek.
- Dan...
- Vera, chodźmy do domu, proszę.

CZYTASZ
Alone Together [bxb]
RomanceWyobraź sobie, że całe twoje życie jest jednym wielkim kłamstwem. Na każdym kroku udajesz kogoś, kim nie jesteś. I nagle w twoim idealnym kłamstwie pojawia się osoba, która wszystko psuje. 17-letni Dan z pozoru prowadzi życie zwykłego, manchestersk...