Rozdział XXXI

3.7K 182 89
                                    

i'm back back back, back again

---

- Jebane pudełko - przeklnął pod nosem Alex - Wiedziałem, że te kartonowe będą się rozwalać.

- Nie narzekaj - odparł Rick - Jesteśmy już prawie na miejscu.

Wyciągnąłem klucz z kieszeni i przyspieszyłem, wchodząc po schodach na piętro, na którym znajdowało się moje mieszkanie. Położyłem walizkę blondyna na podłodze i zabrałem się za otwieranie drzwi, co nie było łatwe patrząc na to jak bardzo zestresowany byłem. W końcu niecodziennie do mojego mieszkania wprowadza się osoba, którą kocham.

- Oto nasza willa - powiedziałem, otwierając drzwi i wchodząc na korytarz.

Alex wszedł do mieszkania uśmiechnięty, a zaraz za nim ledwie przyszli osobiści tragarze chłopaka - Vera, Max i Rick, noszący walizki i pudełka z jego rzeczami.

- To mieszkanie to dosłownie trzy pokoje, w których łącznie zmieści się może z dziesięć osób, więc nie będę cię oprowadzać, kochany - parsknąłem i rzuciłem się na kanapę.

- Jakoś się połapię - powiedział blondyn, siadając obok mnie i obejmując mnie ramieniem.

- Właśnie przytaszczyłem tu trzy jebane walizki naraz - westchnął Max - Czuje się jak Jezus po drodze krzyżowej.

- Musisz nam to jakoś wynagrodzić, Patterson - powiedziała Vera, kładąc pudełko na stół.

- Macie po piwie w lodówce i dajcie mi spokój - odpowiedziałem i pocałowałem Alexa - Muszę się nacieszyć powrotem mojego chłopaka.

Alex wtulił się we mnie, a Vera, Max i Rick skierowali się do części kuchennej po napój. Gdy tylko zniknęli mi z oczu, wróciłem do całowania się z Alexem. Brakowało mi go tak bardzo, że chciałem dosłownie każdą chwilę spędzać z nim. Czułem się wtedy jakbym odrabiał te stracone tygodnie. Gdy tylko chłopak przysunął się w moją stronę, zacząłem całować go coraz szybciej i namiętniej.

- Emm, mam nadzieję, że nie przeszkadzamy - powiedział Rick, siadając razem z pozostałymi na drugiej stronie kanapy.

Odsunąłem się lekko od blondyna, pozostając na tyle blisko by móc znowu go pocałować gdy tylko chciałem. Częściowo dlatego, że czułem potrzebę bliskości, a częściowo dlatego, aby wkurwiać tym pozostałych przyjaciół.

- To co, włączamy jakiś serial? - zapytał Alex.

- Właściwie to... mieliśmy inny pomysł - odparłem, na co Vera i Rick wstali i skierowali się do lodówki, a blondyn zrobił zdezorientowaną minę.

- Czyli?

- Wiesz, kilka dni temu miałeś swoje osiemnaste urodziny i pomyśleliśmy, że skoro nie miałeś wielkiej imprezy... - Vera i Rick wnieśli do pokoju tort ze świeczką "18" - ...to zrobimy ci taką mniejszą.

Zaczęliśmy śpiewać Alexowi "sto lat", a w jego oczach pojawiły się niewielkie łzy. Wiedziałem, że zawsze chciał mieć kameralną osiemnastkę w gronie najbliższych znajomych, ale jego rodzice nalegali na huczną imprezę.

- Już myślałem, że zapomnieliście - uśmiechnął się delikatnie.

- Nigdy bym o tobie nie zapomniał - powiedziałem, posyłając mu delikatnego całusa - Wszystkiego najlepszego, kochanie - złożyłem życzenia, na co powtórowali mi Vera i RIck.

- Sto lat, sto lat, a teraz czas się nawpierdalać - powiedział entuzjastycznie Max - Myślisz, że czemu kupiliśmy największy tort w cukierni?

- Jesteście najlepsi - rzucił Alex.

Vera podzieliła tort na pięć części i podała po kolei każdemu. Reszta imprezy minęła na grze w gry, tańczeniu i oglądaniu filmów. Czułem się w końcu dobrze. Może nie mieszkałem w wielkim domu, nie miałem kochającej rodziny, ale przynajmniej miałem przy sobie najlepszych przyjaciół i najlepszego chłopaka na świecie.

---

Przed jedenastą w nocy udało nam się pozbyć ostatniego imprezowicza.

- Max, idź już do domu, jesteś kompletnie pijany - odezwałem się stanowczo - Zamówiłem ci już taksówkę.

- Wcale nieprawda... - wybełkotał ledwo siedzący chłopak - Ja ogółem wypiłem ledwo jedno piwo...

- I chyba ze szklankę wódki - prychnął Alex.

- Ta, chcecie żebym sobie poszedł bo pewnie chcecie, hehe, łóżko przetestować - zaśmiał się Max, upadając głową z poduszki na kanapę.

- Masz żarty na poziomie mojego pięćdziesięcioletniego wąsatego wujka alkoholika - odparłem, wyglądając za okno - Twoja taksówka już przyjechała.

- Odprowadzę cię - Alex wstał i podniósł Maxa z kanapy.

- Dam radę! - krzyknął, po czym oparł się o ścianę wstając - Dobra, chyba jednak nie...

- Chodź menelu - Alex przytrzymał chłopaka za plecy i zaprowadził w kierunku auta.

Podniosłem się z kanapy i zacząłem sprzątać butelki po alkoholu i porozrzucane wszędzie chipsy. Zanim jednak zdążyłem wyjąć odkurzacz, usłyszałem otwierające się drzwi i poczułem, że ktoś łapie mnie w talii.

- Daj sobie spokój, kotek - szepnął Alex - Posprzątamy to jutro, jestem zmęczony.

- Spodziewałem się, że to powiesz - uśmiechnąłem się, po czym poczułem pocałunek blondyna na szyi.

- Idę się położyć, jak ci się odechce sprzątania, to do mnie dołącz.

Gdy Alex zamknął się w pokoju, poszedłem wziąć szybki prysznic. Od razu po nim skierowałem się do sypialni i położyłem się obok chłopaka.

- Nie spaliśmy razem już ponad miesiąc - powiedziałem.

- Właśnie, trzeba to zmienić - odparł Alex, przejeżdzając ręką po moim biodrze.

- Nie chodzi mi o spanie razem w takim sensie, zboczeńcu. Nie spaliśmy w jednym łóżku, obok siebie.

- Aaa... No w sumie to też.

- Już pojutrze musimy wracać do szkoły. Boisz się tego?

- Szczerze? Tak. Nie wiem, jak ludzie zareagują, większość myślała, że się wyprowadziłem, a tu nagle wracam. Wszyscy będą się pytać, czemu mnie nie było, a ja będę musiał coś wymyślić.

- Nie martw się. Ludzie zawsze będą gadać. Nie ważne dlaczego cię nie było, ważne, że już wróciłeś.

Alex uśmiechnął się lekko i przytulił się do mnie.

- Dzięki za najlepsze urodziny w moim życiu. Lepiej nie mogłem ich sobie wyobrazić.

Pocałowałem chłopaka w czoło, po czym mimowolnie zamknąłem oczy i szybko zasnąłem w objęciach chłopaka. Było idealnie. Nic nie mogło tego zepsuć.

Tak mi się przynajmniej wydawało.

---

kocham dawać randomowe cliffhangery na końcu rozdziałów <3

co do ostatnio wydanego 'rare' od seleny gomez mogę tylko powiedzieć jedno - stream 'manic' by halsey

Alone Together [bxb]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz