a co mi tam, zniknąłem na prawie dwa miesiące to mogę teraz dodać dwa rozdziały jednego dnia
---
Gdy byłem młodszy, często zostawałem pod opieką mojej babci. Była ona najwspanialszą osobą na całym świecie - zawsze mogłem powierzyć jej każdy mój sekret i porozmawiać z nią na każdy temat, a ona zawsze chciała mnie wysłuchać. Jedną z najbardziej charakterystycznych rzeczy w niej było to, że uwielbiała wszelkiego rodzaju przysłowia. Miałem wrażenie, że na każdą sytuację, która wydarzyła się w czyimś życiu miała odpowiednie powiedzenie. Jednak miała ona jedną, najczęściej powtarzaną przez siebie myśl - fortuna kołem się toczy. Jako dziecko zawsze się z niego śmiałem, nie do końca rozumiejąc, co ono znaczy. Dopiero tamtego dnia zorientowałem się, że moja świętej pamięci babcia miała rację.
Myślałem, że wreszcie będę naprawdę szczęśliwy. Nawet, jeśli musiałbym ukrywać to szczęście przed całym światem. No, może z kilkoma wyjątkami.
Nic nie może być idealnie.
Jak przez mgłę pamiętam te kilka minut. Ucieczka z mieszkania chłopaka, ubieranie się na klatce schodowej, krzyki, uderzenia, wyjście z bloku Alexa i pobiegnięcie przed siebie. Mój umysł nie funkcjonował wtedy poprawnie, sam nie wiedziałem do końca co robię. Musiałem się po prostu wyżyć. Czułem jednocześnie przerażenie, smutek, wściekłość i współczucie.
Dopiero po chwili zabrakło mi sił. Opadłem na ziemię, opierając się o jakieś drzewo. Niedługo później zorientowałem się, że jestem w niewielkim lasku. Dobrze znałem to miejsce. Często chodziłem tam z Alexem na spacery, kiedy chcieliśmy aby nikt nas nie zauważył.
W mojej głowie przebiegały miliony myśli. Gdy po kilku minutach uspokoiłem oddech, została tam już tylko jedna.
Chyba nie mam już domu.
I jakoś znowu ciężej mi się oddychało.
---
- Halo... - usłyszałem cichy głos kobiety - Słyszy mnie pan? Coś się stało?
- Ja... znaczy... nie, wszystko dobrze... - odchrząknąłem i wstałem z ziemi, aby od razu udać się w stronę wyjścia z lasu.
- Na pewno? Wygląda pan blado, przed chwilą spał pan w lesie...
- Powiedzmy, że wszystko dobrze - skłamałem i uśmiechnąłem się żałośnie do brunetki.
Udałem się w stronę wyjścia, otrzepując się z liści i ziemi na mojej kurtce. Mimo tego, że bałem się okropnie, nie miałem innego wyboru niż wrócić do domu. Musiałem porozmawiać z moimi rodzicami, czy tego chciałem, czy nie. Przez całą drogę powtarzałem sobie, że będzie dobrze.
Wiedziałem, że nie będzie.
---
Podszedłem do drzwi mojego domu. Mimo tego, że nie jestem osobą religijną, w tamtym momencie jedynie modliłem się, aby okazało się, że rodzice Alexa nie zrobili mu nic złego. Nie interesowało mnie nawet to, czy powiedzieli coś moim. Wolałbym, żebym został bez niczego i spał na ulicy. Tylko oby z nim było wszystko dobrze.
Wyjąłem klucz i przekręciłem zamek.
- Cześć - zawołałem, wchodząc do domu, udając, że wszystko jest ok - Już wróciłem.
Gdy tylko wszedłem do salonu, zobaczyłem moich rodziców. Mama siedziała na kanapie pochylona do przodu, trzymając się za głowę, a ojciec chodził w kółko, wyraźnie zdenerwowany. Po chwili podszedł do mnie i zaczął mówić surowym, stanowczym tonem.
- Daliśmy ci wszystko, czego mogłeś chcieć. Masz dach nad głową, kochającą rodzinę, pieniądze, kupujemy ci wszystko czego sobie zapragniesz, zgodziliśmy się nawet na to, żebyś poszedł na to jebane dziennikarstwo, robimy dla ciebie wszystko, a ty tak nam się odwdzięczasz?! Pieprzysz się z jakimś chłopakiem?!
- To nie jest jakiś chłopak! - krzyknąłem, chcąc wyładować całą swoją złość - Kocham go i będę z nim czy tego chcecie czy nie! Nie mam zamiaru udawać kogoś, kim...
Tu jednak mój głos się załamał. Poczułem silne uderzenie w policzek. Spojrzałem na ojca, którego poważny ton zmienił się na furię.
- Żadnego pedalstwa w moim domu nie będzie! - wrzasnął, uderzając mnie drugi raz i wykorzystując to, że byłem zbyt zmęczony nieprzespaną nocą w lesie, aby się mu sprzeciwić - Myślałem, że wychowałem cię na normalnego, zdrowego człowieka, ale nie! Ty wolałeś się jebać z jakimś facetem! Jeszcze musiałem rozmawiać z rodzicami tego zjeba...
- Nie obrażaj go! To nie nasza wina, że tacy się urodziliśmy!
- Gówno prawda! - poczułem kolejne uderzenie, tym razem z pięści w brzuch. Nie wiedziałem, jak można mieć w sobie tyle agresji i to w stosunku do własnego syna - Widać za mało surowo cię wychowaliśmy!
Skuliłem się na podłodze, nie mając już siły na żaden ruch. Widziałem, że mój ojciec podszedł do mnie i podniósł mnie do góry. Kątem oka spojrzałem się na mamę. Miałem nadzieje, że mnie obroni, uspokoi ojca, ale ona tylko siedziała zapłakana, próbując nie patrzeć się w moją stronę.
Mój ojciec przybliżył moją twarz do swojej i odezwał się do mnie surowym i przerażającym głosem.
- A więc wybrałeś tego zboczeńca. Od dzisiaj nie masz już domu.
Nie masz domu. Nie masz domu. Nie masz domu.
Te trzy słowa powtarzały się w kółko w moim mózgu.
Czułem tylko, że ktoś ciągnie mnie w stronę drzwi. Gdy stanąłem na własne nogi i próbowałem się wyrwać z ucisku, zostałem wypchnięty na dwór, a drzwi za mną - zamknięte na klucz. Dopiero po chwili zorientowałem się, co się właśnie wydarzyło.
Mój własny ojciec wyrzucił mnie z domu.
---
Zapukałem do starych, drewnianych drzwi, oczekując na to, że zostaną szybko otworzone. Ku mojemu zaskoczeniu, nie musiałem czekać zbyt długo.
- Cześć, Dan - powiedziała Vera - Wchodź do... o mój boże, co ci się stało z twarzą?
- Od dzisiaj jestem bezdomny.
---
tak wiem, oba te rozdziały są krótkie, ale hej, przynajmniej w końcu są
jak mi się zachce to może jeszcze wieczorkiem coś wleci dłuższego ale nie obiecuję
CZYTASZ
Alone Together [bxb]
RomanceWyobraź sobie, że całe twoje życie jest jednym wielkim kłamstwem. Na każdym kroku udajesz kogoś, kim nie jesteś. I nagle w twoim idealnym kłamstwie pojawia się osoba, która wszystko psuje. 17-letni Dan z pozoru prowadzi życie zwykłego, manchestersk...