- Mamy wziąć coś jeszcze? - zapytała Vera, wynosząc jedną z reklamówek z moimi butami.
- W aucie jest jeszcze jedna walizka - odparłem, szukając kluczy w kieszeni - Nie wiem, czy damy rade zabrać wszystko za jednym razem.
- Najwyżej wrócimy - odpowiedział Max, na co przytaknąłem i otworzyłem swoje nowe mieszkanie.
Wynająłem kawalerkę na obrzeżach miasta. Była całkiem niedaleko mojej szkoły i pizzerii, w której pracuje, do tego nie kosztowała dużo, więc nie namyślałem się za długo.
Mieszkanie było niewielkie - składało się tylko z salonu z aneksem kuchennym, kanapą, 4-osobowym stołem i starym, ale działającym telewizorem, niewielkiej sypialni z biurkiem i łazienki. Niewielkie, ale przynajmniej własne. Zresztą, zdecydowanie mi to wystarczało.
Kawalerkę miałem wynajmować dopiero od początku grudnia, ale Rick porozmawiał ze swoim wujkiem prawnikiem i okazało się, że rodzice mają obowiązek utrzymywania swojego dziecka do zakończenia nauki, więc postanowiłem ich o tym poinformować. Początkowo nie chcieli tego słuchać, ale gdy zagroziłem im sądem, ustaliliśmy, że będą opłacać mój czynsz, wodę, prąd i gaz aż nie skończę liceum. Dzięki temu mogłem ograniczyć moją pracę w pizzerii do weekendów. Szef nie miał z tym problemów. Oczywiście nie byłbym w stanie zgłosić własnych rodziców na policję. Nienawidziłem ich po tym, co mi zrobili, ale to nadal moi rodzice.
Teoretycznie moje życie zaczęło wychodzić na prostą. No cóż, tylko teoretycznie. Z moim zdrowiem psychicznym było coraz gorzej. Z każdym dniem traciłem chęć życia coraz bardziej. Powód tego był oczywisty - nie było przy mnie Alexa. Nie widziałem go już cztery tygodnie.
- Hej, żyjesz? - zapytała Vera, wyrywając mnie z przemyśleń - Znowu myślisz o Alexie?
- Wczoraj były jego urodziny. Do tego osiemnaste. I musiał je spędzić na jakiejś popieprzonej pseudoterapii. Vera, ja się o niego boję. Nie ma go już prawie miesiąc. Co jeśli sobie coś zrobił?
- Nie martw się nim. Przerabialiśmy to już. Znam go, na pewno jakoś tam sobie radzi. Wszystko będzie dobrze.
Przytaknąłem dziewczynie, pokazując jej wymuszony uśmiech.
- Daliśmy radę - zawołał Rick - Przynieśliśmy już wszystko.
Całą czwórką weszliśmy do mojego mieszkania. Vera, Max i Rick usiedli na kanapie i włączyli telewizor, natomiast ja skierowałem się w stronę sypialni i zacząłem rozpakowywać swoje rzeczy. W trakcie chowania koszulek do szafy, usłyszałem dźwięk powiadomienia z kieszeni. Byłem całkiem zaskoczony - od wyjazdu Alexa, pisali do mnie tylko Max, Rick i Vera, a w tym momencie wszyscy byli w pokoju obok, więc po co mieliby do mnie pisać. A co jeśli to...
Od: Amber
Musimy pogadać, przyjdź do mnie dzisiaj po południu.
Nie, to nie on.
Do: Amber
Nie mamy już o czym rozmawiać.
Rzuciłem telefon na łóżko i wróciłem do rozpakowywania się. Nie miałem zamiaru wracać do Amber w żadnym wypadku. Nie dość, że mnie źle traktowała i zdradziła, to jeszcze oszukiwała. A co najważniejsze, nigdy nic do niej nie czułem.
Chowałem swoje rzeczy do szafek jeszcze przez następne kilkanaście minut. Gdy udało mi się wszystko ogarnąć, wróciłem do znajomych i postanowiłem się odstresować, pijąc z nimi piwo. Szef dał mi wolne w ten weekend z uwagi na moją przeprowadzkę, więc mogłem wreszcie spędzić go na imprezowaniu ze znajomymi. Potrzebowałem tego - mimo tego, że nadal czułem się źle z powodu braku Alexa, musiałem się zrelaksować.
Nie zdążyłem jednak nawet otworzyć butelki, gdy znowu poczułem wibracje w telefonie.
- Kto się tak do ciebie dobija? - zapytał Max.
- Pewnie znowu Amber - odparłem - Nieważne.
Po chwili po salonie rozległ się kolejny dźwięk powiadomienia.
- Chyba serio jest zdesperowana - rzuciła Vera.
- Eh, sprawdzę.
Na ekranie blokady pojawiły się dwie wiadomości.
Od: Alex
kochanie, wracam
przyjdź jutro do parku pod szkołą
Telefon wypadł mi z rąk i uderzył o stary, pamiętający zimną wojnę dywan. Moje serce najpierw przestało bić w ogóle, a potem zaczęło bić znacznie szybciej niż zwykle.
Alex. Mój Alex miał wrócić. Miałem go znowu zobaczyć.
To było zbyt piękne, żeby było prawdziwe.
- Co się stało? - zapytała Vera zaskoczona.
- Wszystko ok? - zdziwił się Max.
- Alex... napisał do mnie - wydusiłem z siebie - Wraca do Manchesteru.
---
Tego dnia byłem szczęśliwszy niż kiedykolwiek wcześniej. Cały piątkowy wieczór i całe sobotnie południe spędziłem na pisaniu z Alexem. Odpowiedziałem mu wszystko, co wydarzyło się w moim życiu od jego wyjazdu, za to on opowiedział mi jak wyglądał jego wyjazd. Z każdą godziną byłem coraz szczęśliwszy - myśl o tym, że za niedługo zobaczę mojego chłopaka powodowała, że cały mój zły nastrój zniknął. Nie liczyło się nic poza jego obecnością.
W momencie, gdy tylko znalazłem się w parku, moje szczęście przerodziło się w strach. A co, jeśli przez te cztery tygodnie Alex się zmienił? Jak na to wszystko zareagowali jego rodzice? Gdzie mieszka? Czy w ogóle ma dach nad głową? Czy po tej terapii patrzy na nasz związek w ten sam sposób co wcześniej?
Zamartwiałem się aż do chwili, w której zza drzewa wyłonił się blondyn.
Nie da się opisać uczucia, które wtedy poczułem. Ostatni miesiąc czekałem na zobaczenie chłopaka i myślałem o nim codziennie. Wszystkie moje złe myśli od razu wyparowały.
- Cześć - odezwał się Alex z uśmiechem na twarzy - Tęskniłem.
- Ja też - odparłem, wstając z ławki - Nie wiesz jak bardzo.
Podeszliśmy do siebie szybkim krokiem i rzuciliśmy się sobie w ramiona. Nie musiałem zadawać żadnych pytań. Nie musieliśmy rozmawiać. Wszystkie słowa byłyby tylko zbędnymi przerywnikami. Od razu wiedziałem, że nic się nie zmieniło. Rozumieliśmy się bez słów.
- Chodź - złapałem chłopaka za rękę i pociągnąłem za sobą w stronę odosobnionego fragmentu parku. Przeszliśmy za krzaki, aby dojść do naszej ławki. No dobra, nie dosłownie naszej ławki, ale tak ją traktowaliśmy.
Usiadłem na brzegu ławki, a blondyn od razu wskoczył na moje kolana, zwrócony twarzą do mnie. Gdy tylko objąłem Alexa rękami, zaczęliśmy się całować. W tamtym momencie nie potrzebowałem nic więcej.
- Kocham cię - usłyszałem szept blondyna.
- Ja ciebie też.
I poraz pierwszy od dawna byłem naprawdę szczęśliwy.
---
cukrzyca na końcu rozdziału chyba wynagradza te ostatnie rozdziały, ważne że będzie dobrze
chyba
btw divina de campo was robbed, xoxo
CZYTASZ
Alone Together [bxb]
RomanceWyobraź sobie, że całe twoje życie jest jednym wielkim kłamstwem. Na każdym kroku udajesz kogoś, kim nie jesteś. I nagle w twoim idealnym kłamstwie pojawia się osoba, która wszystko psuje. 17-letni Dan z pozoru prowadzi życie zwykłego, manchestersk...