Rozdział XXX

3.6K 190 28
                                    

- Mamy wziąć coś jeszcze? - zapytała Vera, wynosząc jedną z reklamówek z moimi butami.

- W aucie jest jeszcze jedna walizka - odparłem, szukając kluczy w kieszeni - Nie wiem, czy damy rade zabrać wszystko za jednym razem.

- Najwyżej wrócimy - odpowiedział Max, na co przytaknąłem i otworzyłem swoje nowe mieszkanie.

Wynająłem kawalerkę na obrzeżach miasta. Była całkiem niedaleko mojej szkoły i pizzerii, w której pracuje, do tego nie kosztowała dużo, więc nie namyślałem się za długo.

Mieszkanie było niewielkie - składało się tylko z salonu z aneksem kuchennym, kanapą, 4-osobowym stołem i starym, ale działającym telewizorem, niewielkiej sypialni z biurkiem i łazienki. Niewielkie, ale przynajmniej własne. Zresztą, zdecydowanie mi to wystarczało.

Kawalerkę miałem wynajmować dopiero od początku grudnia, ale Rick porozmawiał ze swoim wujkiem prawnikiem i okazało się, że rodzice mają obowiązek utrzymywania swojego dziecka do zakończenia nauki, więc postanowiłem ich o tym poinformować. Początkowo nie chcieli tego słuchać, ale gdy zagroziłem im sądem, ustaliliśmy, że będą opłacać mój czynsz, wodę, prąd i gaz aż nie skończę liceum. Dzięki temu mogłem ograniczyć moją pracę w pizzerii do weekendów. Szef nie miał z tym problemów. Oczywiście nie byłbym w stanie zgłosić własnych rodziców na policję. Nienawidziłem ich po tym, co mi zrobili, ale to nadal moi rodzice.

Teoretycznie moje życie zaczęło wychodzić na prostą. No cóż, tylko teoretycznie. Z moim zdrowiem psychicznym było coraz gorzej. Z każdym dniem traciłem chęć życia coraz bardziej. Powód tego był oczywisty - nie było przy mnie Alexa. Nie widziałem go już cztery tygodnie.

- Hej, żyjesz? - zapytała Vera, wyrywając mnie z przemyśleń - Znowu myślisz o Alexie?

- Wczoraj były jego urodziny. Do tego osiemnaste. I musiał je spędzić na jakiejś popieprzonej pseudoterapii. Vera, ja się o niego boję. Nie ma go już prawie miesiąc. Co jeśli sobie coś zrobił?

- Nie martw się nim. Przerabialiśmy to już. Znam go, na pewno jakoś tam sobie radzi. Wszystko będzie dobrze.

Przytaknąłem dziewczynie, pokazując jej wymuszony uśmiech.

- Daliśmy radę - zawołał Rick - Przynieśliśmy już wszystko.

Całą czwórką weszliśmy do mojego mieszkania. Vera, Max i Rick usiedli na kanapie i włączyli telewizor, natomiast ja skierowałem się w stronę sypialni i zacząłem rozpakowywać swoje rzeczy. W trakcie chowania koszulek do szafy, usłyszałem dźwięk powiadomienia z kieszeni. Byłem całkiem zaskoczony - od wyjazdu Alexa, pisali do mnie tylko Max, Rick i Vera, a w tym momencie wszyscy byli w pokoju obok, więc po co mieliby do mnie pisać. A co jeśli to...

Od: Amber

Musimy pogadać, przyjdź do mnie dzisiaj po południu.

Nie, to nie on.

Do: Amber

Nie mamy już o czym rozmawiać.

Rzuciłem telefon na łóżko i wróciłem do rozpakowywania się. Nie miałem zamiaru wracać do Amber w żadnym wypadku. Nie dość, że mnie źle traktowała i zdradziła, to jeszcze oszukiwała. A co najważniejsze, nigdy nic do niej nie czułem.

Chowałem swoje rzeczy do szafek jeszcze przez następne kilkanaście minut. Gdy udało mi się wszystko ogarnąć, wróciłem do znajomych i postanowiłem się odstresować, pijąc z nimi piwo. Szef dał mi wolne w ten weekend z uwagi na moją przeprowadzkę, więc mogłem wreszcie spędzić go na imprezowaniu ze znajomymi. Potrzebowałem tego - mimo tego, że nadal czułem się źle z powodu braku Alexa, musiałem się zrelaksować.

Nie zdążyłem jednak nawet otworzyć butelki, gdy znowu poczułem wibracje w telefonie.

- Kto się tak do ciebie dobija? - zapytał Max.

- Pewnie znowu Amber - odparłem - Nieważne.

Po chwili po salonie rozległ się kolejny dźwięk powiadomienia.

- Chyba serio jest zdesperowana - rzuciła Vera.

- Eh, sprawdzę.

Na ekranie blokady pojawiły się dwie wiadomości.

Od: Alex

kochanie, wracam

przyjdź jutro do parku pod szkołą

Telefon wypadł mi z rąk i uderzył o stary, pamiętający zimną wojnę dywan. Moje serce najpierw przestało bić w ogóle, a potem zaczęło bić znacznie szybciej niż zwykle.

Alex. Mój Alex miał wrócić. Miałem go znowu zobaczyć.

To było zbyt piękne, żeby było prawdziwe.

- Co się stało? - zapytała Vera zaskoczona.

- Wszystko ok? - zdziwił się Max.

- Alex... napisał do mnie - wydusiłem z siebie - Wraca do Manchesteru.

---

Tego dnia byłem szczęśliwszy niż kiedykolwiek wcześniej. Cały piątkowy wieczór i całe sobotnie południe spędziłem na pisaniu z Alexem. Odpowiedziałem mu wszystko, co wydarzyło się w moim życiu od jego wyjazdu, za to on opowiedział mi jak wyglądał jego wyjazd. Z każdą godziną byłem coraz szczęśliwszy - myśl o tym, że za niedługo zobaczę mojego chłopaka powodowała, że cały mój zły nastrój zniknął. Nie liczyło się nic poza jego obecnością.

W momencie, gdy tylko znalazłem się w parku, moje szczęście przerodziło się w strach. A co, jeśli przez te cztery tygodnie Alex się zmienił? Jak na to wszystko zareagowali jego rodzice? Gdzie mieszka? Czy w ogóle ma dach nad głową? Czy po tej terapii patrzy na nasz związek w ten sam sposób co wcześniej?

Zamartwiałem się aż do chwili, w której zza drzewa wyłonił się blondyn.

Nie da się opisać uczucia, które wtedy poczułem. Ostatni miesiąc czekałem na zobaczenie chłopaka i myślałem o nim codziennie. Wszystkie moje złe myśli od razu wyparowały.

- Cześć - odezwał się Alex z uśmiechem na twarzy - Tęskniłem.

- Ja też - odparłem, wstając z ławki - Nie wiesz jak bardzo.

Podeszliśmy do siebie szybkim krokiem i rzuciliśmy się sobie w ramiona. Nie musiałem zadawać żadnych pytań. Nie musieliśmy rozmawiać. Wszystkie słowa byłyby tylko zbędnymi przerywnikami. Od razu wiedziałem, że nic się nie zmieniło. Rozumieliśmy się bez słów.

- Chodź - złapałem chłopaka za rękę i pociągnąłem za sobą w stronę odosobnionego fragmentu parku. Przeszliśmy za krzaki, aby dojść do naszej ławki. No dobra, nie dosłownie naszej ławki, ale tak ją traktowaliśmy.

Usiadłem na brzegu ławki, a blondyn od razu wskoczył na moje kolana, zwrócony twarzą do mnie. Gdy tylko objąłem Alexa rękami, zaczęliśmy się całować. W tamtym momencie nie potrzebowałem nic więcej.

- Kocham cię - usłyszałem szept blondyna.

- Ja ciebie też.

I poraz pierwszy od dawna byłem naprawdę szczęśliwy.

---

cukrzyca na końcu rozdziału chyba wynagradza te ostatnie rozdziały, ważne że będzie dobrze

chyba

btw divina de campo was robbed, xoxo

Alone Together [bxb]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz