I

1.5K 42 3
                                    

Pov Czkawka
-Odwrót! Odwrót! - krzyczałem do jeźdźców, ale na próżno.

Złapali Torvi, Szpadke i Mieczyka oraz Sączysmarka wraz z ich smokami. Reszcie udało się uciec.

-Harold! Podczas mojej nieobecności chroń wyspe. - rozkazałem i pognałem wprost na statki wrogów.

Dałem się złapać. Teraz wreszcie dowiem się czegoś o nich.

Jakiś czas później...

-Kim wy jesteście? - zapytałem mężczyzny, wyglądającego na przywódce.

Milczał.

Zrezygnowany oparłem się o ścianę w celi.

-Czkawka, spokojnie. W końcu coś będą musieli nam powiedzieć. - oznajmiła Torvi.

-Tak, wiem, ale martwię się o Szczerbatka. - westchnąłem.

Nagle usłyszeliśmy zbliżające się do nas głosy.

-Co z nią zrobimy?

-Musimy jakoś wyciągnąć informacje. Potem coś się wymyśli, a póki co niech siedzi w celi.

-Jak każesz, panie.

-Kogo my tu mamy? - zapytał, jak zgaduje dowódca.

Był średniego wzrostu, na oko miał 40 lat. Jest szczupłej postawy, a jego mina wykrzywia się w paskudny uśmiech.

-Przedstawiają się jako jeźdźcy smoków. - odpowiedział strażnik.

-Nonsens. - skomentował, śmiejąc się.

-Skoro wiesz kim my jesteśmy to może łaskawie, zdradzisz swoją tożsamość? - zapytałem zirytowany.

-Jestem Malaroy. Największy łowca smoków w całym archipelagu. - rzekł z dumą i wyższością.

-Ta, a ja znosze złote jaja. - powiedział Mieczyk i wywrócił oczami, przez co kilku strażników się zaśmiało. Jednak zaraz ucichli.

-Skoro wykazujesz wobec mnie taką zniewagę, ja mogę wykazać ją, wobec twojego smoka. - zagroził.

Chwilę później, zaatakował go ktoś w kombinezonie. Powalił go i kilku innych straźników, nim został schwytany. Malaroy wstał i wytarł krew, wyciekającą z jego nosa. Podszedł do tajemniczego gościa i zapytał spokojnie:
-Życie ci nie miłe?

Mężczyzna milczał.

-Skoro nadal nie chce gadać, zamknijcie ją z jeźdźcami. - rozkazał i odszedł.

Myślałem, że to mężczyzna. Jak na kobietę bardzo dobrze walczy. Może uda nam się z nią porozumieć.

Strażnicy wprowadzili nową współlokatorke do klatki. Kiedy wyszli, spojrzała na każdego z nas i zdjęła hełm. Stało się coś, czego najmniej się spodziewałem.

-Astrid... - szepnąłem.

-Znamy się? - zapytała.

-Nie żartuj nawet. - powiedziałem po czym szczęśliwy, podszełem ją przytulić.

Chwilę potem leżałem na ziemi, a moja Astrid patrzyła na mnie jak na kretyna.

-Nie wiem kim jesteś, ale chyba powinieneś się leczyć. - warknęła.

-Co? Ale Astrid... - zacząłem zszokowany.

-Skończ już, nie znam cię. Pierwszy raz na oczy cię widzę. - powiedziała dobitnie.

Pov Astrid
Nie wiem kim jest ten brunet, ale chyba mocno musiał uderzyć się w głowę. Nie znam go. Najbardziej martwi mnie fakt, że Kaja musi dać sobie radę sama z maluchami. To już drugi raz, kiedy została z nimi sama. Nigdy nie wydam ich lokalizacji Malaroyowi.

Szczęśliwa, dzięki miłości | Hiccstrid Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz