XIV

1K 38 7
                                    

Cztery dni później...

Pov Czkawka
Próbuje otworzyć oczy, co mi się udaje. Powoli łapie ostrość i pierwsze co widze to... w sumie sufit. Drewniany sufit. Nawet ładny. Podejmuję próbę wstania, ale ostatecznie opadam jeszcze bardziej nasilając ból pleców.

-Czkawka...

Słysząc swoje imię, przekręciłem głowę w bok.

-Mama?

-Tak, synku. - uśmiechnęła się, a po jej policzkach poleciały łzy. - Tak bardzo się o ciebie bałam... Wystraszyłeś mnie, na brodę Odyna!

-Przecież żyje. - zaśmiałem się, a ona pokiwała bezsilnie głową uśmiechając się.

-Pomogę ci wstać. - oznajmiła, po czym wspomogła mnie.

-Dzięki. - powiedziałem, siedząc. - Długo spałem?

-Mniej więcej tydzień. - odpowiedziała.

-Mam nadzieję, że nie rozniosłaś wioski. - zażartowałem.

-Bardzo śmieszne. To, że źle gotuję nie znaczy, że źle będę wykonywać obowiązki wodza. - również się zaśmiała.

Po chwili do chaty, wpadła nocna furia. Szczerbatek wskoczył na mnie i zaczął lizać.

-Szczerbatek! Bo utone w tej ślinie. - zaśmiałem się, po czym przytuliłem go. - Też się cieszę, że cię widzę. Tęskniłem.

-Szczerbatek, zejdź z niego. Musi odpoczywać. - skierowała się do mojego przyjaciela.

Powoli zszedłem z łóżka i dopiero teraz ogarnąłem, że mam na sobie tylko spodnie. Mama, wręczyła mi koszule. Nie zapiąłem jej, bo jest bardzo ciepło. To ostatnie dni, kiedy panuje taka temperatura, bo już niedługo zima, święto Snoggletoga. Założyłem jeszcze protezę i ruszyłem w stronę drzwi.

Gdy wyszłem, zaciągnąłem się świeżym powietrzem. Ciągłe wdychanie ziół, nie jest zbyt przyjemne. Plecy nadal mi doskwierały, jednak coraz mniej zwracam na to uwage.

Będąc w centrum wioski, wszyscy mnie witali.

-Nieźle ci przysmoliła plecy ta lawa. - zaśmiał się Dagur, a ja mu zawtórowałem.

-Co prawda, to prawda. Ale nie jest tak źle.

-No właśnie widzę. Nie spodziewałem się po takim chucherku, tak wyrzeźbionego ciała. - powiedział z uznaniem.

-Lubię zaskakiwać ludzi. - odparłem.

-Czkawka! - krzyknęła Aelle i podbiegła się do mnie.

Dała mi buziaka w policzek i przytuliła. Odwzajemniłem uścisk bez zastanowienia.

-Jak dobrze cię znów widzieć. - wyszeptała, po czym mnie puściła.

-Też się cieszę. - odpowiedziałem.

Tyle ludzi mnie witało, jednak nigdzie nie wiedziałem jej. Właśnie dlatego tu przyszłem. Słyszałem wszystko, co do mnie mówiła.

Po chwili przytuliła mnie pewna, niska dziewczyna.

-Udusisz mnie, Torvi. - wydukałem.

-Wybacz. - zaśmiała się nerwowo, puszczając mnie. - Cieszę się, że wreszcie się obudziłeś.

-Ja również.

-Poszła do chaty. - powiadomiła mnie. - Nie odstępowała cię na krok.

-Dzięki. - powiedziałem, po czym ruszyłem w stronę domu.

Szczęśliwa, dzięki miłości | Hiccstrid Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz