VI

1.1K 42 10
                                    

Pov Czkawka
Jestem pod wrażeniem tego w jaki sposób Astrid potrafi powalić przeciwnika. Jest niesamowita. Jednak zirytował mnie ten blondyn. Znów się do niej przystawiał.

Podszedłem, więc do niej.

-To było niesamowite. - wyraziłem podziw.

-Dzięki.

-Chciałabyś może zmierzyć się z kimś równym sobie? - zapytałem.

Przy okazji podważyłem umiejętności jej poprzedniego przeciwnika.

Nie zwracajmy na to uwagi.

-Marze o tym. - odpowiedziała.

Ustawiliśmy się do pojedynku. Pierwsza zaatakowała Astrid. Uniknąłem skutecznie ciosu. Kilka uderzeń później zauważyłem, że dziewczyna zaczyna coś kombinować. Nie myliłem się. Chwilę później, leżałem na podłodze. Wykonała zupełnie inny manewr. Nie jestem w stanie go opisać, bo działo się to zbyt szybko. Jednak mogę powiedzieć, że był on jednym z tych mniej delikatnych.

Dziewczyna uśmiechając się zwycięsko podała mi dłoń. Za jej pomocą wstałem i przybliżyłem się na tyle blisko, że nasze nosy ocierały się o siebie.

-Co powiesz na rewanż? - zapytałem szeptem.

-Często słyszę to pytanie. Najczęściej wszyscy po nim znów leżą. - zaśmiała się.

Znów przygotowaliśmy się do walki. Tym razem zaatakowałem pierwszy. Astrid trzeba atakować szybko i długo się nie zastanawiając. Podłożyłem jej lewą noge od przodu, a na jej plecach położyłem lewą rękę. W prawej trzymałem piekielnik. Wywróciłem ją tak, iż zrobiła salto w przód. Następnie upadadła na plecy. Błyskawicznie zjawiłem się przy niej i przyłożyłem miecz do gardła.

-Tym razem, ty leżysz. - zaśmiałem się, a ona wraz ze mną.

Pomogłem jej wstać.

-Zostałam pierwszy raz pokonana, nie przez głupi błąd. - oznajmiła.

-I jak się z tym czujesz? - spytałem.

-Inaczej niż po tym, jak powale przeciwnika. - odpowiedziała, na co ja się zaśmiałem.

Pov Astrid
Przyznaje, że nie doceniłam Czkawki. Świetnie walczy. Wydaje mi się, że pod tym względem dorównuje mi. Stoczyliśmy ze sobą jeszcze kilka pojedynków. Raz wygrywałam ja, a raz on. Szanse były za każdym razem wyrównane. W każdym pojedynku działo się coś innego. Zaskakiwaliśmy się nawzajem. Miło powalczyć z kimś na poziomie.

Po męczących ćwiczeniach, poszliśmy wraz ze smokami na jakiś klif z widokiem na prawie całe Berk. Obecnie słońce zachodzi co tylko dodaje urokowi wyspie. W oddali widać również morze, które wygląda po prostu prześliczne podczas zachodu. Piękne widoki, których nie zapomnę na długo. Mogłabym siedzieć tu godzinami. Atis, Mitis i Nila zostały pod opieką mamy Czkawki. Powiedział mi, że to kobieta, która pierwszego dnia na wyspie chciała mnie przytulić. A ja na oczach całej wioski ją odepchnęłam. Nie ma to jak zaplusować u teściowej.
Tak potrafi tylko i wyłącznie, Astrid Hofferson. Chyba powinnam dostać za to jakąś nagrodę.

-O czym tak myślisz? - zapytał brunet, wybudzając mnie z transu.

-Berk to śliczna wyspa. Nieźle o nią zadbałeś, wodzu. - zaśmiałam się, siedząc obok niego.

-Nie nazywaj mnie tak. - mruknął z uśmiechem na twarzy.

-Będąc na wyspie z Kają niewiele ją opuszczałam. Jedynie w ostateczności. Bardzo dbałam o ich bezpieczeństwo. Myślałam, że poza tą czwórką nie ma więcej nocnych furii. - wyznałam, patrząc przed siebie.

-A więc musisz to nadrobić. Szczerbatek nie umie usiedzieć na miejscu. - po tych słowach, smok zdzielił go w głowę z ogona. - Ała! Dobrze, dobrze. Razem nie umiemy. Zadowolony?

Jego przyjaciel mruknął zadowolony i spowrotem położył się obok Kai.

Zachichotałam, widząc co się dzieje. Ich relacja jest naprawdę silna i wyjątkowa.

-Widzę, że twój kolega też ma humorki. - zaśmiałam się, ale zaraz potem syknęłam z bólu.

Kaja zrobiła to samo co Szczerbatek, ale mi. Zmrużyłam na nią oczy, ona natomiast również to zrobiła. Po chwili zmarszczyła nos i pokazała mi język.

Zszokowana patrzyłam na nią z otwartymi ustami. Czkawka widząc, co zrobiła wybuchł śmiechem.

-O ty gadzie! - krzyknęłam, próbując ukryć śmiech. - Potem się tobą zajme.

-A wracając... - powiedział, kiedy się uspokoił. - pokaże ci coś.

Po tym wyjął z kieszeni na prawym przedramieniu notatnik małych rozmiarów. Otworzył go i zaczął rozwijać pozlepiane kartki tworząc mape.

-Wow... - wydukałam. - Nie nudziłeś się.

-Ze Szczerbatkiem zawsze jest co robić, nie mordko? - zapytał smoka, na co on odmruknął potwierdzając jego słowa. - Mogę zabrać cię w podróż życia?

-Jasne. - odpowiedziałam zaintrygowana, propozycją bruneta.

-Ze mną zwiedzisz wszystkie wyspy, które odkryłem... - zaczął.

-Doprawdy?

-Tak. Mogę twoją rękę? - spytał.

Podałam mu ją niepewnie. Następnie przyłożył ją do narysowanej wyspy.

-To Swędzipacha. - oznajmił całkowicie poważnie.

-Co? - zapytałam zdezorientowana, po czym wybuchnęłam śmiechem.

-Oj no, nie śmiej się. Szczerbatek wymyślił tą nazwę. - bronił się, powstrzymując od śmiechu.

-A co, drapał się wtedy pod pachą? - zapytałam.

Kiedy zauważyłam, że jego mina wskazuje na to, iż tak było zaczęłam się niepohamowanie chichrać.

-Ja tu próbuje zabrać cię w super podróż, a ty się śmiejesz. - oburzył się.

-Dobrze. Już koniec. - powiedziałam, kiedy przestałam się śmiać.

Czkawka opowiedział mi trochę o tej wyspie. Jednak nie byłam do końca skupiona na tym co mówi. Jego dłoń wciąż spoczywała na mojej. Następnie wskazał moją ręką pozostałe miejsca na mapie. Także mi o nich opowiedział.

-I jak ci się podobała wycieczka? Zwiedziłaś wszystko nawet nie w jeden dzień, podczas gdy mi zajęło to 8 lat.

-No, nie ma co narzekać. Jednak przewodnik był trochę... sztywny. - odpowiedziałam na jego pytanie.

Na moje słowa brunet wytrzeszczył oczy.

-Mam nadzieję, że był chociaż przystojny i mówił z sensem. - powiedział, uśmiechając się cwanie.

-Chyba nie w moim typie. - zaśmiałam się.

-Co? Ja jestem w typie każdej! - krzyknął jeszcze bardziej oburzony.

Po chwili przyciągnął mnie do swojego torsu i zaczął łaskotać. Byłam bez szans. Roześmiana, błagałam go o litość.

-Jeśli chcesz, abym przestał musisz odwołać swoje słowa. - zażądał.

-Nigdy. - wyszeptałam, a brunet znów wziął się za łaskotanie mnie.

-Dobrze! Powiem to! - krzyknęłam, a on przestał i czekał.

Nie wytrzymałam jego tortur.

-Nie jesteś wcale sztywny i gadałeś z sensem. - wyznałam.

-Chyba o czymś zapomniałaś. - przypomniał, mrużąc oczy.

-No i jesteś najprzystojnieszy w całym archipelagu. - dodałam, wywracając oczami.

-Dziękuję za te szczerze, nie wypowiedzane pod przymusem słowa. - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.

-Wiesz co? Jesteś też najwygodniejszy. - walnęłam i znów wybuchłam śmiechem, leżąc w jego ramionach.

Późnym wieczorem wróciliśmy do chaty. Zmęczeni poszliśmy od razu spać.

Szczęśliwa, dzięki miłości | Hiccstrid Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz