IV

1.1K 43 2
                                    

Pov Czkawka
Wstałem dziś wyjątkowo wcześnie. Postanowiłem wybrać się na wspólny lot z Szczerbatkiem.

Przeznaczyłem na ten wypad 5 godzin. Wracając na wyspę, robiłem różne manewry. Był to swojego rodzaju trening na szykującą się bitwę. Nie wiem kiedy ona dokładnie nastanie, ale wojna jest nie unikniona.

Wylądowałem ze Szczerbatkiem pod chatą posiedzeń. Jak zwykle zebrała się większość ludności wioski, która czekała tylko na mnie. Zasiadając na krześle, tym samym ją rozpocząłem. Obok mnie, usiadł Szczerbek i podsunął łepek pod moją dłoń. Pogłaskałem, więc go. Pierwszy raz od wielu miesięcy brałem w naradzie aktywny udział. Omówiliśmy sprawę zapasów żywności, ilości broni i tak dalej. Zarządziłem, że podczas najazdu wroga osoby nie zdolne do walki mają schować się w schronie wraz z pisklakami. Natomiast osoby zdolne do walki mają być w pełnej gotowości. Nakazałem, by ludzie często ćwiczyli walke wręcz, na miecze i manewry na smokach.

Gdy myślałem, że rada dobiegła końca, padło jedno niespodziewane pytanie:
-Wodzu... co z Astrid? Musimy mieć pewność co do pańskiej przyszłości i tego, kto o nią zadba w razie śmierci wodza.

-Astrid, póki co jest chora. Nie mogę zapewnić, że wyzdrowieje. Dostaniecie odpowiedź, kiedy będę wiedział co z nią. - odpowiedziałem i zakończyłem radę.

Wyszłem z pomieszczenia zdenerwowany. Skierowałem się do kuźni pomóc Pyskaczowi. Może to mnie uspokoi.

Pov Astrid
Gdy wstałam, Czkawki nie było. Skierowałam się, więc pod arenę. Ujrzawszy Torvi, przywitałam się z nią i ruszyłyśmy do znachorki.

Będąc u niej, uważnie wysłuchała co się stało i mnie zbadała. Zamiast Pyskacza naszym tłumaczem był Śledzik. Kobieta nabazgrała coś na ziemi, wtedy blondyn zaczął tłumaczyć:
-Masz amnezje. Musiałaś mocno uderzyć się w głowę.

-Jakie jest najlepsze lekarstwo na tą przypadłość? - zapytałam Gothi.

Ta w odpowiedzi nabazgrała jedno słowo.

-Czas. - odpowiedział Śledzik.

Podziękowaliśmy jej i udaliśmy się w głąb wioski. Śledzik w pewnym momencie, zniknął nam z oczu. Zostałyśmy same z Torvi.

-Przynajmniej wiemy co ci dolega. - zagadnęła.

-Tak, tylko szkoda, że jedynym lekarstwem na amnezje jest czas. - prychnęłam.

-Spokojnie... Odzyskasz pamięć. - uspokajała mnie.

-A co jeśli nie? Co jeśli nigdy was sobie nie przypomne? - zwątpiłam.

-Wtedy stworzymy nowe wspomnienia. - odpowiedziała, uśmiechając się. - Uczucia też da się stworzyć na nowo.

Wdzięczna za te słowa uraczyłam Torvi, delikatnym uśmiechem.

W ciszy przemierzyłyśmy drogę na arenę. Przez najbliższą godzinę, tam właśnie byłyśmy. Rozpogodziłam się, gdy dotarł do nas Hvitserk. Szczerze go polubiłam.

-Czyli rewanż? - zapytał.

-Owszem. - potwierdziłam, po czym zaczęła się potyczka.

Każdy był skupiony na jej przebiegu. Walczyliśmy zacięcie. Każdy cios był wyprowadzany starannie. Szanse były bardzo wyrównane. Jednak przegrałam. Popełniłam najgłupszy z możliwych błędów. Zostawiłam odsłonięty brzuch. Po zadanym ciosie zgiełam się w pół, a sekunde potem podcięto mi nogi. Zdenerwowana popatrzyłam na szczerzącego się blondyna. Po chwili jednak, uśmiechnęłam się i przyjęłam wyciągniętą ku mnie rękę. Wstałam na równe nogi będąc jak na mój gust trochę za blisko kolegi. Trzymał mnie nadal za rękę i powiedział:
-Nadal jesteś dobra, ale ja lepszy.

-Wolnego. Lepszego lub lepszej ode mnie nie ma. Poszczęściło ci się. - odpowiedziałam, nie unikając jego przeszywającego mnie wzroku.

-Ta, wmawiaj sobie, mała. - zaśmiał się.

-Ja najwyżej moge być niska, nie moja wina, że jesteś takim olbrzymem. - prychnęłam.

Blondyn w końcu puścił moją rękę i odszedł, uprzednio się ze mną żegnając. Zapewnił mnie, iż jeszcze się spotkamy.

Zmęczona wróciłam do chatki, aby odpocząć. Kiedy do niej weszłam, nieco się zdziwiłam zastając tam Czkawke.

-Hej. - przywitałam się, jednak nie dostałam odpowiedzi.

-Kim on był? - wypalił nagle, spoglądając na mnie zdenerwowany.

-Kto? - spytałam, nie wiedząc o co chodzi.

-Nie udawaj głupiej, Astrid. Kim był chłopak z areny? - zapytał już wściekły.

-A co cię to interesuje? - prychnęłam.

-Kim on do cholery był? - krzyknął. - Widziałem was. Przystawiał się do ciebie, a tobie się to najwyraźniej podobało!

-To, że zadaje się z innym chłopakiem niż ty nie znaczy, że robię coś złego! To był mój kolega!

-Masz się z nim więcej nie zadawać. - rozkazał.

-Śmieszny jesteś! Nie będziesz mi rozkazywać. Jeśli będę chciała to nawet w tej chwili mogę do niego pójść. - zagroziłam.

-Zrozum, że on się do ciebie przystawia! Nie chce, aby do czegoś między wami doszło! Nie mogę patrzeć jak robi maślane oczka do ciebie! - krzyknął.

-Urządzasz mi teraz scene zazdrości, bo co? Bo boisz się, że zdradzę cię tak jak ty mnie? Jeśli tak to możesz być spokojny. To nie ja jestem od tego w naszym związku. - powiedziałam z wyczuwalnym jadem w głosie.

Zapanowała cisza. Po chwili dotarło do mnie to, co powiedziałam. Natychmiast zaczęłam tego żałować. Nim zdążyłam coś powiedzieć, Czkawki już nie było.

Opadłam bezsilnie na kanapę. On był najzwyczajniej w świecie zazdrosny. A ja zamiast go zrozumieć musiałam mu dogadać. Jestem taka tępa. Powinnam zacząć myśleć nad tym jak go przeprosze zamiast się nad sobą użalać.

Wybiegłam z chaty jak poparzona. Zaczęłam szukać Torvi. Niestety, nie mogłam jej znaleźć. Została mi jeszcze jedna osoba z którą miałam ponoć bardzo dobry kontakt. Ujrzawszy go, natychmiast podeszłam do niego.

-Sączysmark, potrzebuje twojej pomocy. - powiadomiłam go.

On bez zastanowienia udał się ze mną, w bardziej ustronne miejsce.

-O co chodzi? - spytał.

-Pokłóciłam się z Czkawką i trochę... trochę bardzo mu nagadałam. - odpowiedziałam. - Wiesz może jak go przeprosić?

-Mam pewien pomysł. - odpowiedział, uśmiechając się cwanie.

Pov Czkawka
Po kłótni z Astrid, wsiadłem na Szczerbatka i poleciałem wysoko w chmury wyładowując tym samym swoją złość. Latałem tak, aż do późnego wieczora. Doszłem do wniosku, że nie potrzebnie ją zaatakowałem. Powinienem mieć do niej trochę zaufania.

Wróciłem, więc do domu wcześniej żegnając się z moim przyjacielem, który był łaskaw mnie wysłuchać i poświęcić swój czas. Odprowadziłem go wzrokiem nim zniknął za wejściem od stajni. Jest ona wyłącznie dla niego i jego rodziny. Chwyciłem za klamke i pociągnąłem za nią. Będąc w środku zauważyłem, że Astrid chyba nie ma. Jednak myliłem się. Po chwili zeszła na dół i podbiegła do mnie.

Szczęśliwa, dzięki miłości | Hiccstrid Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz