LIII

2.2K 86 68
                                    




- Co za idiota. - prychnęła Astrid, gdy Czkawka powiedział jej o tym, że Sączysmark wyszedł po zawołaniu łowców.

Ciężko było mu się z nią nie zgodzić, więc pokiwał jedynie głową. To było tak bardzo głupie, że naprawdę ciężko w to tak szczerze uwierzyć.

"Kretyn" usłyszał natychmiastowo Szczerbatka.

Cieszył się niezmiernie z tego, że smok odzyskał kontrolę. Był naprawdę przerażony, gdy był przez chwilę pod kontrolą oszołomostracha, którego swoją drogą nigdy nawet na oczy nie widział, ale słyszał wiele opowieści.

Porozmawiał z Astrid jeszcze chwilę na temat strategii oraz sposobie walki i odleciał na nocnej furii, by rozejrzeć się. Musiał wiedzieć, gdzie znajdują się teraz łowcy, to było bardzo, ale to bardzo ważne.

  Dostrzegł ich skupionych w jednym miejscu, co było dla niego zdziwieniem, ponieważ myślał że nie popełnią tak bardzo podstawowego błędu. Przecież teraz mógł z łatwością wybić ich wszystkich.

Jednak coś się nie do końca zgadzało.

Przez chwilę naprawdę uwierzył, że musi teraz strzelić w ich i będzie po sprawie, ale niespodziewanie strzała świsnęła mu dosłownie obok jego prawego ucha i gdyby nie hełm, to nie byłby pewny, czy nadal by posiadał tą część swojego ciała.

Idioci. — mruknął pod nosem Szczerbatek. — Nie doceniają moich umiejętności.

— Co masz na myśli?

Nocna furia gwałtownie przyśpieszyła przez co Czkawka zacieśnił uścisk na swoim siodle, jak robił to za każdym razem podczas nagłego wzrostu szybkości na swoim smoku.

Fioletowa plazma uderzyła z ogromną siłą w ziemię, posyłając do tyłu kilkunastu łowców.

Haddock czuł wściekłość swojego smoka.

— Nie postępuj pochopnie, Mordko.

— Zasługują na wszystko, co najgorsze. — bardzo szybko nadeszła odpowiedź nocnej furii.

Czkawka przypatrzył się uciekającym łowcom i wtedy jego wzrok spotkał te zdradziecką twarz.

W stosunku do niego nie czuł żadnych ciepłych, miłych uczuć. Same złe. W nim nie było jego zdaniem ani jednego pierwiastka dobra i był tego bardziej niż pewien. Inna opcja nie miała prawa bytu.

Jego spanikowane oczy rozglądały się po jego sojusznikach i zielonooki mógł przysiąc, że dawno nie czuł takiej nienawiści do kogoś.

Bardzo dawno.

Miał ochotę odpłacić mu się za to wszystko. Chciał aby poczuł to, co on.

— Porwijmy go. — powiedział cicho, ale wystarczająco głośno, by jego największy przyjaciel, to usłyszał.

Wściekłość nocnej furii oraz jej jeźdźca potrafi doprowadzić do dosłownie wszystkiego, dlatego dosłownie sekundę później Bernard wydzierał się na całe gardło, będąc w szponach smoka kilkadziesiąt metrów nad ziemią.

Jego krzyk był niczym miód na uszy.

— Miałem rację z tym, że pasujesz do Berserków, parszywcu!

Uśmiech na twarzy Czkawki był w stu procentach niewymuszony.

***

Chcesz odbić Sączysmarka? — brwi Astrid powędrowały najwyżej jak się da, całkowicie znikając za jej blond grzywką.

— Dobijemy targu. — Czkawka wskazał na starca, którego usta były zakneblowane. — Idiota za idiotę.

𝐓𝐀𝐉𝐄𝐌𝐍𝐈𝐂𝐀 𝐉𝐄𝐙́𝐃𝐙́𝐂𝐀 ● HiccstridOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz