Krótkie te rozdziały, więc idą mi szybko (póki co).
Z góry przepraszam fanów Cummingsa, ale tłumaczenie poezji nie jest moją mocną stroną.
(...) a do drzwi najpodlejszych
Spieszy jasnobrewa
Białopalca gwiazda
Drobna niczym dziecię
By przynieść swą nić światła pracowitą (...)
E. E. Cummings, Zachód słońca
Harry siedział przy stole naprzeciwko Louisa; jego usta obejmowały patyczek wiśniowego lizaka w kształcie serca. Ssał go głośno, co jakiś czas pociągając, po czym koniuszkiem języka zlizywał słodycz z dolnej wargi. Jego oczy niczym okno odsłaniały jego wrażliwą duszę, a Louisowi znowu brakowało tchu, jak i niezliczoną ilość razy w ciągu ostatnich czterdziestu ośmiu godzin. Chłopiec podrapał kolano pomalowanymi na różowo paznokciami, przerzucając kartki leżącego na stole magazynu poświęconemu kulturze popularnej. Zmarszczył brwi na widok zdjęcia Sinatry, przesunąwszy palcem po czarnobiałej fotografii.
Na ten widok Louis wbił palce we wnętrze dłoni, na widok Harry'ego i jego zniewieściałych gestów, z których nie zdawał sobie sprawy. Ulgę przynosiła mu możliwość obserwowania go, tego, jak dobrze się ma, jak zmienia się wyraz jego twarzy, jak reaguje na różnorakie emocje, jaki jest teraz, zanim jeszcze społeczne naciski skomplikują jego jestestwo. Louis był kiedyś równie młody i naiwny, jak Harry (to było zanim jego ojciec zagroził, że utnie mu kutasa, przez co szybko nauczył się uważać kobiety za równie atrakcyjne, co mężczyzn). Świat zwyczajnie nie był stworzony dla ludzi takich jak oni, i z tego też powodu nigdy by nie zaakceptował ich inności. Może to właśnie był powód, dla którego Louis pożądał tego chłopca – desperackie pragnienie połączenia się z jakimś odbiciem prawdy o samym sobie, z duszą, którą porzucił dla pustych obietnic o podporządkowaniu się normom społecznym.
– Podoba mi się ten kolor. – rzekł, przerywając panującą między nimi ciszę. Chłopiec podniósł głowę, unosząc przy tym brew. – Twoich paznokci. Ten kolor. Pasuje do ciebie. – kontynuował, przeklinając w duchu ową niezręczną próbę podjęcia rozmowy. Twarz Harry'ego wyglądała, jakby poczuł się tym podbudowany; oparł brodę o kolano.
– Dzięki. – wymamrotał, patrząc w dół na swoje dłonie. W przedpokoju rozległ się głos Anne; rozmawiała przez telefon od dobrych kilku minut. Louis potarł ręce, zerknąwszy na swój nietknięty talerz, pełen ubitych ziemniaków i sosu. Był głodny, ale wiedział, że rozpoczęcie posiłku bez gospodarza byłoby niegrzeczne. Nie miał nic przeciwko jej nieobecności – w zasadzie mu się to podobało, lecz pozostanie sam na sam ze swą pokusą jedynie utrudniało sprawę.
– Śmiesznie mówisz. – stwierdził Harry, przewracając palcem kolejną stronę magazynu. – Skąd jesteś?
– Z Yorkshire. W Anglii. – odparł Louis, wodząc palcem po brzegu kieliszka z winem. Harry leniwie śledził jego ruchy, po czym wyjął lizaka z ust, mlaszcząc przy tym głośno. – Słyszałeś kiedyś o takiej miejscowości? – spytał, chcąc się przekonać, ile chłopiec wie o jego rodzinnym kraju.
YOU ARE READING
Lolita » l.s [TŁUMACZENIE PL]
ФанфикPewnego lata w życiu czternastoletniego chłopca stanie się coś, co zmieni go na zawsze... Lipiec tysiąc dziewięćset czterdziestego siódmego roku, urokliwa Nowa Anglia. Louis Tomlinson przybywa do domu niedawno owdowiałej Anne Cox celem przygotowania...