ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY

810 47 5
                                    


Cholernie ciężko mi się to pisało... chyba nigdy dotąd nie utożsamiałam się z bohaterem ff tak mocno, jak dziś. Nie mam już co prawda czternastu lat, tylko o wiele więcej, ale odejście mamy odcisnęło na mnie ogromne piętno, z którym pewnie będę się zmagać do samego końca. 

Jeśli macie ku temu okazję, powiedzcie swoim mamom, że je kochacie. 








Z płatków róż będziesz mieć posłanie,

Baldachim dębów nad nim stanie;

Wianek ci będzie czepkiem, cienki

Liść mirtu — płótnem twej sukienki.

C. Marlowe, Namiętny pasterz do swej lubej





– Twoja mama leży w klinice jakąś godzinę drogi stąd. Pomyślałem, że najpierw zatrzymamy się gdzieś na lunch, a potem złożymy jej wizytę. Przydałoby się też zatankować. – zastanawiał się na głos Louis, wciągając przez głowę czystą koszulę. – Powinieneś się ogarnąć. Za niedługo wyjeżdżamy.

Harry westchnął; leżał na materacu, z nogami wyciągniętymi do góry. Wciąż miał na sobie jedynie obcisłe majtki, które włożył dziś rano, zaraz po ich wcześniejszym prysznicu, ignorując przy tym wszystkie późniejsze narzekania Louisa, że najwyższy czas się ubrać. Muszą przecież zdążyć dojechać na czas, zanim skończy się pora odwiedzin. Broń Boże, aby nie był to kolejny dzień, w którym nie zobaczą matki.

– Nie chce mi się ruszyć. – poskarżył się Harry. Złapał się za pięty i przyciągnął kolana do klatki piersiowej.

– Spędziliśmy w tym pokoju cały dzień, kochanie. – Louis uśmiechnął się znacząco, zajęty składaniem spodni od piżamy; wrzucił je do walizki, prosto na stertę wymiętych ciuchów.

Na stoliku w rogu wciąż znajdowały się niedojedzone resztki hotelowego śniadania. Louis zauważył, że jajka były nieco niedogotowane, ale tosty i kiełbaski bardzo mu smakowały. Harry w zasadzie pochłonął swoje gofry z jagodami; ostatnie pół godziny spędził w tym samym miejscu, gapiąc się w sufit i czekając, aż jedzenie przyjmie się w żołądku.

– Nie chcesz zobaczyć mamusi? – zażartował Louis, i nagle poczuł, że uśmiech na jego twarzy jest jakby przyklejony. Czasem łapał się na tym, że wierzył w swoje własne kłamstwo.

– Nie. – odparł Harry bez wahania.

Louis prychnął.

– Okropne. Mam nadzieję, że nie powiesz jej tego w twarz.

– Słyszałeś już, jak mówię jej w twarz dużo gorsze rzeczy. – Harry usiadł pomału, przeczesując palcami splątane włosy.

– Przykre. Chciałbyś coś zobaczyć, dopóki jesteśmy w mieście? Słyszałem, że niedaleko mają bardzo fajną księga...

– Czy pan Winston nie przyjechał tu po coś konkretnego? Wczoraj wspominał, że coś tu będzie robił, ale nie mogę sobie przypomnieć, co. – Harry wstał z łóżka i udał się do swojej walizki.

Lolita » l.s [TŁUMACZENIE PL]Where stories live. Discover now