ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

1K 77 31
                                    


Znowu będę rano zombie, ale cóż...

Kolejny rozdział w przyszłym tygodniu.







(...) dziel ze mną każdy dzień

Każdą noc

Każdy poranek (...)

Andrew Lloyd Weber




Promienie słońca były blade i zjadliwe. Zupełnie jakby istniały wyłącznie po to, by przeszkadzać Louisowi w odpoczynku, którego tak potrzebował. Mógłby przysiąc, że zasnął dosłownie kilka chwil temu, a już czuł się całkowicie wykończony. Uciskał palcami skroń, na darmo próbując zdusić rodzący się ból głowy.

Zmarszczył brwi i zamarł w bezruchu, gdy do jego uszu doleciał stłumiony, acz dojmujący stukot, przerywając typową dla jego sypialni ciszę. Leżał nieruchomo na materacu, nasłuchując, czy ów dźwięk się powtórzy, i faktycznie, wkrótce rozległa się kolejna seria cichego stukania.

Po dłuższej chwili Louis uniósł się odrobinkę i obrócił na bok; przecierał oczy, zdezorientowany.

Obrócił szyję w stronę stojącego po drugiej stronie pomieszczenia biurka. Nie był zaskoczony, gdy dojrzał delikatną sylwetkę chłopca, który siedział na parapecie okna i zaglądał przez zasłony, w zębach trzymając zatyczkę od jednego z należących do Louisa długopisów.

Louis mocno przełknął ślinę. Jego serce zabiło jak szalone na widok Harry'ego, ubranego jedynie w majtki oraz górę od piżamy, zapiętą na ledwo trzy guziki, z oczami tak samo przymkniętymi ze zmęczenia, jak jego oczy, z lekko rozwartymi, obojętnymi ustami.

Harry wziął spokojny oddech, jego klatka piersiowa uniosła się pomału, skrupulatnie; nie patrzył w stronę Louisa i po kilku sekundach mężczyzna doszedł do wniosku, że Harry go nie widzi. Poruszył się zatem ostrożnie, by znów ułożyć się na plecach.

Gapił się na sufit z ciężkim sercem, z głową pulsującą od pracującej na najwyższych obrotach wyobraźni. Choć mógł uznać obecność chłopca za dobry, podnoszący na duchu znak, równie dobrze mógł się w niej doszukiwać czegoś strasznego. Dlaczego on tu był? Czy wemknął się do pokoju wcześniej, kiedy Louis jeszcze spał? Jak długo tu był, i jak długo zamierzał zostać? Ponowne zaśnięcie było niemożliwe, nie teraz, kiedy w jego myślach krążyło tyle pytań.

Lecz zanim zdołał zanurzyć się głębiej w owe rozmyślania, jego zmysły zalała fala wspomnień. W jednej chwili wszystko to, co się zdarzyło zeszłej nocy, wybuchło gwałtownie, niczym zderzenie ognia z lodem. Chwycił się za gardło i zacisnął powieki, przerażony. Nie mógł uwierzyć, że...

Dreszcz niepewności przeszył jego wyczerpane ciało, zmęczone mięśnie dały o sobie znać bólem w miejscach, o których nawet by nie pomyślał, podczas gdy on sam próbował poskładać to wszystko w całość. Z jakiegoś dziwacznego powodu żadne ze zdarzeń nie wyglądało na prawdopodobne. Uczucia oraz myśli z zeszłej nocy zlały się w jedno, otoczywszy go niczym gęsta mgła. Strzępy wspomnień wystarczyły, by wprowadzić go w stan irracjonalnej paniki.

– Wiem, że nie śpisz. – rzekł cicho Harry, przełamując swym głosem ciszę.

Louisa przeraził ten dźwięk; drżał, wydarty ze swych bolesnych rozmyślań, niepewny tego, jak powinien odpowiedzieć. Było zdecydowanie za późno na udawanie, że nadal śpi, i nie chciał się kompromitować na próbie przekonania Harry'ego, że tak właśnie jest. Ale nie chciał też poddać się chłopcu. Nie tym razem.

Lolita » l.s [TŁUMACZENIE PL]Where stories live. Discover now