Soulmates

67 5 0
                                    

Jimin pov.

Nawet nie wiem, ile tak stałem wpatrzony w ojca. Cały w szoku, opadłem z powrotem na fotel. Nie mogłem wydusić z siebie żadnego słowa. Czułem się, jakby ktoś mi przyłożył czymś ciężkim w twarz. Przez tyle lat potrafili milczeć i ukrywać, tak ważną rzecz przede mną.

- No i czemu to powiedziałeś?! - krzyknęła matka. - Mówiłam ci, że nie chcę, aby miał cokolwiek z nimi wspólnego!

- Uspokój się! - krzyknął, tym razem ojciec. - Zasługuje, żeby wiedzieć.

W końcu nie wytrzymałem.

- Uspokójcie się oboje! - wyrzuciłem z siebie. - Jak możesz mówić to, po tylu latach ciszy? - skierowałem te słowa do ojca. - A ty, jakim prawem masz jeszcze czelność, próbować ukrywać to wszystko? - tym razem spojrzałem na matkę. - Jeszcze mi powiedzcie, że wysłaliście mnie do Seulu, załatwiliście mi tutaj dom i kawiarnię, tylko po to, żebym się czymś zajął i zapomniał o wszytkim, co jest z nimi związane. - odpowiedziała mi cisza. - No chyba sobie kurwa żartujecie.

- Jimin, słownictwo... - powiedział już ciszej ojciec, wiedząc że to nie jest dobry moment na łapanie za słówka.

Nie wytrzymałem i wstałem, stając naprzeciwko nich.

- Tam są drzwi. - pokazałem palcem w kierunku korytarza. Ojciec spojrzał na mnie błagalnie, jednak nie ugiąłem się, czując, że jestem na skraju załamania. Nie mogłem patrzeć im już w oczy, dlatego unikałem kontaktu wzrokowego, jak tylko mogłem. Oni natomiast powoli wstali i faktycznie ruszyli w kierunku wyjścia. Udałem się powoli za nimi, czekając, aż wreszcie opuszczą ten dom. Już wychodząc, ojciec obrócił się w moim kierunku i szepnął:

- Zastanów się nad tym i weź pod uwagę sytuację mamy. - i wyszedł.

Zamknąłem powoli drzwi i zjechałem po nich plecami w dół, wypuszczając głośno powietrze i pozwalając na to, by w końcu łzy opuściły moje oczy. Przytuliłem do siebie moje nogi, chowając w nich głowę. Nie mogłem wyobrazić sobie, jak mogli tyle lat milczeć. Wszystko było zaplanowane. Moja wyprowadzka do Seulu, otwarcie kawiarni. A wszystko po to, by zapomnieć o dziadkach. Jak oni w ogóle na to wpadli?

Jedyne co teraz robiłem, to pozwalałem, by wszystkie moje emocje mogły się ulotnić. Po pewnym czasie moja klatka zaczęła już boleć od ponownego gorączkowego nabierania powietrza. Nie mogłem się opanować, wiedząc, że dom w którym się znajduję, był tylko przykrywką i planem moich rodziców.
Gdy już stopniowo zacząłem się uspokajać, odchyliłem głowę do tyłu. Już zmęczony od wylewania łez, wyciągnąłem telefon z kieszeni. Nienawidziłem tego, że nie mam swojego auta, a było mi ono w tym momecie najbardziej potrzebne. Wybrałem pierwszy proponowany numer, który zawsze należał do mojego przyjaciela. Nie musiałem długo czekać, gdy po chwili usłyszałem odbierane połączenie.

- Tae, proszę przyjedź. Nie pytaj o nic, tylko przyjedź autem.

Po drugiej stronie odpowiedziała mi cisza, jednak po chwili przyjaciel postanowił się odezwać.

- Jimin? Co się dzieje? - zamiast głosu mojego przyjaciela, usłyszałem zachrypnięty głos Yoongiego. Natychmiastowo się rozłączyłem i przetarłem pospiesznie dłonią, załzawione jeszcze oczy. Spojrzałem z wytrzeszczem na numer i faktycznie zamiast zadzwonić do Tae, wybrałem numer Yoona. Głośno wzdychając, uderzyłem kilka razy głową o drewnianą powłokę za mną.

- Jimin, ty debilu... - wyjęczałem.

Tym razem, szybko wybrałem już ten właściwy numer. Przyjaciel zapewnił, że będzie za kilka minut. Podczas oczekiwania na Tae, Yoongi nie dawał za wygraną i dzwonił do mnie, dopóki nie postanowiłem wyłączyć telefonu. Nie miałem teraz siły nikomu wszystkiego tłumaczyć. W dodatku nie wiedziałem, jak mam się w stosunku do niego zachować po ostatniej kłótni.

But first, Coffee // YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz