Rozdział 3

5.4K 532 102
                                    

Pierwszy tydzień Nate'a na uniwersytecie dobiegał końca. Przez te kilka dni chłopak zdążył już zapełnić kilkadziesiąt kartek papieru notatkami, wczuć się w uczelniany klimat, pójść z Martinem i Emmą na mecz uniwersytecki otwierający sezon oraz zatęsknić za makaronem ze szpinakiem, który jego ojciec przygotowywał przynajmniej raz w tygodniu. Och, jak on tęsknił za domowym jedzeniem.

Owszem, to w bufecie było naprawdę pyszne, ale nie miało w sobie „tego czegoś". Nate nie był do końca pewien, czy chodziło o nutkę spalenizny czy zamiłowanie ojca do dodawania do wszystkiego papryczki chili, ale to po prostu nie było to samo.

Chłopak siedział teraz na ceglanym murku przed Wydziałem Prawa i Administracji, czekał na Martina i z przymrużonymi oczami cieszył się wrześniowym słońcem. Aby nie zmarznąć, wciąż wystarczało narzucić na ramiona bluzę, ale nie dało się ukryć, że lato chyliło się ku końcowi. Drzewa były pełne ciemnozielonych i żółtych liści, które tylko czekały, aby móc już spaść, a trawa lekko wyblakła i przydeptana.

Nie zmieniało to faktu, że kampus był przepiękny i Nate codziennie znajdował nowe powody, aby się nim zachwycać. W takich chwilach myśl, że jest już na studiach, ostatniej prostej swojej edukacji, uderzała w niego ze zdwojoną siłą. No, chociaż słowo „prosta" niekoniecznie było adekwatne. Zajęcia jeszcze się porządnie nie zaczęły, ale szatyn czuł już w kościach, że zaliczenie niektórych przedmiotów będzie cholernie trudne.

- O czym tak myślisz?

Znajomy głos przywrócił Nate'a na ziemię. Chłopak zamrugał odruchowo i skierował wzrok na stojącą przed nim dziewczynę. Abigail przyglądała mu się z lekkim uśmiechem. Długie, gęste włosy miała spięte w luźny kucyk, na ramieniu bujała jej się torba sportowa.

- Och, cześć – rzucił szatyn.

- Widzę, że mnie pamiętasz.

– Tak, pewnie. – Nate odwzajemnił jej uśmiech i odtworzył szybko w myślach wcześniejsze pytanie dziewczyny. - O czym myślę? Chyba o... egzaminach – przyznał.

- Egzaminach? – powtórzyła, przyglądając mu się podejrzliwie. – Nie za szybko, aby się nimi martwić? – zapytała, siadając obok na murku.

Pachniała delikatnymi kwiatowymi perfumami.

- Nie powiedziałem, że się nimi „martwię" – naprostował Nate.

- Jasne – zaśmiała się szatynka. Wzięła głęboki wdech letniego powietrza. – Więc jak ci się podoba nasza uczelnia?

- Jest naprawdę nieźle – przyznał. – Znacząco różni się od liceum. Klimat jest zupełni inny, chociaż nie wiem do końca, w czym tkwi rzecz. Może w tym, że ludzie faktycznie chcą tu być? W liceum część osób jest tam na siłę, męczą się, aby tylko je skończyć i mieć te średnie wykształcenie, a tu...

- Ludzie przychodzą tu i walczą o swoją przyszłość, wiem – dopowiedziała z uśmiechem. – Czuć tę jedność i wspólnotę, szczególnie gdy należy się do jakichś kółek albo stowarzyszeń. Serio, zapisz się gdzieś, szczerze polecam!

- Pomyślę o tym – odparł Nate.

Dziewczyna zerknęła na potężny budynek prawa i administracji, rozpościerający się za nimi.

- Masz tu swój instytut?

- Tak, ale aktualnie czekam tylko na Martina, to mój współlokator. Mieliśmy iść na obiad. – Chłopak wyciągnął telefon z kieszeni i zerknął na zegarek. – Spóźnia się. – Przeniósł wzrok na szatynkę, a następnie sportową torbę na jej ramieniu. – A ty? Trening?

Fores [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz