Rozdział 7

5.3K 530 505
                                        

W niedzielne popołudnie pokój Nate'a i Martina wydawał się wyjątkowo mały. O ile przestrzeni na spokojnie wystarczyło dla dwóch osób, przy czterech zaczynał się robić spory tłok. Oprócz nich zładowały się tutaj teraz Emma i Abigail. Szatynka siedziała na skraju łóżka obok Nate'a, opierając się na wyciągniętych z tyłu rękach, podczas gdy Emma spacerowała po skrawkach wolnej przestrzeni.

Zwołali tutaj małe zebranie, dotyczące wczorajszych wydarzeń na domówce Shane'a. Połowa uniwersytetu o tym mówiła, więc oni chyba tym bardziej powinni.

- Ja po prostu czułam w kościach, że to zły pomysł – odezwała się w końcu czarnowłosa, przystając w miejscu. Miała na sobie grafitowe rajstopy w koty i czarną sukienkę z długimi, luźnymi rękawami, którymi co chwile gniewnie pomachiwała. – Cały ten „spisek", pomysł pójścia na tę imprezę...

- Hej, byłem już wcześniej na domówce Shane'a i było naprawdę w porządku – wtrącił Martin. Siedział na krześle obrotowym przy swoim biurku, nachylając się ponad oparciem. – Po prostu tym razem zadziałało kilka... niekorzystnych czynników.

- Głównym z nich była Mary – prychnął Nate. – Gdyby nie nakłamała Shane'owi, żadna z tych rzeczy nie miałaby miejsca.

- Albo gdybyś nie wylał na nią drinka – podsunęła Emma.

- Zrobiłem to niechcący! – Chłopak uniósł bezradnie ręce. – Zresztą, to normalne, że chciałem ją odepchnąć. Co miałem twoim zdaniem zrobić? Pójść z nią do łóżka? Nie chciałem się przypodobać Fores aż tak bardzo.

Czarnowłosa westchnęła cicho. Nate widział po jej twarzy, że przyznaje mu racje.

- Nie zrobiłeś nic złego – stwierdziła Abigail. – Shane chciał zrobić z ciebie miazgę bez powodu, miałeś prawo się bronić. I nie powiem, to było naprawdę widowiskowe! – przyznała. – Zablokowałeś go i powaliłeś w iście profesjonalny sposób. Uczyłeś się kiedyś walczyć?

- Chodziłem kiedyś na mieszane sztuki walki i kurs samoobrony – powiedział Nate. – Wciąż co nie co pamiętam.

- Ale super! – Ożywił się Martin. – Uczyłeś się walczyć z jakiegoś konkretnego powodu?

- Nie, w sumie to z nudów – skłamał niemrawo Nate.

Abigail zmarszczyła lekko brwi, ale nie kontynuowała tematu.

- No nic – powiedziała tylko. – Żałuj, że tego nie widziałaś – zwróciła się do Emmy.

- Och, ależ widziałam – odparła dziewczyna. – Niedługo po północy na Facebooku pojawił się filmik. To oczywiste, że ktoś was nagrał. Z powodu tłumu nie widać zbyt wiele, ale moment w którym przywaliłeś Shane'owi jest wyjątkowo przejrzysty.

- Co? – jęknął szatyn. – Możesz mi to pokazać?

Czarnowłosa pokręciła głową.

- Wszystkie kopie zostały szybko usunięte, po poście Shane'a, w którym ogłosił, że zamorduje każdego, kto będzie w posiadaniu tego filmiku.

- Cóż, skoro ma siłę pisać posty na Facebooku, nie jest z nim najgorzej – zauważyła Abigail. – Nie zabiłeś go, więc tragedii nie będzie.

Pozostała trójka odwróciła się w jej stronę.

- Tragedii nie będzie? – powtórzył Nate, unosząc brew. – Naprawdę w to wierzysz?

Sam był święcie przekonany, że Shane i reszta ludzi z Fores nie dadzą mu teraz żyć. Nie bał się, że go pobiją, wierzył, że w razie czego by sobie poradził, jednak obawiał się, że ciągły stres i wyczekiwanie ataku z każdej strony, odbije się mocno na jego zdrowiu.

Fores [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz