Rozdział 23

5.3K 501 243
                                    

Wieści, że Aiden został wyrzucony z Fores rozeszły się błyskawicznie.

Nate nie wiedział jak, ale kiedy obydwoje wrócili w sobotę z powrotem na uniwersytet, wszyscy zdawali się mówić tylko o tym. Idąc do męskiego akademika, napotykali ciekawskie spojrzenia i szepty. Całe mnóstwo „dyskretnych" szeptów. Duża część studentów wzięła to za zwykłą plotkę. Aiden był niemal wizytówką Fores, legendą, którą straszyło się pierwszoroczniaków. To, że mógłby zostać wyrzucony z bractwa było wręcz nie do pomyślenia.

Jednak kolejne dni mijały, a prawda stawała się oczywista.

Fores trzymało się zawsze razem, więc brak jednej osoby został od razu zauważony. Tak samo jak pojawienie się nowej piątki. A raczej szóstki. Świeżo nabyci członkowie byli chyba jedyną rzeczą, która sprawiała, że cała uwaga studentów nie kierowała się tylko i wyłącznie na Aidena. Ludzie byli rozproszeni przez analizowanie i obgadywanie nowych osób w Fores, jednak ich uwaga koniec końców i tak zawsze wracała do chłopaka.

Nate widział wszystkie rodzaje spojrzeń, kierowane w stronę Aidena. Te zwyczajnie ciekawskie, szukające sensacji, pełne nadziei spojrzenia niektórych dziewcząt, wierzących, że lodowy książę stanie się teraz dla nich bardziej dostępny, jak i również nieprzychylne, wręcz wrogie spojrzenia chłopaków ze starszych roczników, którzy zapewne chowali do blondyna z różnych powodów urazę.

Szatyn wiedział, że Shane miał pod tym względem rację i na całym uniwersytecie na pewno znalazłoby się trochę osób, które tylko czekały na okazję, aby dopiec Aidenowi. A porzucenie obronnej tarczy jaką było Fores, było idealną okazją. Blondyn zapewne wspomniał Nate'owi tylko o małym procencie paskudztw, których dopuścił się Cole. A każda osoba, którą skrzywdził pod adresem Aidena, miała na Ahsdawn znajomych, rodzeństwo albo drugą połówkę. Innymi słowy mnóstwo osób chowających urazę.

Dużo studentów z pewnością dalej się wahało i bało publicznie obrazić czy zaatakować w jakiś sposób chłopaka. W końcu te wszystkie historyjki o jego mściwej stronie i popapranym charakterze dalej siedziały w ich głowach. Nate wiedział jednak, że to pewnie kwestia czasu, zanim ktoś zdecyduje się skierować w jego stronę pięści.

I tak, zaledwie kilka dni po Halloween rozpoczęli treningi. Szatyn nie wiedział, czy będzie w stanie przekazać mu odpowiednio wiele, aby chłopak był w stanie sam się obronić w razie potrzeby, ale kilka technik z samoobrony albo prostych ciosów, mających chwilowo ogłuszyć przeciwnika nie mogło zaszkodzić.

Ponieważ nie mieli żadnej sali, a pokoje w akademikach były za małe, trenowali w parku w południowej części miasteczka. To miejsce nie było raczej oblegane przez studentów, jeśli ktoś z Ahsdawn miał ochotę wybrać się do parku, szedł zazwyczaj do tego znajdującego się naprzeciwko Tea&Me. Mogli cieszyć się więc anonimowością i spokojem. Park był pełen płaskiego otwartego ternu, na którym ludzie ćwiczyli jogę, aerobik albo wychodzili pobawić się z psem. Nikt nie zwracał szczególnej uwagi na dwójkę chłopaków ćwiczących sztuki walki.

I tak mijały im kolejne dni. Na nauce, pisaniu esejów, tłumaczeniu dziennika Alexa, treningach w wolnych chwilach i radzeniu sobie z uniwersyteckim życiem.

W piątkowe popołudnie spotkali się całą piątką na obiedzie. Aiden jadający z nimi posiłki, był następną rzeczą, która uległa zmianie. Wcześniej, chociaż i tak spędzali ze sobą dużo czasu, blondyn powstrzymywał się od chodzenia z nimi na lunche czy obiady, ponieważ to jawnie nie miałoby już nic wspólnego z wykonywaniem powierzonego mu zadania. Teraz go to już nie obchodziło, więc kolejna osoba przy ich stole została codziennością.

- To, że Aiden jada z nami teraz posiłki jest normą, ale co ty tutaj robisz? – zapytał Martin.

Jego słowa były skierowane do Abby, która także usiadła razem z nimi.

Fores [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz