Rozdział 2

7.3K 584 766
                                        

Następnego dnia Nate obudził się lekko zestresowany. Inauguracja akademicka nie była obowiązkowa, jednak szatyn uznał, że wybranie się na nią pozwoli mu szybciej wczuć się w klimat studiów i poczuć ducha uczelni. Martin nie planował się tam pojawić, ale widząc jak Nate niepewnie przegląda plan uczelni i szuka właściwego budynku, zlitował się nad nim i obiecał się z nim tam wybrać.

Uroczystość, z racji niewielkich opadów deszczu, odbyła się w ogromnej auli nieopodal uniwersyteckiego stadionu. Ściany zostały przystrojone długimi fioletowo białymi sztandarami uczelni. Ubrani elegancko studenci tłoczyli się wzdłuż siedzeń, ciągnących się niemal pod sam sufit. Zebrał się tutaj naprawdę spory tłum, a była to tylko cząstka, która nie była na tyle leniwa, aby pozostać w akademikach. Prawdopodobnie składała się głównie z pierwszorocznych.

Inauguracja była bardzo uroczysta, czy to za sprawą klimatu, dumy i ekscytacji, że właśnie rozpoczyna się naukę na uniwersytecie, czy to przez ubranych w togi i kroczących dumnie przez aulę profesorów. Po długim i lekko nużącym wykładzie rektora uczelni, uroczystość zamknął składający się z kilkudziesięciu osób chór.

Po powrocie do akademika i przebraniu się w swobodniejsze ubrania, Martin zaproponował, że zabierze Nate'a na główną stołówkę na kampusie. Każdy wydział miał swój własny bufet, ale na terenie uniwersytetu znajdował się jeszcze oddzielny budek-restauracja, na który wszyscy mówili po prostu stołówka. Rudowłosy zastrzegał, że serwują tam najlepsze jedzenie na całym uniwerku, a ponieważ liczba stolików była ograniczona, a ilość chętnych spora, nie zawsze udawało się zjeść tam posiłek.

Pomieszczenie mieściło się w niskim, ale ładnym budynku z czerwonej cegły, którego parapety zdobiły rzędy zielonych roślin doniczkowych. Miejsce nie było tak duże jak stołówka Nate'a w jego liceum, ale mogło na spokojnie pomieścić ze sto osób.

- Rzeczywiście tłoczno – mruknął szatyn, rozglądając się dookoła.

Większość stolików była zajęta, studenci siedzieli przy nich z posiłkami i żwawo dyskutowali. Wszyscy wydawali się być w zaskakująco dobrym humorze. Prawdopodobnie dlatego, że sezon wykładów, zaliczeń i kucia po nocach miał się dopiero rozpocząć.

Martin wędrował w milczeniu wzrokiem wśród tłumu uczniów, aż w końcu jego twarz wyraźnie pojaśniała.

- Chodź! – skinął do szatyna i zaczął przepychać się między stolikami.

Nate ruszył za nim i tym sposobem dotarł wkrótce przed mały stolik ustawiony tuż pod ścianą. Siedziała przy nim drobna dziewczyna o porcelanowej cerze i kruczoczarnych włosach do ramion. Bazgrała coś w notesie, ale kiedy wyczuła ich obecność, podniosła głowę. Oczy miała jak dwa węgliki, Nate ledwo dostrzegał w nich linię źrenic.

- Jesteś! – rzuciła do Martina. Miała dosyć mocny, ciemny makijaż, ale kiedy się uśmiechnęła, jej twarz stała się dużo łagodniejsza. – Co tak późno?

- Pisałem ci, że idę na inauguracje – oznajmił rudowłosy, zajmują miejsce naprzeciwko dziewczyny. – Rozumiesz, nowy współlokator, świeżak. Trzeba go trochę wprowadzić. Tak więc Em, to jest Nate, Nate to moja przyjaciółka Emma.

- Och, a więc to ciebie Martin znokautował wczoraj drzwiami? – Czarnowłosa uśmiechnęła się szerzej i wyciągnęła rękę w stronę chłopaka. Na jej nadgarstku kołysało się kilka różnorodnych bransoletek. – Miło poznać.

- Mi również. – Nate ucisnął jej dłoń, po czym zajął miejsce przy stoliku.

- No dobra! – Rudowłosy zerknął w stronę lady. – Trzeba zamówić jedzenie. Nate, zaufaj mi w tej kwestii. Wezmę dla ciebie popisowe naleśniki z mascarpone i szpinakiem. Dla ciebie też coś? – zerknął na Emmę.

Fores [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz