Rozdział 8

938 59 7
                                    

P.O.V Frisk

Obudziłam się gwałtownie, wyrywając się ze szponów kolejnego koszmaru. Usiadłam na łóżku i podciągnęłam kolana pod brodę. Dopiero po chwili zorientowałam się że jestem w zupełnie innym pokoju. Wstałam z łóżka i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było naprawdę duże, aż za duże. Gdy chodziłam bez celu po pokoju coś sobie przypomniałam. Chara jest demonem, teraz wiem że napewno długo nie pożyje. Westchnęłam krótko, niby chcę umrzeć i już nie cierpieć a jednak boję się śmierci jak nie wiem co. A przecież zabicie mnie jest tak łatwe że to aż dziwne że do tej pory jeszcze żyje. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Cofnęłam się kilka kroków. Ulżyło mi gdy zobaczyłam służącą wchodzącą do pokoju.

-Dzień dobry panienko. - powiedziała potworzyca.

-D-dzień dobry. - szepnęłam.

-Moja Pani oczekuje cię w jadalni za dwadzieścia minut. Kazała to przekazać.

Podała mi małą karteczkę po czym wyszła z pokoju. Spojrzałam na to co dostałam, to był krótki list.

Droga Frisk

Przepraszam że tak cię wystraszyłam, uwierz że nie chcę cię skrzywdzić. Jesteś jedyną osobą która rozmawia ze mną od dłuższego czasu. W pokoju w którym jesteś znajdziesz przygotowane dla ciebie ubrania. Proszę przebierz się i przyjdź do jadalni najszybciej jak możesz. Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy.

Chara

Spojrzałam na kartkę i uśmiechnęłam się lekko. Odłożyłam ją na biurko i podeszłam do szafy stojącej w rogu pomieszczenia. Otworzyłam ją i doznałam kolejnego napadu radości. Szafa była wypełniona różnymi ubraniami. Na szybko wzięłam luźny niebieski sweterek z dwoma fioletowymi paskami, krótkie spodenki i czarne zakolanówki. Zauważyłam że wszystkie moje ubrania mają odsłonięte plecy. Pewnie po to żeby moje skrzydła nie zniszczyły materiału. Przebrałam się, rozczesałam włosy grzebieniem, który był w łazience i wyszłam z pokoju. Dość łatwo znalazłam drogę do jadalni, rozpoznałam obrazy wiszące na ścianach. Stanęłam przed dość dużymi drzwiami po czym cicho weszłam do pomieszczenia. Pokój wypełniało światło wpadające przez ogromne okna. Przy jednym z tych okien stała Chara. Była odwrócona tyłem do mnie. Jej skrzydła były widoczne. Przypominały one skrzydła smoka, były błoniaste a czarno czerwone kolory dodawały im wrażenia potęgi. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to jak duże są. Sięgały prawie do ziemi. Ja pewnie też miałabym takie piękne skrzydła gdyby nie... Gdyby nie odebrali mi ich w tak brutalny sposób.

-Nie skradaj się tak. Chodź tu do mnie. - usłyszałam.

Powoli podeszłam do dziewczyny, moje skrzydła mimowolnie złożyły się najbardziej jak było to możliwe. Trudno mi jest ukryć strach, szczególnie że widać to po moich skrzydłach. Chara odwróciła się w moją stronę i powiedziała:

-Spałaś aż pięć dni, jesteś wypoczęta?

-O-oh aż tyle? - szepnęłam strachliwie.

Dziewczyna spojrzała na mnie niepewnie. Westchnęła cicho po czym położyła dłoń na mojej głowie. Nie da się ukryć że bardzo się wystraszyłam, Chara też to zauważyła.

-Hej nie bój się mnie, nie skrzywdzę cię. - powiedziała.

Lekko pokiwałam głową i spojrzałam na nią ze swojej niższej pozycji. Właśnie uświadomiłam sobie jak niska jestem, ale nie przeszkadza mi to. Dziewczyna pogładziła mnie po włosach, ten czuły gest sprawił że momentalnie przestałam się bać. Uśmiechnęłam się delikatnie i podniosłam wzrok na Charę.

-Lubisz to? - spytała nadal głaszcząc mnie po głowie.

Lekko pokiwałam głową, jeszcze nikt nigdy mnie nie głaskał, nie wiedziałam że to takie przyjemne.

-Chcesz iść do ogrodu przed śniadaniem? Zauważyłam że bardzo ci się spodobał.

-Tak! Mogłybyśmy? - spytałam.

-Oczywiście. Chodź.

Chara poszła w tylko sobie znanym kierunku, a ja posłusznie poszłam za nią. Zauważyłam że co jakiś czas dziewczyna zerka w moją stronę, w pewnym momencie, ku mojemu zdziwieniu uśmiechnęła się lekko.

KaranamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz