Rozdział 55

714 39 16
                                    

-Przestań się szarpać, bo będzie bolało jeszcze bardziej. - mruknęła zirytowana.

Dziewczyna od kilku minut próbowała rozpiąć mój biustonosz. Szarpałam się najbardziej jak mogłam, machałam skrzydłami, robiłam wszystko by demonica nie zrobiła mi tego co chciała zrobić. Kilka razy oberwałam w twarz, krew spływała po moim policzku ale ja kompletnie to ignorowałam.

-Ty suko. - warknęła.

Znowu mnie uderzyła, tylko tym razem na tyle mocno, że na chwilę zakręciło mi się w głowie przez co przestałam się wyrywać. Ona to wykorzystała i szybko rozpięła mój biustonosz. Gdy oprzytomniałam ona już położyła dłonie na moich piersiach. Zaczęłam krzyczeć, wierzgałam nogami.

-B-błagam! Przestań! - krzyknęłam.

-Krzycz głośniej, kocham to. - zaśmiała się szyderczo.

W pewnym momencie demonica znowu uniosła rękę. Chyba ponownie chciała mnie uderzyć. Nagle jej dłoń przebił czerwony nóż. Demonica krzyknęła, odsunęła się ode mnie. Spojrzałam w stronę z której nadleciał nóż. Poczułam rozpierającą radość gdy zobaczyłam Charę.

-Ch-Chara! - pisnęłam.

Dziewczyna podbiegła do klatki, jednym kopnięciem wyważyła drzwi i weszła do środka. Złapała demonicę za materiał bluzki po czym rzuciła nią o kraty. Kobieta osunęła się nieprzytomna na podłogę. Moja dziewczyna machnięciem ręki zdjęła czar który przywiązywał moje ręce do podłogi. Jedną dłonią zasłoniłam swoje piersi. Chara uklęknęła obok mnie. Przytuliłam się do niej, wolną ręką objęłam ją i zaczęłam płakać z radości. Dziewczyna położyła dłoń na mojej głowie i zaczęła gładzić mnie po włosach.

-Frisk skarbie... Czy ona cię...? Skrzywdziła cię? - spytała.

-N-nie... Nie zdążyła... - szepnęłam.

Chara szybko sięgnęła po mój biustonosz, pomogła mi go założyć. Pstryknęła palcami, obok niej zmaterializowała się jej ulubiona kurtka. Dziewczyna zarzuciła ubranie na moje ramiona i pomogła mi wstać. Ledwo co mogłam utrzymać się na nogach, nadal było mi bardzo zimno. Moja dziewczyna wzięła mnie na ręce i wyszła z klatki. Na zewnątrz stali też Luck i jego chłopak. Uśmiechnęłam się do niech słabo.

-Generale... Co teraz zrobimy? - spytał blondyn.

Chara ostrożnie odłożyła mnie na ziemię, jeszcze bardziej okryłam się jej kurtką.

-Miejcie ją przez chwilę na oku. Muszę dokończyć co zaczęłam. - mruknęła Chara.

Spojrzała w stronę klatki, demonica, która nadal w niej była właśnie starała się podnieść.

-Oczywiście generale. Nadal nie mogę uwierzyć że istnieją mieszane karanami. Czy...

-Pozwolę wam na kilka pytań gdy będzie już po wszystkim. - przerwała Luck'owi Chara.

Demon posłusznie przestał się odzywać. Moja dziewczyna uklęknęła obok mnie i delikatne pocałowała mnie w czoło.

-Zaraz wrócę aniołku i obiecuję że cię stąd zabiorę. - powiedziała.

Pokiwałam głową i spojrzałam na nią z czułością. Chara założyła kaptur na moją głowę. Sekundę później szybko się odwróciła i pobiegła w stronę klatki.

-Jak długo jesteście parą? - usłyszałam.

-Od kilku miesięcy... - szepnęłam.

Patrzyłam jak moja dziewczyna szarpie się z demonicą. Wyrzuciła ją z klatki, była bardzo brutalna, widziałam że jest wściekła. Gdy Moira uniknęła kolejnego ciosu Chary, usłyszałam jak krzyczy:

-Straż! Do mnie!

W dłoni mojej dziewczyny zmaterializował się czarny miecz. Od razu wykonała nim szybkie cięcie, udało jej się zranić drugą demonicę w ramię.

-Ty zdrajco! - krzyknęła Moira.

-Nie ja ranię święte karanami Moiro. - warknęła Chara.

-A więc to prawda? Nie dosyć że bronisz tego anioła to jeszcze się z nią...

Chara przejechała pazurami po policzku kobiety. Cztery głębokie rany zaczęły dość obficie krwawić.

-Radzę ci nie kończyć tego zdania. - syknęła.

Nagle do ogrodu wpadło kilkunastu strażników. Luck i jego chłopak stanęli przede mną w pozycji gotowości do walki.

-Nie macie prawa krzywdzić karanami. - warknął czarnowłosy.

Chara była pochłonięta walką, chociaż co jakiś czas niespokojnie zerkała w moją stronę. Kilku strażników podbiegło do Moiry, jednak moja dziewczyna powaliła wszystkich jednym zaklęciem. Z jej dłoni buchnęły czerwone płomienie, demony odsuneły się od walczących. Reszta strażników zebrała się dookoła nas, blondyn i Luck zaczęli z nimi walczyć, jednak jeden z demonów zdołał się przez nich przedostać. Zaczęłam się cofać, chociaż strażnik dzierżył czarny a nie srebrny miecz, to i tak się bałam. Co z tego że nie zginę, jak rana zadana takim mieczem i tak będzie okropnie boleć. Demon uniósł miecz, zacisnęłam powieki i zasłoniłam się rękami. Usłyszałam świst ostrza, ale nie poczułam bólu. Niepewnie otworzyłam oczy, moje skrzydła opadły gdy zobaczyłam Charę stojącą przede mną. Dziewczyna zatopiła ostrze w klatce piersiowej demona, po czym sama upadła na kolana. Była odwrócona tyłem do mnie, jej skrzydła zaczęły powoli opadać na ziemię. Zerwałam się na równe nogi, poczułam że łzy napływają mi do oczu.

KaranamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz