Rozdział 46

703 43 10
                                    

Chara niosła mnie na rękach, moje oczy zasłoniła czarną opaską. Ekscytowałam się niesamowicie, byłam tak bardzo ciekawa co się dzieje. Moje skrzydła poruszały się radośnie, już na pierwszy rzut oka było widać że jestem bardzo szczęśliwa.

-Nie spodziewałam się że będziesz się aż tak cieszyła. - usłyszałam głos mojej dziewczyny.

-Cieszę się jeszcze bardziej niż wyglądam! To moje pierwsze urodziny które obchodzę! - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.

-Bardzo dobrze że się cieszysz. O to mi właśnie chodziło.

Oparłam głowę o jej klatkę piersiową i zamruczałam cicho. Chara mocniej przycisnęła mnie do siebie. Wydawało mi się że coś szepnęła, ale nie zrozumiałam co dokładnie. Po kilku minutach poczułam powiew świeżego powietrza, chyba wyszłyśmy na zewnątrz. Usłyszałam kilka głosów, ale niemal od razu ucichły. Moja dziewczyna powoli odłożyła mnie na ziemię. Złapała za opaskę zasłaniającą moje oczy po czym powoli ją ściągnęła. Od razu zorientowałam się że jesteśmy w ogrodzie. Chara chyba zorganizowała dla mnie przyjęcie, rozpoznałam kilka potworów. Na uboczu stał ogromny stół ze słodyczami i owocami. Zanim cokolwiek zdążyłam zrobić usłyszałam jak wszyscy krzyczą:

-Wszystkiego najlepszego!

Poczułam jak łzy napływają mi do oczu, po prostu się wzruszyłam.

-O boże... Bardzo dziękuję... - szepnęłam.

Zanim się obejrzałam wszyscy zaczęli do mnie podchodzić. Chara niektórych musiała mi przedstawiać, ponieważ widziałam ich pierwszy raz w życiu. Ale wszyscy byli do mnie tak samo przyjaźnie nastawieni. Dostałam masę prezentów, które odpakuję prawdopodobnie wieczorem ponieważ narazie jestem zajęta rozmową z każdym kto jest na przyjęciu. Chara nie odstępowała mnie nawet o krok. W pewnym momencie podszedł do mnie jeszcze jeden potwór. Wyglądał trochę jak męska wersja pani Toriel. Chara uśmiechnęła się lekko.

-Cześć tato, jednak zdążyłeś. - powiedziała.

-Dosłownie cudem, bycie władcą jest strasznie męczące. - odpowiedział.

Potwór spojrzał na mnie, uśmiechnęłam się radośnie.

-Nie spodziewałem się że kiedykolwiek ktoś będzie w stanie cię w sobie rozkochać. Tori o wszystkim mi powiedziała. Przedstawisz mi swoją wybrankę?

-Oczywiście.

Poczułam jak Chara kładzie dłoń na moim ramieniu. Lekko rozprostowałam swoje skrzydła.

-Tato to jest Frisk, jak pewnie zauważyłeś jest aniołem. Frisk to jest mój tata, ma na imię Asgore i jest królem potworów.

Lekko się ukłoniłam i powiedziałam:

-Dzień dobry wasza wysokość!

-Witaj Frisk. - potwór uśmiechnął się przyjaźnie.

Przez chwilę rozmawiałam z ojcem Chary. Jest bardzo miłym potworem. Pytał jak się poznałyśmy, ale Chara powiedziała że było to dość nieprzyjemne i nie chce tego ani sobie a tym bardziej mi przypominać. Oczywiście ja już dawno wybaczyłam jej to jak na początku mnie traktowała. W sumie obchodzi mnie to tyle co nic. Nie lubię rozpamiętywać przeszłości. Chociaż Chara do dzisiaj przeprasza mnie za to co mi kiedyś zrobiła. Chyba nie potrafi sobie tego wybaczyć. A mi się dziwi jak mogłam o tym tak po prostu zapomnieć. Niektóre rzeczy trudno jej wytłumaczyć, jest uparta jak nie wiem co. Szczególnie jeśli chodzi o mnie. Przez całe przyjęcie rozmawiałam ze wszystkimi których tylko spotkałam. Nawet pani Alphys przyszła. Muszę ją kiedyś odwiedzić i podziękować za to co dla mnie zrobiła. Poznałam kilku przyjaciół mojej dziewczyny, między innymi Sans'a, Papyrus'a i Muffet. Ta ostatnia dziwiła mi się że się jej nie boję. Ale ja lubię pająki. Są urocze! Szczególnie te puchate. Większość gości zachwycała się mną jak jakimś rzadkim egzotycznym zwierzątkiem. Jeszcze często nie dowierzali, że ukochana tej "brutalnej" i "krwiożerczej" księżniczki Chary to łagodna i młoda anielica. Moja dziewczyna czasami dołączała do rozmów, ale przez większość czasu po prostu patrzyła na mnie z czułością. Miałam wrażenie że cieszy się moim szczęściem. Pod koniec przyjęcia kelnerzy przynieśli ogromny tort. Oczywiście ja musiałam go pokroić, cud że nie odcięłam sobie dłoni gdy to robiłam. Same ciasto było przepyszne, śmietnakowe przekładane kremem waniliowym i owocami. Gdy goście zaczęli wracać do swoich domów Chara kazała zanieść moje prezenty do naszego pokoju. Po około godzinie zostałyśmy same, zdecydowaliśmy że pójdziemy na krótki spacer po ogrodzie. Przechadzałyśmy się między krzewami róż, trzymałyśmy się za ręce. Nie odzywałyśmy się do siebie, ale była to bardzo przyjemna cisza. W pewnym momencie Chara odwróciła mnie w swoją stronę, splotła palce naszych dłoni i czule mnie pocałowała. Oczywiście oddałam pieszczotę. Byłam bardzo szczęśliwa.

KaranamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz