rozdział 20

784 76 13
                                    

Minęły już 2 tygodnie, od kiedy wróciłem do domu i mogę tylko powiedzieć, że umieram z nudów.

— Daj łyka — wyrywam Mattowi szklankę z sokiem pomarańczowym, obserwując, jak Cass podnosi kulę 8 i rzuca nią. — Wow. — Zjeżdża na lewo i wpada do rowu. — Ssie.

Zerkam na tabele wyników. Prowadzę 17 punktami. Przychodzimy tu parę razy w miesiącu, a oni w ogóle się nie poprawiają. Powoli zaczynam myśleć, że dają mi wygrać.

— Teraz ty, Alan — mówi Matthew, który tak jak Cass właśnie zepsuł oba rzuty. 

Niechętnie wstaje z wygodnych siedzeń i wymijam Cassa, patrzącego na mnie zawiedzionym wzrokiem. Nie będę mu pomagał, nie za darmo. 

Wybieram kulę 9. Biorę rozbieg i rzucam nią. Zjeżdża odrobinę na prawo. Zbijam 8 kręgli. Słabo.

— Brawo, Alan! — Matthew nie kryje swojego zachwytu.

Uśmiecham się z wyższością do Nicka. Może być sobie jego mężem, ale miłość i uwielbienie Matta należy tylko do mnie.

— Nie podniecaj się tak — Nick karci swoją omegę, pokazując mi środkowy palec.

Sukinsyn.

Rzucam drugi raz, nie udaje mi się zbić jednego kręgle, przez co przeklinam. To ten dupek mnie rozproszył. Naburmuszony wracam na swoje miejsce.

— Już myśleliście nad pokojem dla dziecka? — zagaduje Nick. — Niedługo poznacie chyba płeć.

Ha. Jeśli próbował wprowadzić ciężką atmosferę, to mu się nie uda, bo już zdecydowałem się zatrzymać to gówno.

— Cass już się zgodził oddać jego gabinet.

— Zgodziłem? — w głosie Cassa słuchać zaskoczenie.

Znaczy się, jeszcze się go nie zapytałem, ale przecież sam stwierdził, że zrobi dla mnie wszystko.

— Mój będzie mi potrzebny, więc Cass naturalnie oddał swój.

W ogóle z niego nie korzystam. Chciałem, byśmy tylko nie mieli gościnnego. Gdy Matt i Nick u nas nocują. Matt śpi w moim łóżku. A Nick z Cassem na kanapie.

Nie wiem, czy bardziej lubię Matthew, czy bardziej nienawidzę Nicka.

— Tak będzie dobrze — Cass przytakuje, wchodząc w rolę.

Nie potrafię uwierzyć, że w ogóle go to nie boli.

— To znaczy, że zatrzymujecie dziecko? Cieszę się.

Matthew uśmiecha się do mnie promiennie.

Jest uroczy. I czemu też skupia się na złej części mojej wypowiedzi? Czy wszyscy wokół mnie słyszą tylko to, co chcą słyszeć?

— Kiedy poznacie płeć dziecka?

— W następnym tygodniu — odpowiadam, mając dreszcze na samą myśl o spotkaniu z Sinclair.

— Wolicie chłopca czy dziewczynkę? — Nick wtrąca się w moją miłą rozmowę.

Czemu nie może udawać, że go nie ma?

— Urocza dziewczynka — stwierdza Cass z rumieńcem.

Drapie się po nosie. Jeszcze miesiąc temu, miałby w dupie to, jak wygląda to przekleństwo, ale teraz stawiam mu pewne wymagania. Jest dzieckiem Alana Goodalla.

— Syn. Alfa. Blond włosy. Złote albo niebieskie oczy. Przystojny. I będzie zmieniał dziewczyny jak rękawiczki — mówię na jednym wydechu.

My fucking soulmate || A/B/OWhere stories live. Discover now