rozdział 28

770 60 4
                                    

Dzisiaj pierwszy raz od paru miesięcy idę na randkę. Także pierwszy raz biorę blokery od porodu. Matthew okazał się być w ciąży, a Adelaide obiecała zabrać mnie na obiad w następnym miesiącu. Nie widziałem jej już od 2 lat, więc to całkiem wielka sprawa. Też ma dzieci. Bliźniaków. Jeszcze więcej blondwłosów potworków na tym świecie.

Arthur ma się dobrze. Uśmiecha się kiedy widzi Cassa i odwraca głowę, kiedy nachylam się, żebym wyjąć go z łóżeczka. Nie płacze w nocy, dlatego przenieśliśmy go do naszej sypialni. Czasami wstaję, żeby go nakarmić. Wbrew temu, co myślałem, pomoc w opiece nad nim, nie jest, aż tak trudna. Na pewno wolę go takiego, niż jak był w moim brzuchu.

— Wychodzę! — wołam, zakładając trampki.

— Czekaj — Cass wychodzi z kuchni, wycierając mokre ręce w fartuch. — Pamiętaj o pieluchach. To mi przypomina, że znowu go nie przebrałeś.

— Sam nie możesz tego zrobić? — zaciskam zęby gotowy zdjąć buty.

Cass przestał być dla mnie pobłażliwy i potrafi się nawet na mnie obrazić, kiedy nie wykonam swojej części obowiązków, a wtedy nawet mój Matthew każe mi go przeprosić. Świat zwariował.

— Robię obiad — przypomina, kiedy wchodzi ponownie do kuchni, a ja obrażony staję na środku salonu. — Mógłbyś chociaż otworzyć drzwi do naszej sypialni? Czemu zawsze je zamykasz, jak wychodzisz? Skąd będę wiedział, czy płacze, jeśli nic nie usłyszę?

— To sobie popłaczę — mamroczę, obserwując jak Cass przegląda wszystkie szafki. — Z czym masz problem? Poza tym sam ostatnio mówiłeś, że może on po prostu płakać nie umie.

Wzrok alfy omal mnie nie zabija. Stał się taki szorstki. Nawet sypia do mnie plecami, żeby móc sobie patrzeć na łóżeczko Arthura przed snem.

Przeczesuję swoje włosy i niechętnie idę do naszej sypialni. Zrobiło się w niej ciasno.

Zaglądam do łóżeczka. Arthur nie śpi. Patrzy się swoimi niebieskimi oczami w sufit. Musi mu się nudzić.

Wygląda jakby nic go nie obchodziło, jakby nic mu nie przeszkadzało, jakby niczego mu nie brakowało. Jest w pewien sposób słodki, kiedy porusza ustami, nie wydając z siebie żadnego dźwięku i podnosi zaciśniętą piąstkę do góry, gdzie macha nią bez żadnego powodu.

— Haha... Zwariowałem.

Razem z tym światem.

Szybko przenoszę go na przewijak i niedbale przebieram. Jego głowa leży na policzku, nie patrzy w moją stronę. Dotąd myślałem, że rozpoznaje mnie po moim zapachu, okazuje się jednak, że to jego szósty zmysł mówi mu, że to ze mną musi się użerać.

Wzdycham.

Odkładam go spowrotem do łóżeczka i wychodzę z sypialni, pamiętając o nie zamknięciu drzwi. Mam nadzieję, że nie nauczy się jednak płakać. Wtedy nie będę mógł przed snem wpatrywać się w plecy Cassa. Czasami mam ochotę go przytulić, ale on jakby czytając mi w myślach, mówi wtedy, że mam za silny uścisk i nie będzie miał jak wstać z łóżka w środku nocy bez budzenia mnie.

— Myślisz, że coś jest z nim nie tak? — pyta Cass, kiedy wracam do kuchni, kroi paprykę i smaży mięso. — Lekarz powiedział, że to nic takiego i musimy być po prostu bardziej uważni, ale wciąż się martwię. Jeśli będzie cierpieć, a my nie zauważymy...

Nie podzielam jego pesymizmu. Z jego nadopiekuńczością nie ma mowy, żeby mu chociaż włos z głowy spadł.

— Matthew napisał, żebyś poszedł z nim na zakupy — stwierdza nagle Cass, zerkając na ekran telefonu, który się podświetlił.

My fucking soulmate || A/B/OWhere stories live. Discover now