rozdział 29 - randka

587 54 6
                                    

— Wyglądają jak weneckie ulice — stwierdzam, przechodząc obok miniaturowej ulicy.

— Zrób mi zdjęcie obok tego mostu — Nick podaje mi swój telefon i staje przy miniaturowym niebieskim moście. — Uprzedzając twoje pytanie, nie wiem, co to jest. Obok jest tabliczka, możesz przeczytać.

Niechętnie wykonuję jego polecenie, starając się ignorować szepty dziewczyn, które stały razem z nami w kolejce i teraz nas minęły, chichocząc. Niestety niełatwo nas zapomnieć, bo wzięliśmy ze sobą Arthura.

— Przesłodka para.

— Mają już dziecko.

— Czy to nie znak na jego szyi?

— Pasują do siebie.

Mam już dosyć wzdychania i zauroczonych spojrzeń. Czy oni nie mają własnego życia? W dodatku parę osób już zrobiło nam zdjęcia, myśląc, że nie zauważyłem. Gdyby nie to, że nie chcę być wyrzucony, już dawno bym się nimi zajął.

Ciekawe co później z tymi zdjęciami robią. Może będę inspiracją dla jakiegoś zboka.

— Ludzie myślą, że jestem twoją omegą. Co za upokorzenie — stwierdzam szorstko, zerkając na Arthura, który dalej grzecznie spał. — Chodź poszukać jakiś rzymskich pałaców.

Poprawiam czapeczkę Arthura, widząc, że podwinęła się i delikatnie odsłania jego uszy. Jeśli cokolwiek mu się stanie, jestem martwy.

Dla każdego z zewnątrz może wyglądać to na randkę z Nickiem w parku miniatur, ale tak naprawdę powinienem być tutaj z Mattem, który od wczoraj źle się czuję. Najwyraźniej nie chciał stracić pieniędzy, dlatego oddał swój bilet swojemu mężowi.

Więc jesteśmy jedynie dwójką nieznajomych, idących obok siebie i zajmujących się tym samym dzieckiem.

— A nie wieży Eiffla? Moglibyśmy sobie zrobić pod nią romantyczne zdjęcie — Nick idzie obok wózka, rozgląda się wokół, jakby naprawdę cieszyło go bycie tutaj. — I to ja powinienem być urażony. Wiesz, jak obrażają mój wykwintny gust?

Mam zamiar powiedzieć mu, co sądzę o jego guście, ale przypominam sobie, że to on poślubił mojego Matthew. Skubany ma dobry gust.

— Zabrakło języka w gębie, co? — Nick pyta sarkastycznie, odsuwając się ode mnie kawałek, gdy próbuję go szturchnąć. — Pohamuj agresję, młody.

— Jak chcesz, dziadziu — mamroczę, mimowolnie uśmiechając się pod nosem. — Czy to nie jest Fontanna di Trevi? Zrób mi zdjęcie.

Stawiam wózek i podbiegam przed miniaturową budowlę. Kucam i pozuję uśmiechnięty. Nick przewraca oczami, ale i tak fotografuje mnie. Ciekawe czy Cass będzie zazdrosny, kiedy dowie się, jak pokojowo spędziliśmy razem popołudnie.

Może nie polubić tego zdjęcia z zazdrości, jak wrzucę je na Instagram z podpisem "randka". Podoba mi się ta wizja. Zazdrosnego Cassa. Cassa, którego wciąż obchodzę. Mój partner nadal woli ponosić naszego syna i pogadać do niego niż robić za moją poduszkę w łóżku. 

— Nie boisz się, że Matthew będzie zły, jak się dowie? — rzucam od niechcenia, gdy przechodzimy do następnych zabytków architektury.

— Lepiej martw się o reakcje Cassa, kiedy dowie się, że zabrałeś jego syna na parogodzinny spacer — odpowiada alfa wymijająco.

Wie jak odbić piłeczkę. Wątpię, by mój narzeczony zareagował spokojnie. Od kiedy parę dni temu wróciłem pijany do domu, czuję, jakbym stał nad urwiskiem, nie będąc pewnym, czy Cass mnie z niego zepchnie, czy też pokojowo odejdzie. Stałem się w jego oczach synonimem nieodpowiedzialności.

My fucking soulmate || A/B/OWhere stories live. Discover now