Jay nie dał mi wyboru. On postawił mnie przed faktem dokonanym. Albo zamieszkam w Nowy Jorku, albo zabierze mi małą. Nie wiem gdzie szukać pomocy, wątpię że znajdę ją gdziekolwiek. Z jego znajomościami, pieniędzmi i tym co zrobiłam nie mam z nim szans. Jest na wygranej pozycji.
Popołudniu Owen przyprowadza małą, nie mam siły z nim rozmawiać, więc zwalam mój nastrój na migrenę i idę do łóżka. Obudziłam się późnym popołudniem, zrobiłam kolację dla Josi i położyłam ją spać, sama wzięłam przeciwbólową tabletkę i też się położyłam.Nie mogąc zasnąć zaczynam się zastanawiać co mogę zrobić, żeby przeprowadzka do Nowego Jorku była trochę łatwiejsza. Tylko jedno przyszło mi do głowy i z samego rana zadzwonię do Jess i z nią pogadam. Jest moją ciotką, najmłodszą siostrą mojej mamy. Kila lat różnicy między nami sprawiła, że dopóki nie wyszła za mąż, byłyśmy bardziej jak kuzynki. Fakt jest taki, że jej mąż to najbogatszy człowiek jakiego znam, więc nie będę miała problemu z pomocą z jej strony. Nie chodzi mi tutaj o pomoc finansową, aż do takiego stopnia bym się nie poniżyła, chodzi o pracę. Jess założyła swoją firmę z przyjaciółką, jest projektantką wnętrz, a jej przyjaciółka i obecna szwagierka jest agentką nieruchomości. One nie sprzedają jakichś tam mieszkań, one sprzedają i urządzają najpiękniejsze i najdroższe apartamenty w Nowym Jorku. Jessica i Megan Miller są w tym najlepsze.
Budzę się bez bólu głowy i w dziwnie dobrym nastroju. Biorę szybki prysznic i ubieram się. Josi też wstała, więc pomagam jej się wyszykować do przedszkola, popijając kawę. Piszę szybkiego smsa do Jess, że mam do niej sprawę i przeprowadzam się do Nowego Jorku. Dostaję szybką odpowiedź "Kochanie, to wspaniale. Odezwij się jak najszybciej". Cała Jess odkąd wyszła za Maxa i urodziła dzieci, wszystko jest dla niej wspaniałe, ale co się dziwić Max dla jej szczęścia pozwoliłby nawet po sobie chodzić.
Josi w przedszkolu, a ja siedzę i szykuję się na rozmowę z moją szefową. Trochę się denerwuję, bo moja przeprowadzka jest dosyć nagła. Pomogła mi kiedy najbardziej tego potrzebowałam, a ja teraz muszę ją zostawić na lodzie, na tę myśl robi mi się najzwyczajniej w świecie przykro, bo ja taka nie jestem.
Kurwa. Pieprzony Jay.
-Jestem- na dźwięk jej głosu, mój żołądek zaciska się w supeł.
-Hej- podnoszę się z krzesła.-Musimy pogadać- idę z nią do jej biura.
-To mów Viv
- Ja w przyszłym tygodniu wyjeżdżam do Nowego Jorku, to nie jest do końca moja decyzja- mówię na jednym wdechu.- Przepraszam
-Nie masz za co Viv- zaskakuje mnie.- Ja wiem już o tym od kilku dni
- Jakim niby cudem? Skoro ja wiem o tym dopiero od wczoraj
- Był u mnie Jayson Slater. Powiedział mi, że wyjeżdżasz z nim...więc się na to przygotowałam
- Ja w to nie wierzę- chowam twarz w dłoniach.- W takim razie wracam do pracy
Oczywiście nie potrafiłam się na niczym skupić, więc jak tylko moja szefowa wyszła, złapałam za telefon i zadzwoniłam do Jess:
-No hej słoneczko co tam- przywitała mnie
-Hej. Mam prośbę...
- Mów, wiesz że zrobię wszystko co tylko mogę, a mogę wiele- w słuchawce rozbrzmiał jej wesoły śmiech
-Jak ci już pisałam przeprowadzam się do Nowego Jorku...i potrzebuję pracy...
-Dobrze skarbie, masz ją- mówi tak po prostu, jakby to była najprostsza rzecz na świecie, dać komuś pracę
- Jess, ale ty nawet nie wiesz czy mam doświadczenie i...
- Jesteś moją siostrzenicą, więc masz je na pewno. Nie ma, ale ani i...masz pracę, od zaraz.
-Dziękuję ci, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła
- A dlaczego tak nagle Nowy Jork?
- Opowiem ci wszystko na miejscu, jeszcze muszę ogarnąć mieszkanie...
- Nic nie musisz, wszystkim się zajmę- nabrałam powietrza, żeby jej odpowiedzieć- I nie ma ale. Nie dyskutuj, proszę- uprzedza mnie
- Dobrze, muszę wracać do pracy, jak będę w Nowym Jorku, to się odezwę. pa
- Pa kochanie- rozłącza się.
Cud, że mam taką ciotkę, inaczej bym leżała i kwiczała. Patrzę na kalendarz, żeby dokładnie zobaczyć, którego wylatujemy
- Kurwa!- krzyczę na całe biuro, bo w moim kalendarzu jest informacja o tym, że dzisiaj jest przyjęcie z okazji rocznicy ślubu Slaterów, a ja o nim zapomniałam.
Wieczorem po ogarnięciu wszystkich ważnych spraw i co najważniejsze siebie, jestem gotowa na to cholerne przyjęcie. Mam na sobie złotą suknię sięgającą do samej ziemi, włosy związane w luźnego koka i czuję się bardzo dobrze w takim wydaniu. Samochód podjeżdża po mnie i Josi równo o dziewiętnastej. Mała zawsze towarzyszy mi na przyjęciach u dziadków, ma tam swoją opiekunkę, więc jak już się ze wszystkimi przywita, idzie z nią na górę i kładzie się spać. Wychodzimy z samochodu pod posiadłością i idziemy do środka. Dom jest pełen ludzi. Wszyscy są bardzo wytwornie ubrani, rozglądam się i dostrzegam Karen, Podchodzę do niej
- Nareszcie kochana- wita się ze mną.
- Karen przepraszam za spóźnienie, ale ja zapomniałam- jestem szczera, bo wiem że mogę.
- Nie szkodzi. Masz dużo na głowie. Potem pogadamy, obowiązki wzywają- przewraca oczami i odchodzi w stronę jakiejś kobiety
Obchodzę wielki salon, który dziś zamienił się w salę balową i szukam znajomych. Przy jednym z ozdobnych postumentów zauważam Amber, więc przechodzę między gośćmi w jej stronę. Nagle przede mną pojawia się, nie wiadomo skąd wysoka brunetka, ma na sobie czarną bardzo dobrze dopasowaną suknię. Wygląda jak modelka. Jest śliczna, ale ja jej nie znam.
- Ty ty- mówi jakby mnie znała.
- A ty to?
- Amal- wyciąg a w moją stronę rękę.
- Vivian
- Nie znasz mnie, ale ja ciebie tak. Jay mi o tobie mówił i o córce- zaskakuje mnie
- A to dlaczego ci o mnie opowiadał?
- Bo mówi mi o wszystkim...jestem jego narzeczoną- przez chwilę nie potrafię wydusić z siebie ani jednego słowa, a bicie mojego serca przyśpiesza
- Naprawdę o wszystkim?- pytam z uniesioną brwią. Ona jeszcze nic mi nie zrobiła, po prostu do mnie podeszła, ale sposób w jakim mi się przedstawiła, mówi mi, że jest wredna i pewna siebie, zbyt pewna.
- Tak. Wiem, że był z tobą lata temu, a ty wywinęłaś mu numer i nie powiedziałaś o ciąży- wali prosto z mostu, a mi przychodzi do głowy chytry i nawet jak na mnie wredny plan, ale co poradzić...ja jej po prostu nie polubiłam- Gdzie wasza córka?
- Tam- wskazuję Josi, którą Jason trzyma na rękach
- Jest do niego taka podobna- w jej oczach widzę zachwyt, w tym momencie Jay jak za sprawą czarodziejskiej różdżki odwraca się w naszą stronę i patrzy jej prosto w oczy, robi mi się słabo bo znam ten wzrok, doskonale wiem co on oznacza, wiem to bo Jay patrzył tak na mnie, wiele lat temu, wtedy jak jeszcze mnie kochał. Posyła jej delikatny uśmiech, a potem jego wzrok przenosi się na mnie i jego oczy ciemnieją, teraz widać w nich jedynie nienawiść...nienawiść do mnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/154961304-288-k394922.jpg)
CZYTASZ
Chcę...(ZAKOŃCZONA)
RomanceCzy po kilku latach rozłąki Jay i Viv będą potrafili odnaleźć wspólny język? A może jest coś, co ich do tego zmusi? Po tym jak Vivian wyjechała z Nowego Jorku, Jay zrobił oszałamiającą karierę. Jest najlepszym zawodnikiem i kapitanem drużyny w Nowym...