15 # Vi jedzie ze mną...

11.5K 300 23
                                    

Gdybym miała opowiedzieć komuś ten dzień ze szczegółami, to dostałabym wylewu, bo nie umiem mówić o tym głośno. Ilekroć przypominam sobie co się stało, brakuje mi tchu, a po moim ciele rozlewa się od dawna nie znajome mi uczucie. Więc wracają do początku...

- Jess nawet nie wiesz jak ta dziewczyna działa mi na nerwy. Jak ją widzę, to yyyyyy- gestykuluję i pokazuję Jess jakbym udusiła Amal- Chodzi tylko dumna jak pawica i ma się za cholera wie kogo

- Nie lubisz jej, bo jest z Jayem?

- Co? Nie, to nie o to chodzi...- Jess podnosi brew- No może trochę, to też prawda- przyznaję- On nie zwraca na mnie uwagi, totalnie ma mnie gdzieś. Jess jak, to możliwe po tym co mi powiedział po przyjęciu i po tym co powiedział chłopakom?

- No, wiesz. Tacy właśnie są faceci. To mi przypomina jak Max miał się ożenić z taką jedną suką...- że kurwa co?- Tak, tak... Już ci mówiłam, coś na temat Maxa... Byłam tak zdesperowana, że ma mnie gdzieś, że wzięłam sprawy w swoje ręce.

- Niby jak?

- Kusiłam go, uwodziłam, no wiesz takie kobiece sztuczki...
***

Mecz, który się dzisiaj odbywa jest jednym z najważniejszych meczy w tym roku. Nie znam się na tym, ale wiem że wygrana naszej drużyny jest mega ważna. Nie idę na mecz, bo muszę być z Josi w domu, ale obiecałam jej, że przed meczem będzie mogła zobaczyć Jaysona, więc stoimy na pustych jeszcze trybunach i patrzymy jak chłopcy się rozgrzewają. Jest wcześnie, więc do meczu zostało dobrych kilka godzin, dzięki temu nasi chłopcy są jeszcze sami i mogą omówić najważniejsze strategie.

Po około dwóch godzinach, postanawiam zabrać Josi do domu, bo jest już wyraźnie zmęczona. Jay podchodzi do nas i bierze ją na ręce, ruszając do przodu.

- Viv!- słyszę za sobą głos Knoxa, więc zatrzymuję się na chwilę. Podchodzi do mnie i obejmuje mnie w pasie, a ja zadzieram głowę, żeby na niego spojrzeć- Po meczu zawsze świętujemy wygraną, mamy wynajęty klub i idziemy tam ze znajomymi. Pójdziesz z nami?

- Skąd wiesz, że będziecie świętować?- pytam uszczypliwie

- Bo my zawsze świętujemy. To będziesz?

- Jasne, wyślij mi adres- z tymi słowami odchodzę od niego posyłając mu uśmiech, a on puszcza i oczko.

Tak jak mówił Knox mają co świętować, bo rozłożyli przeciwną drużynę na łopatki. Nie oglądałam meczu na trybunach, ale nie mogłam nie oglądnąć go w domu w telwizji. Tak więc spędziłam przed telewizorem długi czas, krzycząc i wyzywając wszystkich dookoła. Jak już nerwy i emocje opadły, postanowiłam za radą Jess wziąć sprawy w swoje ręce. Wzięłam prysznic, założyłam na siebie obcisłą sukienkę w połyskującym czarnym kolorze, srebrne szpilki, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Mocny makijaż dopełnił moją stylizację i byłam gotowa, do świętowania z chłopakami. Przed dwudziestą drugą poinformowałam nianię, że wychodzę. Zamówiłam taksówkę, a po dwudziestu minutach byłam już pod klubem. Muzyka, która z niego dochodziła była głośna i słychać ją było już w samochodzie. Czterech wielkich ochroniarzy stało przed wejściem, a w środku stało kolejnych pięciu. Podałam jednemu z nich swoje nazwisko, wpuścił mnie, upewniając się czy jestem na liście. Klub był ogromny. Miał dwa poziomy, ale ten górny był w postaci szerokiego balkonu, który był dzisiaj pusty, za to na dole były tłumy. Jak Knox powiedział "znajomi", myślałam, że chodzi o grupkę ludzi, a tutaj było ich setki. To aż niemożliwe, żeby mieć tylu znajomych. Przepchnęłam się przez tłum, znalazłam Knoxa i resztę chłopaków z drużyny. Nie wyglądają jak po meczu, prezentują się wyjątkowo dobrze. Każdy z nich jest przebrany, Knox ma na sobie koszulkę polo w czarnym kolorze i granatowe dżinsy, a Jay, czarną koszulę z podwiniętymi do łokci rękawami i grafitowe spodnie. Podeszłam do nich i im pogratulowałam.

Chcę...(ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz