Jay chowa twarz w dłoniach i głośno wzdycha. Chcę jak najszybciej wysiąść z tego samochodu i wrócić do domu, nie chcę patrzeć dzisiaj na niego, bo ten widok łamie mi serce.- Nie to miałem na myśli- mówi, niemalże szeptem- Nie, to...
- O czym, ty...
- Źle wyglądasz- nie daje mi dokończyć- Chodziło mi, o to że... wyglądasz na zmęczoną... nie miałem na myśli tych rzeczy, o których mówiłaś...
- Nie chcę cię już słuchać- odwracam głowę w stronę szyby
- Zawsze byłaś, jesteś piękna. Idealna... Viv, nie ma i nie było nikogo bardziej idealnego dla mnie. Owszem mam Amal, modelkę...ale nie ona tak zakorzeniła się w moim sercu, że do tej pory nie panuję nad sobą...rozumiesz? Jak jesteś blisko, to wariuję...
- Kochasz ją, nazwałeś mnie gównem...
- Kocham- potwierdza- Nie nazwałem cię tak, chodziło mi o sytuację. Nie widzisz jaka jesteś, jak wyglądasz? Nie ma drugiej takiej. Kochałem cię jak nikogo, mam do ciebie cholerną słabość i wkurwia mnie to. Zrobiłaś mi okropną rzecz, niewybaczalną...pewnie jeszcze długo ci tego nie wybaczę tak do końca, ale nigdy nie pozwolę ci myśleć, że jesteś od kogoś gorsza, bo nie jesteś. Dla mnie jesteś idealna. Przykro mi, że twoją wiarę w siebie podważyła, pierwsza lepsza modelka.
- Nie pierwsza lepsza- odzywam się, nie patrząc w jego stronę- Twoja modelka. Widziałam jak na nią patrzysz, znam ten wzrok, bo tak patrzyłeś na mnie- Jay prycha na moje słowa
- Mało mnie znasz jak widać, nigdy tak na ciebie nie patrzyłem jak na nią i na nikogo tak nie spojrzę. To wydarzyło się tylko raz, choćbym nie wiadomo jak próbował nie spojrzę tak na nikogo...
-Niby dlaczego?- spoglądam w jego stronę
- Bo nikogo nie będę wielbił tak jak ciebie- spogląda mi w oczy i przez krótką chwilę widzę w nich dawną iskrę, widzę TO spojrzenie, spojrzenie zarezerwowane dla mnie- Nie jesteśmy razem i nie będziemy, ale jedyny ideał jaki widziałem kiedykolwiek, mam teraz przed sobą- po tych słowach samochód się zatrzymuje, a Jay wychodzi z niego i znika.
Moje serce po raz setny tego dnia pęka, obejmuję się rękoma i wybucham głośnym płaczem.
***
-Nie masz nawet pojęcia jak jest mi tutaj ciężko- mówię ze smutkiem w głosie
- Domyślam się. Ale głowa do góry, Takie jest życie Viv, zawsze daje nam po dupie
- Jess, to mnie wykańcza. Miałaś sporo szczęścia, że trafiłaś na Maxa
- Nie wiesz co mówisz. Kiedyś ci opowiem, co to moje szczęście wyprawiało- mówi Jess i uśmiecha się, jakby do siebie- Ale, to przy winie i nie w pracy...
Od tygodnia jestem w Nowym Jorku. Mieszkam z Jayem, który spędza z córką bardzo dużo czasu. Nie rozmawialiśmy o tym co wydarzyło się po przyjęciu jego rodziców, każde z nas zachowuje się jakby to się nie wydarzyło. Wiem, że on to pamięta, bo nie był aż tak pijany, ale po prostu nie chce stwarzać krępujących sytuacji. Musimy w końcu przez jakiś czas ze sobą mieszkać, bo apartament mojej córki przechodzi generalny remont i na pewno nie jest, to zwykłe urządzanie, tak jak nazwał to Jay. Oczywiście próba rozmowy na temat mojego samodzielnego zamieszkanie w mieszkaniu, które załatwiła Jess skończyło się totalną kłótnią, więc zostawiłam, to tak jak jest.
Ja i Amal nie pałamy do siebie miłością, byłej i obecnej, tak jak to bywa w filmach. Nie przepadamy za sobą, ale się tolerujemy. Na szczęście, Amal nie mieszka z Jayem, bo tego bym nie zniosła, ich zdaniem każde z nich potrzebuje swojej przestrzeni osobistej. Ile w tym prawdy? Tego nie wiem i pewnie się nie dowiem, ale też mało mnie, to interesuje, póki ta dziewczyna nie wchodzi mi w drogę. Jay spędza w domu każdą noc, nie zostaje na noc u niej, ani ona u niego, na szczęście, bo to kolejna rzecz, której bym nie zniosła. Wiem, że nie będę już z Jayem, bo jasno dał mi do zrozumienia, że już nic nas nie łączy oprócz dziecka. Powiedział też inne słowa, które mogłyby wskazywać na coś innego, ale nie będę się w to zagłębiała. Ma narzeczoną, to ją ma i niech tak będzie. Ja trzymam się na uboczu.
***
Siedzę u Jaya w salonie i piję poranną kawę. Josi jest z nim na spacerze, a ja mam chwilę dla siebie. Słyszę, że drzwi się otwierają i do mieszkania wchodzi trzech wysokich facetów.
- O cholera- odzywa się jeden z nich na mój widok- Jesteśmy kolegami z drużyny Jaya- mówi na jednym wdechu
- Cześć- mówię- Domyśliłam się- tak domyślam się, bo noszą takie same bluzy jak Jay z logo ich drużyny
- Przepraszamy za takie wtargnięcie, ale zapomnieliśmy, że ma lokatorkę- odzywa się kolejny. Ma ciemnie włosy, jest wysoki i bardzo dobrze zbudowany- Jestem Knox- podaje m dłoń- A ty to pewnie Viv
- Tak jestem Viv, Jay jest na spacerze z córką
- Ale, to dziwnie brzmi- odzywa się trzeci- Spacer z córką- podchodzi i opada na kanapę- Jestem Matt
- A ja Dan. Sorrki za najście, mamy trening za dwie godziny i zawsze się spotykamy przed treningiem u któregoś z nas, dzisiaj wypadło na Jaya
- Na szczęście- mówi Knox i puszcza mi oczko
Chłopcy się rozgościli, rozmawiają o swoich sprawach, więc postanawiam ich zostawić i idę do pokoju Josi, wybrać jej ubrania do przedszkola. Wyciągam z szuflad kolejne ubrania, odwracam się w stronę drzwi i podskakuję z zaskoczenia
- Rany. Wystraszyłeś mnie- przede mną stoi przystojny Knox
- Przepraszam. To pokój waszej córki?- wchodzi i się rozgląda
- Tak...Zostawiam was, bo czujecie się tu jak u siebie, więc wyszłam przyszykować jej rzeczy do przedszkola- dlaczego ja mu się tłumaczę?
- Idzie do przedszkola po południu?
- Tak, bo jak tak zaczynam dzisiaj pracę, a Jay ma trening...- posyłam mu uśmiech
- Jesteś bardzo ładna, wiesz o tym?- zaskakuje mnie, ale nie powiem, że to nie jest miłe.
- A ty bardzo miły i pewny siebie- mówię
Knox przygląda mi się z cwanym uśmieszkiem, a mi się to bardzo podoba. Podoba mi się, że ktoś w tym jebanym mieście w końcu zwrócił na mnie uwagę. Jest naprawdę przystojny, może nie tak jak Jay, ale Slater, to mój pieprzony ideał, a Knox naprawdę jest niczego sobie. Widać na pierwszy rzut oka, że jest pewny siebie, a ja to lubię. Przygląda mi się, a ja zaczynam się denerwować, bo jego wzrok jest bardzo intensywny.
- Co wy tu robicie?- ostry głos Jaya sprowadza mnie na ziemię
- Rozmawiamy sobie- mówi Knox
- Wasza rozmowa jest skończona, do salonu!- wydaje rozkaz,a Knox obdarza mnie ostatnim uśmiechem i znika w korytarzu- Josi myje rączki, a ja idę na trening...
Jay odchodzi, a ja jestem w szoku, że potraktował mnie jak dziecko. Idę do salonu za nim i słyszę jak rozmawia z chłopakami
- Ona jest nietykalna- mówi ostrzegawczo do kolegów, a w Knoxa wymierza palec- To się tyczy zwłaszcza ciebie- Knox unosi dłonie w geście poddania i wychodzą z mieszkania.
CZYTASZ
Chcę...(ZAKOŃCZONA)
RomanceCzy po kilku latach rozłąki Jay i Viv będą potrafili odnaleźć wspólny język? A może jest coś, co ich do tego zmusi? Po tym jak Vivian wyjechała z Nowego Jorku, Jay zrobił oszałamiającą karierę. Jest najlepszym zawodnikiem i kapitanem drużyny w Nowym...