O dziwo, Mangle nie poszła za nią, co spodobało się Ann, bo obecnie wolałaby nie mieć lukierkowego ogona. Czarnowłosa chciała pójść do piwnicy, by trochę dłużej pogadać z Koszmarami, lecz zrezygnowała z tego pomysłu, gdy poczuła, jak jej burczy w brzuchu. I to na razie była najgłupsza rzecz, jaka mogła się stać na tę chwilę. Serio? Mogła być głodna i jeść? Co jeszcze, może bezproblemowo pić? Kurwa, przecież była ona robotem, maszyną, czymś, co powinno się zepsuć po takich czynnościach.
Gdzie tu logika?
Ach, no tak...
Ruszyła więc ona do jadalni, gdzie wcześniej zauważyła, iż jest tam wejście do kuchni. Nie minęło nawet pięć minut, a dotarła do drzwi od swojego celu. Za nimi słyszała kilka głosów, jednak to i tak nie powstrzymało jej od wejścia do środka. Przy blacie stała Chica, zaś mały stolik był oblegany przez Freddy'ego, jego Toy wersję oraz przez Foxy'ego. Cała czwórka, gdy tylko zobaczyli Ann, zamilkła. Szarooka wywróciła oczyma, po czym ruszyła do szafek, by poszukać jakiegoś talerza.
— Zachowujecie się, jakby wszedł tutaj Terminator — powiedziała czarnowłosa, gdy wyjąwszy talerz, zaczęła szukać chleba.
— Dziwisz ty się? Po tym, co odwaliłaś, trudno nam się zachowywać normalnie przy tobie — odparła Chica, zaś w jej głosie można było wyczuć nutkę odwagi.
Ann w tamtym momencie poczuła coś dziwnego w okolicy swego serca. Czyżby to mógł być żal? Nieee, niemożliwe, nie były nawet znajomymi. Prawdopodobnie zdawało jej się.
— Wiecie, co najbardziej wkurza tego Springi'ego, czy jak mu tam? — spytała lisiasta ignorując wypowiedź kucharzyny i idąc do lodówki po jakieś składniki do jej kanapki.
Czwórka animatronów zaczęła patrzeć po sobie, kiedy szarooka wyjęła z lodówki masło orzechowe, a następnie wróciła do swojego talerza.
— A po co ci te informacje? — zapytał Freddy, patrząc na nią niepewnym wzrokiem.
Ann wzięła gotową kanapkę, obróciła się w ich stronę, oparła się o blat, wzięła kęsa swojego żarcia, po czym z pełną gębą powiedziała:
— Czy odpowiedź "Bo jest chujem" starczy?
Chica z obrzydzeniem podeszła bliżej czarnowłosej. Prawdopodobnie szykowała się na wykład o tym, jak to szarooka jest be i w ogóle przyjaźń to magia.
— Dlaczego jesteś tak... Nieznośna?! — krzyknęła kucharzyna kopiąc z całej siły w blat — Zachowujesz się jak bezuczuciowa szmata, która uważa, że terrorem i sarkazmem może zrobić wszystko! Ale nie, nie możesz!
Ann z obojętną miną odłożyła swoje jedzonko, po czym złapała za kołnierz od bluzki blondyny i bardziej przybliżyła ją do siebie. Chica pisnęła, alarmując tym chłopaków, lecz jedno spojrzenie lisiastej starczyło, żeby ci dalej siedzieli na swoich dupskach.
— Mam więc być taka sama jak ty i pozwalać sobą manipulować? — zapytała retorycznie, zaś złośliwy uśmiech wpełzł jej na twarz.
Kucharzyna zrobiła oburzoną minę. Chciała odsunąć się od tej wariatki, jednak jej chwyt był za silny.
— Nie wiem, o czym mówisz — powiedziała fiołkowooka, próbując ukryć swój gniew, co wychodziło jej mocno nieudolnie.
Ann zaczęła wpierw chichotać, lecz po chwili jej chichot zmienił się w śmiech. W śmiech godny najgorszego śmiechu psychopaty, jaki ten świat widział. Czarnowłosa złapała Chicę za rękę, a następnie pociągnęła blondynę na środek pomieszczenia i zaczęła okręcać jej ciało wokół własnej osi. Fiołkowooka poczęła się kręcić niczym baletnica i kiedy czuła, że ma już dość, to lisiasta zatrzymała ją, łapiąc jej twarz w obydwie ręce, po czym przybliżając ją do swojej własnej mordki.
CZYTASZ
Ann [FNaF ff]
Fanfiction• Text to speech jest włączony, ale lepiej, by słuchały go tylko odważne osoby lmao Ann to typ osoby, z którą trudno się kolegować, nie mówiąc już o przyjaźni. Chorobliwa obojętność w nieodpowiednich momentach, bycie wrednym dla praktycznie każdego...