Bonnie miał od pewnego czasu strasznie zjebane koszmary.
A raczej koszmar, który lubił się powtarzać.
Lecz tym razem, kiedy uciekał przed gigantycznym pająkiem, zaś ściany nieznanego korytarzu zaczęły się zmieniać w hawajskie pizze, czyli w najgorsze zło wszechczasów, coś się zmieniło. Bo tym razem, gdy ten włochaty stwór dorwał go, to nie obudził się, tylko znalazł w dziwnym pokoju. I gdy zobaczył rozciągającą się przed nim mgłę, nie mógł nie pomyśleć o grze "Silent Hill". Kiedy tak stał, jak ten dureń, którym tak na marginesie był, to ktoś zaczął iść w jego stronę. Bonnie jęknął cierpietniczo, gdy rozpoznał ową osobę.
— Cześć pierdoło udająca złotą rączkę — powiedział Nightmare, po czym wyszczerzył się do niego w nieprzyjemny sposób.
Króliczasty wywrócił oczyma, udając, że słowa Koszmara go nie ruszyły.
A on to udawać potrafił marnie.
— Czego chcesz, czarnuchu? — spytał groźnie fioletowłosy, choć prawdę mówiąc, to już nawet Mangle potrafiła brzmieć groźniej od niego.
Night zaśmiał się mhrocznie, podchodząc bliżej do Boniacza.
— A pomyśl, czego mogę chcieć?
Fiołkowooki spojrzał na niego głupio, przez co Nightmare mimowolnie złapał się za nos zirytowany.
— Jezus Maria, masz mózg? Masz, więc go użyj łaskawie — warknął Koszmar, zaś króliczastego coś nagle oświeciło.
I nie, nie była to tym razem żarówka, która po wkręceniu przez niego zaczęła napierdalać zbyt jasnym światłem.
Przecież to niemal niemożliwe, żeby mieć jeden i ten sam koszmar przez tak długi czas, chyba iż któryś z Nightmare'ów mieszał w to swoje palce. A przed nim właśnie stał kolo, który zna się na tych sprawach lepiej niż Nightmarionne. Jakim on głupkiem był, że się nie domyślił takiej oczywistości nieco wcześniej.
No ale cóż poradzisz, skoro Bonnie nawet zawodówki nie umiał ukończyć z dobrymi ocenami.
I w jego przypadku Toy Bonnie rzeczywiście jest ulepszoną wersją Boniacza.
— Ty... — zaczął fioletowłosy, wskazując na Nightmare'a palcem, niczym typowa baba oskarżająca swoją kol o kradzież szminki za dwie stówy.
Koszmar ukłonił się w typowo teatralny sposób, po czym powiedział:
— Otóż ja, mój przyjacfelu.
Króliczasty skrzyżował ręce przy klatce piersiowej, gdy Night zaś wyprostował się i posłał rozbawione spojrzenie swojemu rozmówcy. Zaiste bawiła go ta sytuacja, ale co się dziwić, w końcu będąc na liście Marionetki "TRZYMAĆ TO ZASRANE POJEBAŃSTWO JAK NAJDALEJ" rzadko kiedy ma okazję pomęczyć trochę tych idiotów i to jeszcze w taki sposób.
— Po 'kiego grzyba ci to... Wszystko? — zapytał Bonnie, robiąc szeroki gest ręką, by dokładniej pokazać, o co mu chodzi.
Na język cisnęło mu się jeszcze pytanie, dlaczego nie ma tu Nightmare Bonnie'go, bo jak sama nazwa wskazuje, to on powinien tu być, lecz ostatecznie odpuścił.
Koszmar położył rękę na barkach fioletowłosego, a następnie siłą kazał mu iść z nim w tylko mu znaną drogę. Boniacz wolał się nie wyrywać, gdyż był siusiu majtkiem i bał się konfrontacji z Nightmare'em bardziej niż rozmowy z Tochi.
— No więc, mój drogi... — zaczął czarnowłosy, brzmiąc jakby rozmawiał ze swoim chłopakiem — Pewna bardzo miła osoba poprosiła mnie o to, żebym pokombinował z twoimi snami.
CZYTASZ
Ann [FNaF ff]
Fanfiction• Text to speech jest włączony, ale lepiej, by słuchały go tylko odważne osoby lmao Ann to typ osoby, z którą trudno się kolegować, nie mówiąc już o przyjaźni. Chorobliwa obojętność w nieodpowiednich momentach, bycie wrednym dla praktycznie każdego...