— Witaj Lucjuszu, czy jest już Narcyza? — Zapytała witając się z gospodarzem domu Malfoyów.
— Ach, witaj, moja droga Rosalindo — ucałował delikatnie dłoń szatynki. — Oczywiście, że jest. Czeka na ciebie w salonie z wielką niecierpliwością — platyn z lekkim uśmiechem zaprosił ją gestem ręki do środka.
Otrzepała swoją czarną pelerynę ze śniegu i odwiesiła. Z lekkim westchnieniem udała się do salonu. Mimo iż odwiedza ten dom bardzo dużo razy to nigdy jej się nie znudzi. Uwielbia ten wystrój wnętrz nawiązujący do starych czasów. Te łuki, te rzeźby, te wszystkie kolory. Jej dawna ślizgońska dusza odzywa się w takich miejscach. Mimo iż jej dom jest zrobiony w podobnym stylu to jest on bardziej w kolorach czerni i bieli niż zieleni i srebra.
— Och, nareszcie jesteś, Roso — z zielonego fotela wstała uśmiechnięta pani Malfoy.
— Cyziu, widzę, że promieniejesz szczęściem — uścisnęła ją lekko i dałam całusa w policzek. Faktycznie kobieta była bardzo pogodna i uśmiechnięta co nie zdarza się teraz. Czarny Pan psuje cały spokój swoimi spotkaniami. Biedna Narcyza zamartwia się na śmierć przez te spotkania. Sama by też tak robiła gdyby miała męża, który należy do tej bandy idiotów. — Czy coś się stało?
— Och, tak! — Zaćwierkała radośnie. — Mam dla ciebie dobrą nowinę!
— Opowiadaj więc! — Rosalinda usiadła w fotelu naprzeciw platynowłosej kobiety. Ta z wielkim uśmiechem nalała jej do kieliszka wina, jednak tylko jej. Sama wzięła do ręki filiżankę z parującą jeszcze herbatą. Szatynka zmarszczyła brwi, Narcyza zazwyczaj pija z nią wino podczas rozmów. Mimo to, o nic nie pytała. Siedziała cicho, czekając na to, co ma do powiedzenia.
— Naprawdę nie wiem od czego zacząć! Może od razu przejdę do sedna — odstawiła filiżankę na mały stoliczek. — Roso moja kochana, jestem w ciąży!
— Gratulację! — Wstała i wyściskała przyjaciółkę, a ta z chichotem oddała uściski. — Wiedziałam, że w końcu ty i Lucjusz się zdecydujecie na dziecko — usiadła z powrotem, zakładając nogę na nogę. — Więc — wzięła łyk wina. — Chłopiec czy dziewczynka?
— Uzdrowicielka mówiła, że będzie to chłopiec.
— Świetnie, Lucjusz będzie mógł się dobrze sprawdzić w roli ojca — na ten komentarz blondynka się zaśmiała. — Jak on zareagował? — Pochyliła się do przodu, sprawiając wrażenie, że to co ma za chwilę jej Narcyza odpowiedzieć będzie wielkim sekretem.
— Cóż... — zaczęła bawić się wystającą nitką od rękawa, długiej, niebieskiej jak bezchmurne niebo sukni. — Na początku przez kilka minut patrzył się na ścianę, a potem chyba zrozumiał o co chodzi i zaczął się cieszyć jak małe dziecko. Nawet skrzaty przeraziły się jego radością — obie zachichotały. Nie miały co się dziwić tym stworzonkom. Przecież obie wiedziały jak Lucjusz je traktował.
— Mam nadzieję, że ten chłopiec przyniesie wam szczęście i dumę pani Malfoy — mruknęła kręcąc prawie pustym kieliszkiem. Przydałaby się im jakaś odskocznia od tych śmierciożerców. Ciągle tylko organizują te swoje spotkania i jeden Salazar wie co oni tam robią.
— Każdy Malfoy przynosi — Narcyza podniosła dumnie podbródek. Rosalinda prychnęła na tę wypowiedź.
— I każdy nosi się jak paw — rzuciła cicho pod nosem. Jej przyjaciółka chyba jednak to usłyszała bo po chwili uśmiechnęła się przebiegle, jakby planowała zemstę.
— Właśnie — upiła łyk herbaty. — Czy udało ci się porozmawiać z Severusem? — Szatynka omal nie zadławiła się resztką wina. Zaczęła gwałtownie kaszleć i się rumienić.
— Nie mieliśmy okazji — odpowiedziała kiedy przestała kaszleć, poprawiła się na fotelu i odłożyła kieliszek. Tylko Narcyza wiedziała o jej uczuciach do czarnowłosego mężczyzny. Mimo jej starań nigdy nie udało jej się wyznać mu uczuć. Zawsze kiedy tylko nadarzyła się taka okazja wszystko musiało się dosłownie, spierdolić. Narcyza zawsze ją wspierała w takich momentach za co ona była jej niezwykle wdzięczna.
— Spokojnie, droga Roso będziesz miała jeszcze czas — uśmiechnęła się pokrzepiająco w stronę smutnej kobiety. — Poza tym. Zdecydowaliśmy już z Lucjuszem kto będzie rodzicami chrzestnymi naszego syna. Lucjusz wybrał Severusa, a ja chcę abyś to ty, Rosalindo Wayne została ciocią naszego dziecka — szatynka nie wierzyła własnym uszom. Ona ma być chrzestną dziecka Narcyzy? Myślała, że radość rozerwie ją od środka.
— To wielka odpowiedzialność, czy jesteś pewna? — Zapytała dalej jej nie dowierzając.
— Jak nigdy dotąd — uśmiechnęła się kładąc rękę na brzuchu.
—Tak więc, zrobię wszystko by wasze dziecko miało najlepszą ciocię na świecie.
CZYTASZ
Husband Right Now • S. Snape ✔
Fanfiction(Zakończone) Rosalinda Wayne miała tylko miesiąc na znalezienie sobie męża na całe życie, albo przynajmniej rok by sprawić pozory posłusznej córki, a potem się rozwieść. A wiecie kogo wybrała? Pewnego czarnowłosego mężczyznę z tytułem Mistrza Eliks...