— Powiem, szczerze. Nie jestem przekonany czy to aby bezpieczne zostawiać Thomasa u twojego brata — stwierdził Severus, który siedział wygodnie w zielonym fotelu.
— Oj tam — szatynka machnęła na to lekceważąco dłonią. — Przecież Thomas i Jaskier tak się dobrze dogadują.
— Tak, tak dobrze, że ostatnim razem omal nie wysadzili nam domu — powiedział dobitnie. Nie miał kolejnych chęci by znowu za pomocą magii naprawiać rozwalone ściany, albo podpalone zasłony tylko dlatego, że jak się potem tłumaczyli: "Próbowaliśmy ćwiczyć zaklęcia".
— Spokojnie, tym razem przecież to będzie dom Jaskra — kobieta położyła mu dłoń na ramieniu, a on trochę się rozluźnił.
— Wciąż nie jestem do tego przekonany, czy nie możemy go zostawić u Lucjusza i Narcyzy? — Zapytał niemal błagalnie. Rosalinda zachichotała i pokiwała przecząco głową, a on jęknął.
— Wiesz jak Thomas i Draco się "lubią" — zaznaczyła palcami cudzysłów. — Poza tym Lucjusz i Cyzia mają teraz urwanie głowy przez Dracona, który w końcu za tydzień leci do Hogwartu — podeszła do kominka, na którym stało ruchome zdjęcie z jej ślubu.
Stała tam z rękami zarzuconymi na szyi Severusa, który obejmował ją, a oboje kołysali się do spokojnej muzyki nie widząc poza sobą świata. To było chyba jedno z nielicznych zdjęć na których Snape się uśmiechał, ale mimo starań Rosalindy, wciąż nie zmienił swojego podejścia do życia. Chociaż po tym jak pojawił się mały Snape w ich domu trochę złagodniał.
— Nie wyglądają na podekscytowanych tym, że ich syn, jak każdy z Malfoy'ów idzie do Hogwartu — przewrócił oczami.
— To Malfoy'e, wiesz, że w głębi duszy się bardzo cieszą — wzruszyła ramionami i odwróciła wzrok od zdjęcia. — Poza tym wiedzą, iż nie muszą się martwić tym, że Draco będzie sam w Hogwarcie, ma przecież swojego "wujka Seviego", który gnębi uczniów esejami z eliksirów, czy nie trafił dobrze? — Zachichotała złośliwie po czym podeszła do jego fotela.
— I swoją ciocię Rosę, która zawsze truje go cukierkami — pociągnął ją na swoje kolana. — Ale mimo to wciąż jest najpiękniejszą kobietą pod słońcem — szatynka zachichotała cicho po czym złączyła ich usta.
Czuła jak jego ręka zaczyna wędrować z jej pleców na jej odsłonięte przez szmaragdową sukienkę uda. Wplotła swoje dłonie w jego włosy kompletnie psując to jak były ułożone, ale mężczyzna się tym nie przejął.
— Mamo, tato idziemy? — Do pokoju wszedł dosyć wysoki jak na swój siedmioletni wiek czarnowłosy chłopak. Miał na sobie szary sweter z nadrukiem loga Armat z Chudley, drużyny Quiddtcha, którego tak bardzo jego matka nie znosiła, a on na przekór, uwielbiał.
Rosalinda oderwała się od swojego męża, który tylko wymownie starł jej czerwoną szminkę ze swoich ust i zaczął poprawiać swoje włosy, tym samym powodując rozbawiony uśmiech u kobiety.
— Tak, Thomasie, idź po swoje rzeczy i będziemy się teleportować - odpowiedziała mu spokojnie. Brunet skinął głową po czym wyszedł z salonu. Rosalinda spojrzała z powrotem na Severusa, który wydawał się być lekko czerwony. — Oh, Severusie, przecież Thomas jest wystarczająco już duży, by widzieć nas w takich sytuacjach - zaśmiała się, a mężczyzna westchnął ciężko.
— Pospieszmy się, jeśli nie chcemy się spóźnić skoro tak bardzo chciałaś pomóc przygotować zamek — poczekał, aż ona wstanie z jego kolan po czym sam się podniósł. Podszedł do komody i wziął z niej różdżkę.
— Pomóc przygotować zamek i przy okazji zwiedzić sypialnię w twoich komnatach — podeszła do niego i objęła od tyłu. Snape uśmiechnął się pod nosem, ale nie poruszył się, po prostu trwał w tej przyjemnej dla nich chwili.
CZYTASZ
Husband Right Now • S. Snape ✔
Fanfiction(Zakończone) Rosalinda Wayne miała tylko miesiąc na znalezienie sobie męża na całe życie, albo przynajmniej rok by sprawić pozory posłusznej córki, a potem się rozwieść. A wiecie kogo wybrała? Pewnego czarnowłosego mężczyznę z tytułem Mistrza Eliks...