Chciałabym oznajmić, że w tym opowiadaniu nie będę wspominała o miłości Severusa, Lily Potter. Nawet jeśli, to będzie ona raczej wspominana jako jego przyjaciółka, a nie ukochana. Mam nadzieję, że nie będziecie mi mieli tego za złe.
— Nie, nie, i jeszcze raz nie! — Rosalinda wycedziła przez zaciśnięte zęby patrząc morderczym wzrokiem to na brata, to na różową sukienkę, która wyglądała jak ta, które noszą panny lekkich obyczajów. Krótka, duży dekolt. No po prostu obrzydlistwo.
— Mówiłaś, że się nie będziesz sprzeciwiać — przypomniał jej. — Poza tym. Jeśli chcesz zwrócić jego uwagę na siebie, róż jest idealny — uśmiechnął się z lekką litością.
— Będę w tym wyglądać jak jakaś rozwydrzona siksa, albo gorzej — zmarszczyła nos i delikatnie odsunęła się od różowej kreacji. — Widziałeś jaki to ma dekolt?! Przecież on nie poleci na moje dziewictwo.
— W tej sukience podziałasz na niego jak płachta na byka — zaśmiał się drwiąc z niej. — Zaraz, no tak! — Pstryknął palcami jakby miał jakiś pomysł. — Czerwień, nie! Szkarłat!
— Co? — Zapytała marszcząc brwi. Co on tym razem wykombinował? Salazarze oby tym razem nie było to coś dziwnego. Chociaż chyba gorzej już być nie może.
Spojrzała z obrzydzeniem na wściekle różowa sukienkę, którą nie wiadomo skąd mężczyzna wytrzasnął. Wolała nie wiedzieć. Jej ciałem wstrząsnął nieprzyjemny dreszcz myśląc już w jaki sposób Jaskier ją dostał w swoje ręce. Potrząsnęła głową. Nie, jej brat nie posunął by się do czegoś takiego.
— Czy masz jeszcze tą szkarłatną sukienkę, którą dostałaś od matki? — Zapytał opierając się o ścianę.
— Owszem, ale przecież miała za ciasny gorset — mruknęła podchodząc do szafy i wyciągając z niej piękną, szkarłatną oraz wykonaną z jedwabiu suknię. Rosalinda wyglądała w niej obłędnie, ale był jeden problem. Miała za ciasny gorset, który sprawiał, że nie dało się oddychać. Raz prawie przez to jej się zemdlało. Całe szczęście, że Jaskier w porę jej pomógł. Miał już chyba wprawę w ściąganiu gorsetów.
—Świetnie — pstryknął palcami. Kobieta przekrzywiła głowę i zmarszczyła brwi. Chyba nigdy go nie zrozumie. Rodzice zawsze uważali, że są do siebie bardzo podobni, tylko w których aspektach? — Na co czekasz? Przebierz się, już!
*
— Czy to jest naprawdę konieczne? — Rosalinda nabrała gwałtownie powietrza kiedy Jaskier zacisnął jeszcze bardziej sznurki od gorsetu.
— Nawet nie wiesz jak bardzo - uśmiechnął się pod nosem. — Możesz oddychać?
— Nie! — Pisnęła ledwo nabierając oddech.
— I o to chodzi — zawiązał sznurki i oddalił się od niej o kilka kroków. Szatynka próbowała łapać oddech na tyle ile pozwalał jej gorset, ale nie pozwalał nawet na najpłytszy. Nie rozumiała jak miało jej to pomóc w podbiciu serca Severusa Snape'a. Poza tym, chyba nie miała tego robić swoim ciałem. Nawet jeśli... to miał to być plan awaryjny. — No, a teraz reszta, czekam na dole.
Kiedy drzwi się zamknęły kobieta podeszła do dużego lustra. Westchnęła i przejechała palcami po czarnym gorsecie. Talię miała ładną, ale co z tego, jak nie mogła oddychać? Jak tylko tam nie zemdleje to zabije swojego brata.
Spojrzała na unoszącą się w powietrzu czerwoną suknię. Miała około godziny, aby być gotowa na bal u państwa Zabini. Od Lucjusza dowiedziała się, że Severus również się tam pojawi. Była ciekawa czy poszedł dobrowolnie, czy może państwo Malfoy go przekonali.
Usiadła przy toaletce i zaczęła robić sobie makijaż. Nie był on mocny, ale w miarę podkreślał jej zielone oczy. Usta pomalowała czerwoną w podobnym kolorze co suknia szminką. Przez niewygodny gorset cały czas kręciła się nie umiejąc wysiedzieć w miejscu. Kiedy skończyła się malować przyszedł czas na fryzurę.
Swoje długie ciemne włosy zaplotła w warkocza by potem upiąć je w ciasnego koka. Gdzieniegdzie wpięła małe diamenciki, które dawały wrażenie, że kobieta ma na sobie małą koronę. Przejrzała się w lustrze i stwierdziła, że fryzura była idealna.
— Lotusie — zawołała imię skrzata.
— Słucham panią — pojawił się i ukłonił.
— Potrzebuję pomocy przy ubiorze sukni — skrzat bez słowa sprzeciwu pomógł jej założyć suknie. Po chwili mogła podziwiać siebie w pełnej okazałości. Cholera, jej brat miał rację. Przez tą suknie podziała jak czerwona płachta na byka, albo Severusa. Ciekawe skąd jej brat wiedział, który kolor będzie najlepszym wyborem. Chociaż jak tak się zastanowić. Jego ''szukanie prawdziwej miłości'' mówi same za siebie. — Jak wyglądam? — Odwróciła się w stronę skrzata, który obejrzał ją od góry do dołu swoim oceniającym wzrokiem.
— Żaden się pani nie oprze — odpowiedział jej pewnie Lotus.
— I o to chodzi, miejmy tylko nadzieję, że nie zemdleję.
CZYTASZ
Husband Right Now • S. Snape ✔
Fanfiction(Zakończone) Rosalinda Wayne miała tylko miesiąc na znalezienie sobie męża na całe życie, albo przynajmniej rok by sprawić pozory posłusznej córki, a potem się rozwieść. A wiecie kogo wybrała? Pewnego czarnowłosego mężczyznę z tytułem Mistrza Eliks...