— William, jak miło cię widzieć — przywitała się z blondynem starając się brzmieć szczerze. — Wybacz, że nie mogłam przyjąć twojego zaproszenia... miałam urwane głowy w ostatnim czasie.
— Witaj, Rosalindo, nic nie szkodzi i wszystkiego najlepszego — Federchester ucałował jej dłoń po czym spojrzał w oczy. Kobieta niezbyt lubiła lubiła jego spojrzenia. Zimny niebieski kolor przeszył ją na wskroś, a po jej plecach przeszły dreszcze. — Wyglądasz pięknie.
— Dziękuję — dygnęła lekko po czym oddaliła się od niego uprzednio przepraszając. W tłumie odnalazła państwo Malfoy i swojego brata. Prowadzili dosyć ożywioną dyskusję, ale kiedy do nich podeszła zamilkli. — Przyszedł? — Zapytała Lucjusza.
— Oczywiście, że tak — platyn zaśmiał się krótko.
— Czy mi się wydaje, czy Federchester znowu się do ciebie przystawia? — Jaskier wskazał głową na niedaleko stojącego mężczyznę.
— Miałam go nie zapraszać, ale moje sumienie się odezwało — mruknęła trochę załamana swoimi czynami kobieta.
— Nie, nie, nie — jej brat pokiwał palcem. — Właśnie bardzo dobrze zrobiłaś. Wykorzystamy to wręcz idealnie.
*
Kiedy impreza rozkręciła się już na dobre, a większość była już całkiem nieźle wstawiona Rosalinda stała w kącie i popijała dopiero swojego trzeciego szampana. Podczas tego zgromadzenia widziała Severusa tylko raz. Złożył jej życzenia i poszedł gdzieś w tłum gości.
Była zmęczona już tym całym przyjęciem w przeciwieństwie do innych. Owszem, może i bal był całkiem udany, ale od tej atmosfery i ciągłego zapachu perfum i alkoholu zaczynało ją już mdlić.
— Co taka piękna dama robi sama? — Podskoczyła słysząc głos Williama. Podszedł do niej, ale nie wydawał się być tak bardzo pijany jak reszta.
— Jak myślisz? — Zapytała unosząc kąciki swoich czerwonych ust.
— Jest wiele możliwości — mężczyzna wzruszył ramionami, a jego wargi rozciągnęły się w figlarnym uśmiechu. — Każda ma szansę być tą trafioną.
— A ty? — Wskazała na niego palcem i upiła łyk alkoholu. — Co taki przystojny mężczyzna chce od tej pięknej damy?
— Tańca — wyciągnął w jej stronę dłoń. Patrzył wprost w jej oczy z wyczekaniem. — Czy piękna dama się zgodzi?
— Masz jej zgodę — mruknęła kładąc swoją dłoń na jego. Nie ma zamiaru czekać, aż szanowny pan Snape ruszy swój seksowny tyłek i ją zaprosi do tańca.
Pozwoliła mu zaprowadzić się na środek niewielu tańczących już par. Położył swoją drugą rękę na jej tali i zaczął ją prowadzić w spokojnym walcu. Mogła nawet przyznać, żę czuła się dobrze z nim.
— Chciałbym z tobą porozmawiać, Rosalindo — zaczął blondyn. Kobieta pokiwała głową pozwalając mu mówić. — Wiesz ostatnio myślałem... — nagle jakby szatynka przestała słyszeć jego słowa gdy zobaczyła niedaleko tańczącego Severusa z jakąś kobietą.
Na początku myślała, że to Narcyza, ale jej przyjaciółka nie miała na sobie bordowej sukni z dużym dekoltem. Oboje wyglądali, jakby dobrze się bawili w swoim towarzystwie. Poczuła jakieś ukłucie w sercu, ale minęło natychmiast kiedy przypomniała sobie słowa swojego brata. Rozejrzała się i okazało się, że tylko oni tańczyli. Przysunęła się bliżej do Williama i uśmiechnęła się w jego stronę.
— Może zatańczymy coś szybszego? — Zamruczała kokieteryjnie. Blondyn zaśmiał się po czym zmienił ich pozycję.
— Wedle życzenia — odpowiedział zniżonym głosem. Skinął w stronę orkiestry, a ci jak na zawołanie zaczęli grać pierwsze dźwięki płomiennego tanga. — Mam nadzieję, że potrafisz tańczyć tango?
— Czyżbyś nie wierzył w moje umiejętności?
— Skądże — pokiwał przecząco głową. Ukradkiem rozejrzała się po sali. Severus i ta blondyna wciąż tańczyli. Najwyraźniej bliskość podczas tego tańca im nie przeszkadzała.
— William, potrzebuję twojej pomocy...
— Co tylko zechcesz — mruknął jej do ucha kiedy stała do niego tyłem.
— Pomóż mi wzbudzić zazdrość w Snape'ie — powiedziała poważnie i już szykowała się na pytania: Dlaczego? Albo mężczyzna po prostu zakończyłby taniec i odszedłby bez słowa.
— A dasz się zaprosić na kawę?
— Pomyślę o tym — powiedziała lekko oszołomiona jego słowami. Niewiarygodne, że się zgodził. Mężczyzna obrócił ją w swoją stronę i przyciągnął jeszcze bliżej. Rosalinda przełknęła ślinę nie wiedząc co ją czeka.
— Uśmiechnij się i zachichotaj, Rosiu — szepnął do niej.
Zmarszczyła brwi, ale po sekundzie zaśmiała się i uśmiechnęła. Tylko jedna osoba mówiła do niej tym zdrobnieniem. Spojrzała oczy Williama. Nie były tak intensywne jak wcześniej. Były tak jakby zamglone i puste.
Rozejrzała się po sali i dostrzegła w kącie swojego brata z różdżką w ręku. Patrzył wprost w jej oczy. Poruszył ustami, a ona już wiedziała o co chodziło. William był pod zaklęciem Imperiusa. Dlatego nie pytał o jej pieniądze i chciał jej pomóc w wywołaniu zazdrości u Snape'a. Na myśl o czarnowłosym mimowolnie spojrzała w jego stronę.
Czas jakby się zatrzymał. Jej serce ścisnęło się boleśnie i rozerwało się na małe kawałeczki. W jej oczach zebrały się łzy, które zaczęły spływać po jej twarzy niszcząc makijaż.
Wyplątała się z ramion Williama i wybiegła nie chcąc już patrzeć na całującą się parę.
Zignorowała wołanie brata, Narcyzy i Lucjusza, który był na tyle mądry, że ogłosił koniec balu za co była mu wdzięczna. Chciała się już tylko położyć za łóżku w ciszy i samotności by nikt nie widział jak cierpi przez ból serca. Serca które było złamane na małe kawałeczki przez Severusa Snape'a.
CZYTASZ
Husband Right Now • S. Snape ✔
Fanfiction(Zakończone) Rosalinda Wayne miała tylko miesiąc na znalezienie sobie męża na całe życie, albo przynajmniej rok by sprawić pozory posłusznej córki, a potem się rozwieść. A wiecie kogo wybrała? Pewnego czarnowłosego mężczyznę z tytułem Mistrza Eliks...