Rozdział II

120 16 16
                                    


Śniadanie w domu Kastnerów odbywało się jak zwykle o ósmej rano w jadalni. Było to dość duże pomieszczenie ze sporym drewnianym stołem, przy którym stało osiem krzeseł. Z boku stał kredens, w którym mieściły się sztućce i różne zastawy stołowe, niedaleko znajdowała się również średniej wielkości komoda, a jasnozielone ściany zdobił sporych rozmiarów obraz przedstawiający wazon z różnokolorowymi kwiatami. To pomieszczenie zawsze przypominało Kathrin wszystkie spotkania rodzinne, dyskusje, a, że nie zawsze miały one dla niej pozytywny wydźwięk, to uczucia związane z tymi wspomnieniami były mieszane.
Tym razem jednak, jedząc śniadanie w jadalni w jej głowie nie było spotkań rodzinnych, a wczorajsza rozmowa z nieznajomym mężczyzną. W glębi serca dobrze wiedziała, że kłótnia wynikła po części z jej winy, w końcu fakt, jaki normalny Polak w tych czasach byłby w stanie zaufać Niemcowi już podczas pierwszego spotkania? W szczególności jeśli rodzice danego Niemca są tymi, którzy robią za katów Polaka.
Tak, zdążyła już oswoić się z faktem, że jej ojciec i matka wzięli kogoś do pracy przymusowej, a patrząc na stan nieznajomego i jego ubrań, jaki zdążyła wczoraj zauważyć, nie sądziła by był dobrze traktowany. Przez sprzeczkę między nimi dziewczynę dręczyły wyrzuty sumienia, więc planowała tego wieczoru jeszcze raz udać się do szopy i przeprosić mężczyznę.

Kończ jeść i się zbieraj — Nagle próg jadalni przekroczyła około czterdziestoletnia umalowana kobieta o włosach w kolorze jasnego blondu, łudząco podobnym do koloru włosów Kathrin. — Pojutrze bierzesz ślub, musimy odebrać suknię z salonu, czeka cię trochę przymiarek.

Irma Kastner była twardą kobietą lubiącą trzymać się przy ziemi, czyli zupełne przeciwieństwo swojej córki. Dziewczyna oczywiście kochała mamę jak każde dziecko kochające swojego rodzica, chociaż nigdy nie były blisko i nie wiedziała o rodzicielce zbyt wiele. No może poza tym, że zaszła z nią w ciążę mając dziewiętnaście lat, krótko po tym jak wyszła za jej ojca, starszego od siebie o czternaście lat, no i kilkoma innymi błahostkami.

Tak, już... — odpowiedziała i kiwnęła lekko głową, po chwili odnosząc naczynia po jedzeniu do kuchennego zlewu, gdzie szybko po sobie umyła, a zaraz potem poszła się przygotować do wyjścia.

Sklep z akcesoriami ślubnymi na szczęście nie znajdował się daleko, więc już po piętnastu minutach jazdy taksówką obie kobiety dotarły na miejsce. Kathrin rozejrzała się dookoła stwierdzając w myślach, że to miejsce robiło miłe wrażenie. Suknie ślubne były większością asortymentu, na wieszakach przy ścianach, i na manekinach znajdowało się ich pełno, najróżniejsze kroje i wzory. Ściany zdobiła tapeta w złoto - granatowe motywy, a bliżej kasy na półkach mieściły się różne drobniejsze akcesoria typowo dla panny młodej. Miejsce wydawało się jeszcze przyjemniejsze przez unoszący się w powietrzu zapach różanych perfum.

Dzień dobry, czym mogę paniom służyć? — Zaraz podeszła do nich ekspedientka, niska brunetka o niebieskich oczach i z uprzejmym uśmiechem.

Przyszłyśmy w sprawie przymiarki sukni robionej na zamówienie. — mruknęła zaraz pani Kastner posyłając nieznajomej dziewczynie uważne spojrzenie, co tamta zignorowała nadal się uśmiechając.

O, oczywiście... Tym zleceniem zajmuje się moja mama, przyprowadzę ją — oznajmiła i zaraz ruszyła w kierunku drzwi prowadzących prawdopodobnie na zaplecze sklepu, ale odwróciła się jeszcze na chwilę spoglądając na swoje klientki. — Poczekają panie tu przez chwilę?

Kathrin nie dosłyszała co odpowiedziała jej matka, ponieważ coś za oknem przykuło jej uwagę. Była to dwójka obcych ludzi, kobieta i mężczyzna, którzy akurat przechodzili obok sklepu trzymając się za ręce. Po ruchu warg wynikało, że mężczyzna powiedział coś, na co jego partnerka zaśmiała się i pocałowała go w policzek. Niby niewinne gesty nieznanych jej osób, a jednak sprawiły, że dziewczyna poczuła lekkie kłucie w klatce piersiowej. Wiedziała, że ona nigdy nie będzie mogła przeżyć nawet takiego drobnego czułego momentu ze swoim ukochanym, ponieważ takowego nie miała. Owszem, był Bastian, który kiedyś był jej naprawdę bliski, ale czy mogła powiedzieć, że go kocha? Na pewno nie. Od dziecka wiedziała, że nie będzie jej dane wyjść za mąż z miłości, w końcu przygotowywana była do tego, by zostać żoną mężczyzny, którego wyznaczą jej rodzice. Jednak w momencie gdy ujrzała tamtą obcą szczęśliwą parę coś w niej pękło i uświadomiła sobie, że wychodząc za Hossa jednocześnie poniekąd straci własne życie. W końcu co to za życie, jeśli nie ma w nim miejsca na miłość, a zamiast tego jest wieczna obawa i strach?
Gdyby tylko jeszcze miała wystarczająco dużo odwagi, żeby nad tym życiem zapanować...

Iskra Nadziei ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz