Rozdział VIII

50 7 2
                                    

Powiedzenie, że Kathrin i Aleksander czuli się przegrani, byłoby zbyt łagodnym stwierdzeniem. Prowadzeni przez kilku Niemców, do jednego z gabinetów w siedzibie Gestapo, czuli się po prostu strasznie żałośnie. Jak mogli tak łatwo dać się złapać? Gdyby tylko znaleźli sobie inne miejsce odpoczynku, tamten Niemiec by ich nie znalazł i nie byłoby problemu! Niestety takie gdybanie nie miało już sensu, ponieważ stało się. Zapas szczęścia najwyraźniej dobiegł końca.
Aleksander z trudem powstrzymywał się od syków bólu, spowodowanych obrażeniem po postrzeleniu dłoni. Gestapowcy oczywiście nie byli zbyt litościwi i pomimo tego, że krew dość mocno tryskała z jego rany, nie przeszkodziło im to w założeniu mu kajdanek. Fakt faktem, podczas jazdy więźniarką zdołał zrobić sobie prowizoryczny opatrunek w postaci oderwanego od koszuli kawałka materiału, ale z każdą chwilą był on coraz mniej skuteczny. Cóż, nawet jeśli się wykrwawi i umrze, komu będzie go brakowało? Rodzina i tak pewnie już uważa go za martwego. Co prawda chwilowa perspektywa możliwości powrotu do nich była naprawdę miła, ale szanse, że uda im się wyjść stąd żywi, a szczególnie jemu, były bliskie zera. Jedynie naprawdę szkoda mu było Kathrin. Bardzo polubił dziewczynę, był jej ogromnie wdzięczny za wszystko co dla niego zrobiła i na poważnie zaczął ją traktować jak przyjaciółkę. Szkoda, że nie zdążył jej się odwdzięczyć, a zamiast tego poniekąd to właśnie z jego winy życie obojga właśnie stało się zagrożone.
Po chwili oboje zostali wepchnięci do niewielkiej celi, lądując twardo na kolanach. Mężczyzna nie miał nawet okazji, by rozejrzeć się po pomieszczeniu, ponieważ stojący za nim Niemiec chwycił go za włosy, ciągnąc trochę w swoją stronę. Nim Aleksander się obejrzał, jego brązowa czupryna została zgolona, a pozostałości po niej wylądowały na podłodze. Westchnął głośno zrezygnowany przymykając oczy na moment. Naprawdę, nawet to musiał stracić? Kątem oka zerknął na Kathrin, która najwyraźniej uświadomiła sobie, że przyszła kolej na nią, bo skrzywiła się i spuściła wzrok. Także na jego twarzy zagościł grymas, ponieważ jedyne włosy, których mógłby żałować bardziej niż swoich, to śliczne blond loki panienki Kastner.

To córka Kastnerów, ją zostaw — Znienacka do pomieszczenia wszedł kolejny gestapowiec, a Aleksander słysząc te słowa nie był pewien, czy ta wiadomość przyniosła mu ulgę, czy przyprawiła o jeszcze większy niepokój. — Już tu jadą, ten drugi to podobno jego pracownik... Poczekamy. — dodał jeszcze do Niemca z maszynką, na co tamten burknął coś pod nosem i kiwnął głową, po czym oboje po rozkuciu dwójki opuścili celę, zostawiając ich w niej.

Słysząc te słowa, mężczyzna zrozumiał, że nie ma już dla niego szansy. Kastner pewnie załatwił, by nie zabijano go teraz, ponieważ sam chciał się tym zająć. Dlatego też, Aleksander mógł się już tylko zastanawiać, w jak sposób zginie. Bo przecież nie było mowy o tym, by Heinz Kastner nie wykorzystał okazji by przed śmiercią szatyna trochę go pognębić.
Zaraz po tym, jak do jego uszu dotarło trzaśnięcie drzwiami, rozejrzał się dookoła. Cela w której się znajdowali była mała, najprawdopodobniej miała być przeznaczona dla jednej osoby. Mężczyzny nie dziwiło, że są w niej we dwójkę, a wręcz był zadowolony, że chociaż z tym mieli małe szczęście. Po opowieściach na temat warszawskiego Pawiaka, w którym to podobno wsadzano po kilkunastu więźniów do trzyosobowej celi, mógł się spodziewać naprawdę wszystkiego. Ściany pomieszczenia były białe, w niektórych miejscach można było zobaczyć wydrążone napisy i rysunki, zapewne stworzone przez poprzednich więźniów. Aleksander wolał nie myśleć zbyt długo nad czerwonymi plamami, które zaschnięte znajdowały się na podłodze obok łóżkopodobnego mebla, choć ciężko było się nie domyślić, czym były.

— Cóż, było miło, ale niestety na tym koniec naszej cudownej ucieczki. — mruknął, wypuszczając z siebie powietrze i siadając przy ścianie, po czym spojrzał na Kathrin.

Iskra Nadziei ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz