Rozdział XVI

45 5 23
                                    

Aleksander nie był pewien czy był przytomny, czy może nadal śnił. Wiedział za to jedno, a przynajmniej wnioskował to po palącym bólu klatki piersiowej, gorączce i dusznościach, które co chwilę dawały o sobie znać. Jeśli Kathrin szybko czegoś nie wymyśli, będzie mógł pożegnać się z tym światem. Chłodne, październikowe powietrze i otwarta przestrzeń nie były dobrym otoczeniem do przebycia choroby. Dołączając do tego wszystkiego jego nadal wycieńczony po wszystkich przebytych mękach organizm, szczerze wątpił w to, że po raz kolejny uda mu się umknąć śmierci. Jedyne co mu pozostało więc to mieć nadzieję, że Bóg, o ile w ogóle istniał, okaże wobec niego łaskawość kiedy już przyjdzie mu stąd odejść. Cóż, przynajmniej mógł się pocieszyć wspomnieniem o delikatnych wargach dziewczyny, które jeszcze kilka godzin temu przylegały do jego. Na samą myśl o tym, pomimo rwącego bólu głowy i klatki piersiowej poczuł, że ma ochotę się uśmiechnąć. Niestety nie mógł przerzucić tego w czyn, bo kiedy tylko spróbował dostał gwałtownego ataku kaszlu. Westchnął chrapliwie, pozwalając swojej głowie oprzeć się o ramię dziewczyny.
Wiedział, że Kathrin co chwilę coś do niego mówiła, jednak rozpoznanie słów przychodziło mu z takim trudem, że po jakiejś chwili przestał próbować. Nie był pewien co dzieje się dookoła niego, ale mimo wszystko starał się jak mógł, by jego powieki, chociaż już całkiem ciężkie, nie opadły w dół. Był jeszcze świadomy na tyle by wiedzieć, że jeśli pozwoli sobie na całkowitą utratę przytomności może się to nie skończyć dobrze, a na to pozwolić sobie nie mógł. Nie ze względu na samego siebie, chociaż nie potrafił ukryć przed sobą, że perspektywa skończenia swojego życia napawała go autentycznym przerażeniem. Nie mógł tego zrobić ze względu na uroczą, odważną blondynkę, która teraz z całych sił starała się znaleźć dla niego jakąś pomoc. Doskonale pamiętał, jak na początku ich znajomości wziął ją za kolejną pustą, niemiecką lalkę. Na myśl o tym jak się mylił niemal zachciało mu się śmiać. Ciężko było się nadziwić jaki przewrotny okazał się dla nich los. W jednej chwili nieznajoma Niemka, w innej osoba na widok której bicie jego serca stawało się szybsze. Jakby kiedyś ktoś mu powiedział, że będzie przemierzał las konając w ramionach panny aryjskiego pochodzenia, najpewniej roześmiałby się mu w twarz. Teraz jednak na myśl o zostawieniu jej samej w tym okropnym, pełnym niebezpieczeństw lesie miał ochotę krzyczeć. Nie mógł sprawić by dziewczyna straciła to, co przez cały czas ją napędzało do działania. Nie chciał pozbawić jej ostatniej iskry nadziei, nie teraz, kiedy wszystko już zaczynało układać się po ich myśli. Dlatego też włożył całą swoją siłę woli w to, by nie zamknąć oczu.
Kathrin najprawdopodobniej zauważyła jego wysiłek, bo znowu zaczęła coś do niego mówić, jednocześnie przyspieszając kroku.

— Jeszcze nie umarłem, ta żałoba na twojej twarzy jest przygnębiająca... — wymruczał do niej, co zaraz poskutkowało gwałtownym atakiem kaszlu. Wysilił się jednak na delikatny uśmiech.

Nie było to co prawda kłamstwo, chociaż szatyn widział dziewczynę jak przez mgłę. Zdawał sobie jednak sprawę, że jeśli nie będzie mówił nic, blondynkę to tylko bardziej zaniepokoi. Poza tym zawsze wiedział, że nawet na łożu śmierci żarty nie przestałyby się go trzymać. Nigdy nie widział lepszego sposobu na poradzenie sobie z tego typu tragiczną sytuacją niż zażartowanie z niej. Skoro los notorycznie podkładał mu kłody pod nogi, dlaczego miałby dać się pogrążyć w rozpaczy? Uśmiech i drwienie z przeznaczenia były od tego o wiele lepsze, niezależnie od konsekwencji jakie mogły za sobą nieść. Poza tym były również całkiem skuteczną maską, uniemożliwiającą większości pokazanie jego prawdziwego samopoczucia. Obcym po to, by nie wykorzystali go przeciw niemu. Bliskim zaś, by niepotrzebnie ich nie zranić.
Już jako dziecko stosował tę zasadę, co czasami nieco rozdrażniało jego matkę i siostry. Wiedziały jednak, że był to jego sposób na poradzenie sobie z problemami, dlatego chociaż nie zawsze wydawał im się właściwy, nie naciskały na zmianę. Czasami nawet jego osobliwe poczucie humoru bywało i dla nich bardzo pomocne, kiedy któraś z dziewczynek zrobiła sobie krzywdę, a Aleksander potrzebował zaledwie chwili by ją rozbawić i poprawić nastrój. W takich sytuacjach był naprawdę zadowolony ze swojej umiejętności.
Poczuł przyjemne ciepło na sercu, kiedy spostrzegł, że na usta Kathrin na chwilę zagościł delikatny uśmiech. Na miejsce tego jednak pojawił się niemiły uścisk w klatce piersiowej, kiedy tylko uświadomił sobie pewną rzecz. Jeśli on umrze, ona najprawdopodobniej pogrąży się w żałobie i przez długi czas świat nie będzie miał okazji ujrzeć tego uśmiechu, a on nie będzie mógł nic z tym zrobić. Od dawien dawna bezsilność nie zabolała go tak bardzo, jak na tą właśnie myśl.

Iskra Nadziei ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz